Nie podcinajcie żył sektorowi bankowemu

Krzysztof Pietraszkiewicz | Z prezesem Związku Banków Polskich rozmawia Maciej Rudke

Aktualizacja: 06.02.2017 21:04 Publikacja: 31.07.2015 06:00

Nie podcinajcie żył sektorowi bankowemu

Foto: Archiwum

W obliczu proponowanego przez polityków opodatkowania stawką 0,39 proc. aktywów banków w Polsce ZBP przeanalizował skutki wprowadzenia podatku bankowego na Węgrzech. Jakie są wnioski?

W połowie 2010 r. wprowadzono w tym kraju podatek w wysokości 0,53 proc. aktywów, który do tej pory kosztował ten sektor na Węgrzech łącznie 2,5 mld euro. W 2013 r. wprowadzono ponadto podatek od transakcji finansowych przynoszący wpływy rzędu 0,85 mld euro rocznie. Te obciążenia fiskalne wraz z przewalutowaniem kredytów frankowych spowodowały znaczne obniżenie rentowności sektora bankowego – stopa zwrotu z kapitału spadła nawet do -10 proc. w 2014 r. Oznaczało to zmniejszenie dochodów budżetu państwa z tytułu funkcjonowania systemu finansowego. Ponadto zdecydowanie wzrósł udział kredytów zagrożonych, który wcześniej nie odbiegał od średniej w regionie – na koniec 2014 r. wynosił 14 proc. portfela, kiedy w Polsce, Czechach i Słowacji było to średnio 7 proc. Jednak przede wszystkim pogorszyła się zdolność banków na Węgrzech do finansowania rozwoju gospodarki – już w 2011 r. zaczęła maleć akcja kredytowa zarówno dla firm, jak i klientów indywidualnych.

Jakie to miało skutki dla węgierskiej gospodarki?

W latach 2009–2014 PKB skurczył się o 0,7 proc., w tym samym czasie zaś polska urosła o 19,4 proc. Jest ewidentne, że bardzo duży wpływ na słabość gospodarki Węgrów miało zahamowanie akcji kredytowej sektora bankowego w wyniku złych reform i działania władz.

Jednak zwolennicy podatku bankowego twierdzą, że z powodzeniem funkcjonuje on w innych krajach.

Faktycznie wprowadzono w kilkunastu krajach UE taki podatek, ale trzeba zwrócić uwagę na okoliczności tego zabiegu. Był uzasadniony w tych przypadkach, gdzie sektor był nadmiernie rozwinięty w stosunku do gospodarki, oferował zbyt dużo skomplikowanych instrumentów finansowych i zagrażał gospodarce, np. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Dodatkowo ważne w tych dwóch krajach jest to, że pobrane z podatków pieniądze trafiły na budowę systemu resolution związanego z dyrektywą o uporządkowanej likwidacji banków lub na budowę systemu ochrony depozytów. W pewnym stopniu usprawiedliwiony podatek był również tam, gdzie państwo wsparło banki w kryzysie poprzez ich dokapitalizowanie. Było to swego rodzaju zwrócenie podatnikom pieniędzy wydanych na ratowanie banków.

Czy w przypadku Polski zachodzi któraś z tych przesłanek?

Żadna. Polska jest krajem niskiego ubankowienia, o czym świadczy m.in. niska relacja kredytów dla przedsiębiorstw wobec PKB. U nas wskaźnik ten wynosi tylko 16 proc., kiedy średnia unijna to 37 proc. Tezę tę potwierdza też niska relacja depozytów do PKB, pod tym względem zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w UE, podobnie jak pod względem własnych funduszy banków wobec PKB. Z badań MFW wynika, że budowanie potencjału sektora bankowego sprzyja rozwojowi gospodarki, kiedy poziom wszystkich kredytów do PKB mieści się w granicy do 70 proc. W Polsce jest to zaledwie 52 proc., więc umacnianie sektora bankowego będzie dobrze służyć polskiej gospodarce. Dezaktywizowanie banków, a tym byłoby nałożenie dodatkowego podatku, nie jest więc uzasadnione i będzie mieć niekorzystny wpływ na gospodarkę. Banki w Polsce już są największym płatnikiem podatku dochodowego.

W razie wprowadzenia w naszym kraju podatku bankowego powtórka węgierskiego scenariusza jest przesądzona?

Gospodarcze skutki mogą być bardzo podobne. Jednak najgroźniejsze będzie zmniejszenie tempa wzrostu akcji kredytowej, a to przekładać się będzie na wolniejszy rozwój polskich firm, zmniejszenie zdolności do pozyskiwania środków unijnych i pogorszenie tempa wzrostu dochodów Polaków oraz zwiększenie bezrobocia.

Jednak sektor polski bankowy z roku na rok poprawiał wyniki – w 2014 r. zarobił ponad 16 mld zł. Taka kwota robi wrażenie...

Nie ma mowy o rozpasaniu sektora bankowego, którego zwrot z kapitału nie jest aż tak wysoki jak kiedyś i wynosi obecnie około 10 proc. W ostatnich 20 latach sektor bankowy przekazywał blisko 80 proc. wypracowanych zysków na budowę kapitałów własnych, dzięki czemu mógł zwiększać akcję kredytową i finansować rozwój polskiej gospodarki. Banki odprowadziły też do budżetu ponad 40 mld zł podatku dochodowego. Dodatkowe obciążenie będzie miało bardzo niekorzystne skutki dla gospodarki szczególnie w obliczu stojących przed sektorem bankowym wyzwań.

O jakie wyzwania chodzi?

Banki muszą wpłacić do BFG do 2024 r. łącznie 14,9 mld zł, co wynika z dyrektyw o budowie depozytów i uporządkowanej likwidacji banków, a suma ta może być większa, jeśli pojawią się dodatkowe wypłaty na SKOK. Dodatkowo zaczną obowiązywać wyższe bufory kapitałowe i już do 2019 r. musimy wzmocnić je o blisko 24 mld zł. To konieczne, aby utrzymać kredytowanie gospodarki na obecnym poziomie. Poza tym banki będą miały duży udział w finansowaniu inwestycji wspieranych przez środki publiczne. Do 2020 r. banki muszą „zmobilizować" dodatkowych 35 mld zł.

Inwestorzy na GPW wyprzedawali akcje banków w takim tempie, jakby byli pewni, że wprowadzenie podatku bankowego i przewalutowanie kredytów jest nieuniknione. Również pana zdaniem to pewne?

Liczę, że w kwestiach podatku i przewalutowania wszyscy zachowają rozsądek, umiar i powściągliwość, bez względu na wyniki wyborów. Ekstremalna propozycja przewalutowania, której koszt szacujemy na 60–64 mld zł, wydaje nam się nierealna do wprowadzenia. Będziemy przekonywać polityków, aby nie wprowadzali też podatku bankowego, bo my go już w pewien sposób mamy. U nas jest to opłata stabilizacyjna na BFG. Dzięki temu nie tylko zwiększa się środki na ewentualną interwencję na rynku finansowym i jednocześnie nie dezaktywizuje się sektora, ale także utrzymuje zdolność banków do finansowania rozwoju gospodarki.

Jest szansa na kompromis?

Wierzę, że jeszcze w okresie przedwyborczym uda się przekonać polityków i Polaków, że mamy wyjątkową szansę, aby rozwijać się szybciej. Musimy jednak uniknąć wpadnięcia w wieloletnią stagnację gospodarczą z powodu błędnych decyzji regulacyjnych. Jeśli politycy deklarują chęć utrzymania wzrostu gospodarczego, zmniejszenia bezrobocia, poprawienia innowacyjności, wpierania małych i średnich firm, jeśli chcą repolonizować lub udomawiać polskie banki, to nie mogą podcinać żył sektorowi bankowemu będącemu krwioobiegiem gospodarki. Będziemy szukać porozumienia. Zniszczenie zdrowego systemu bankowego byłoby absurdalne. To byłby gwałt na gospodarce.

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28