Bitcoin jako przykład ludzkiej chciwości

Ostatnio znowu dużo się mówi i pisze o bitcoinach. Bitcoin to, jak zapewne już wszyscy wiedzą, wirtualna waluta. Nie ma emitenta takiego, jakiego ma dolar (Rezerwa Federalna), euro (Europejski Bank Centralny) czy polski złoty (Narodowy Bank Polski).

Publikacja: 24.12.2013 05:00

Piotr Kuczyński, główny analityk, DI Xelion

Piotr Kuczyński, główny analityk, DI Xelion

Foto: Archiwum

Emitentem bitcoinów są komputery rozmieszczone na całym świecie, a wielkość emisji jest ściśle ograniczona – z roku na rok dynamika wzrostu liczby bitcoinów ma być zmniejszana. Nie jest to zresztą pierwsza wirtualna waluta. Było ich już wiele, a niektóre nadal istnieją. Można powiedzieć, że jest to taka waluta jak różnego rodzaju wirtualne waluty w grach komputerowych czy serwisach społecznościowych.

Zarówno waluta narodowa, jak i wirtualna opiera się na zaufaniu. Złoty czy dolar mają wartość tylko wtedy, jeśli posiadacze papierków nazwanych gotówką, banknotami lub zapisami na kontach (to obecnie najczęściej występująca forma pieniądza) będą wierzyli rządom, które dane waluty emitują. Z chwilą utraty zaufania pieniądz staje się bezwartościowy, bo nikt nie chce go akceptować jako środka płatniczego. Państwo zmusza obywateli do akceptowania swojej waluty.

Wirtualna waluta nie ma takiego policjanta, który stoi przy każdym, komu chcemy zapłacić, i pod groźbą potężnych kar zmusza go do przyjęcia zapłaty. Nie ma też nadzorcy i gwaranta wiarygodności. Dlatego też, według mnie, kariera bitcoina jest zadziwiającym przykładem ludzkiej chciwości. Niczego nie uczą ludzi krachy, które na tym rynku często się zdarzają. Nie uczą, bo po krachach kurs bitcoina nadal dynamicznie rośnie.

Od 10 do 16 kwietnia wartość bitcoina spadła z ponad 270 USD do mniej niż 50 USD. Około 80 proc. straty w ciągu kilku dni to jest rzeczywiście prawdziwy krach. Potem cena ustabilizowała się, ale od listopada zaczęła rosnąć i na początku grudnia doszła do blisko 1200 USD za jednego bitcoina. Jeśli ktoś wierzy w to, że możliwy jest blisko pięciokrotny wzrost ceny w ciągu miesiąca i że nie jest to bańka spekulacyjna, to zdecydowanie się myli. Bańka w grudniu pękła i bitcoin błyskawicznie stracił 1/3 wartości.

Szybkość handlu sprzyjała zarówno obłędnemu wzrostowi ceny, jak i równie szalonemu spadkowi. Jeśli bowiem na giełdzie, gdzie handluje się bitcoinami, można jednym kliknięciem kupić lub sprzedać tę walutę, a ona ciągle rośnie, to pojawia się panika kupna (zwana euforią). Inwestor (czy gracz, jak wolę go nazywać) panicznie się boi, że nie zarobi, i spieszy się z kupnem. Kolejny robi to samo, a cena eksploduje. Podobny mechanizm, tylko psychologicznie odwrotny, działa przy spadku ceny.

Jeśli zna się zasady, jakie obowiązują w handlu elektronicznym, i używa się do tego handlu komputerów oraz posiada się odpowiednio dużo pieniędzy, to bardzo łatwo jest popchnąć rynek w pożądanym przez siebie, nie zawsze racjonalnym, kierunku. Obawiam się, że im bardziej wirtualne stają się pieniądze i handel aktywami, tym więcej będziemy mieli sprowokowanych euforii i panik. Po prostu pokusa jest zbyt duża.

Bitcoin i inne podobne mu waluty są idealnym wehikułem, który wykorzystać mogą kapitały mafijno-gangsterskie. I nie mówię tylko o zapłacie za nielegalne produkty (na przykład narkotyki) w bitcoinach. To rzeczywiście się robiło i robić się będzie, ale nie tu leżą prawdziwe pieniądze. Prawdziwe pieniądze leżą tam, gdzie leżą też na innych rynkach finansowych.

Przecież nie jest żadnym problemem (poza wielkością zasobów finansowych), żeby metodą zmowy kilku partnerów doprowadzić do szaleńczego wzrostu wartości bitcoina, a potem, na górce, zgarnąć zyski. Na giełdach pozostających pod nadzorem instytucji kontrolnych taki manewr byłby najpewniej wykryty. Jeśli nawet nie udałoby się go wykryć i ukarać winnych, to samo to, że nadzór istnieje, hamuje chętnych do tego typu przekrętów. Na rynku bitcoinów takich hamulców nie ma. Można powiedzieć hulaj dusza, piekła nie ma.

Poza tym nie ma takich systemów informatycznych, których nie można infiltrować. Hakerzy całego świata usilnie pracują nad tym, żeby albo wykryć możliwość sztucznego tworzenia bitcoina, albo też w inny sposób zyskać majątek przez manipulacje kursem tej pseudowaluty. Jeśli ktoś chce uczestniczyć w handlu bitcoinami, to powinien sobie zdawać sprawę z zagrożeń. Nie bez powodu zarówno chiński, jak i szwedzki bank centralny wydały ostatnio negatywne oceny tego fenomenu.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek