Ekonomia oparta na wierze w lepsze jutro

Rynki finansowe ze zniecierpliwieniem wyczekują chwili, kiedy hiszpański rząd ostatecznie zwróci się do Unii o wsparcie finansowe od Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego.

Aktualizacja: 14.02.2017 23:33 Publikacja: 19.10.2012 06:00

Konrad Białas analityk, Departament Zarządzania Ryzykiem Finansowym, Alior Bank

Konrad Białas analityk, Departament Zarządzania Ryzykiem Finansowym, Alior Bank

Foto: Archiwum

Większość uczestników rynku pozostaje w przekonaniu, że gdy tylko Hiszpania podłączy się pod kroplówkę, Europejski Bank Centralny aktywuje ogłoszony we wrześniu program interwencyjnego skupu obligacji rządowych (OMT) i na rynku długu zapanuje trwały spokój, a ze świadomości inwestorów znikną obawy o bankructwo któregokolwiek z członków strefy euro i rozpad bloku.

A o to tak naprawdę chodzi, jeśli władze monetarne i fiskalne starają się zapobiec utrzymaniu się recesji w strefie euro. Jeżeli chce się nakłonić inwestorów, aby podejmowali się ryzykownych inwestycji; jeżeli oczekuje się od banków, aby zaczęły być wypłacalne; jeżeli chce się, aby przedsiębiorstwa podejmowały inwestycje i zwiększały zatrudnienie, a konsumenci wydawali, a nie gromadzili zarobionych pieniędzy. Jeżeli oczekuje się zaistnienia powyższych elementów, konieczne jest wytworzenie w świadomości wszystkich grup społecznych przekonania, że tuż za rogiem nie czai się na nich nowa odsłona kryzysu, która zabierze im pracę, pieniądze i dach nad głową.

Rezerwa Federalna najwyraźniej zdała sobie sprawę z konieczności zaspokojenia tej potrzeby, kiedy we wrześniu ogłosiła QE3 wraz z dodatkowymi narzędziami polityki monetarnej, których celem była eliminacja jakichkolwiek obaw o przyszłość amerykańskiej gospodarki. Nie ma zagrożenia, że ożywienie ponownie będzie ospałe wraz z zakończeniem luzowania ilościowego, ponieważ QE3 nie ma określonej daty końcowej (stąd niekiedy program określa się mianem QEternity). Fed zobowiązał się nawet, że ultrałagodna polityka monetarna zostanie utrzymana, nawet jeśli gospodarka zacznie wykazywać oznaki powrotu na stabilną ścieżkę wzrostu. Wreszcie działania banku centralnego, odbierane jako drukowanie pustego pieniądza, zaszczepiły w społeczeństwie oczekiwania wyższej inflacji w przyszłości, z którą Rezerwa Federalna do pewnego stopnia nie zamierza walczyć, tym samym zniechęcając do gromadzenia gotówki kosztem wydatkowania lub inwestowania w ryzykowne aktywa. Te wszystkie działania wysyłają czytelny sygnał – Fed nie pozwoli na powrót zapaści w gospodarce.

Tymczasem w Europie niepotrzebna ostrożność EBC i władz krajowych w dalszym ciągu stoi na przeszkodzie do zbudowania trwałego przeświadczenia o lepszych perspektywach gospodarczych UE. Obwarowana restrykcjami fiskalnymi pomoc EMS i OMT odstrasza znajdujące się w kłopotach państwa bloku walutowego, które już znajdują się w trakcie wprowadzania reform oszczędnościowych, często nieprzychylnie przyjmowanych przez obywateli. Przy rozdmuchanym zadłużeniu publicznym państw strefy euro naturalną rzeczą jest dążenie do zbilansowania budżetu, jednak proces ten nie może być kompresowany do jak najkrótszego okresu, gdyż taka polityka oznacza rezygnację ze wzrostu gospodarczego i tylko potęguje problemy w Europie. Bo jak niby powstrzymać wyprzedaż rządowych obligacji przez inwestorów, jeśli emitent nie przejawia żadnych oznak szybkiej poprawy sytuacji ekonomicznej? Sztuczne kontrolowanie rynku długu nie przywróci zaufania rynków finansowych na trwałe.

Uruchomienie programu OMT wprawdzie jest warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym, aby przekonać otoczenie rynkowe, że przyszłość strefy euro nie rysuje się w czarnych barwach. Potrzebne są dodatkowe, odważniejsze działania, na które część polityków z północnej Europy nie jest jeszcze gotowa. Za mocno rozczarowujące należy uznać oświadczenie ministrów finansów Niemiec, Holandii i Finlandii z 25 września, w którym opowiadają się oni za ograniczeniem wykorzystania środków z ESM do rekapitalizacji europejskich banków jedynie do sytuacji zaistniałych po wprowadzeniu nowego nadzoru, natomiast dotychczasowe problemy płynnościowe banków powinny?pozostać w gestii narodowych rządów. Stoi to niejako w sprzeczności ze wstępną interpretacją wniosków po czerwcowym szczycie przywódców UE i najmocniej uderza w Hiszpanię i Irlandię. Błędne koło między bankami a państwem musi zostać prędzej czy później przerwane, przy czym zwlekanie z procesem sprawi, że w przyszłości będzie on o wiele trudniejszy.

Pozostaje mieć nadzieję, że europejscy politycy ostatecznie dostrzegą potęgę zbudowania właściwej percepcji przyszłości w świadomości inwestorów, przedsiębiorców i konsumentów. Być może zdecydują się nawet na zwolnienie tempa konsolidacji fiskalnej lub (co niestety na razie jest poglądem?z pogranicza fantastyki) zdadzą sobie sprawę z potrzeby rozsądnej, nakierowanej na pobudzanie wzrostu ekspansji budżetowej. Kiedy to może nastąpić?

Ze zmianą nastawienia unijni liderzy mogą czekać na pojawienie się sukcesów polityki Fedu w pobudzaniu gospodarki amerykańskiej, choć także w USA nie obejdzie się bez utrzymania dotychczasowej, stymulującej polityki fiskalnej (w kontekście zbliżającej się debaty nad tzw. fiskalnym klifem). Tylko czy impuls idący za QEternity okaże się na tyle silny, aby zagłuszyć pesymizm wiszący nad gospodarką strefy euro?

Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie