30.11.Warszawa (PAP) - Tygodniowy czas pracy bez zmian, wszystkie soboty wolne, możliwość wydłużania czasu pracy do 10 godzin dziennie i zachowanie dotychczasowego wynagrodzenia - to główne zmiany w Kodeksie Pracy przyjęte w czwartek przez Sejm. Ta decyzja oznacza poparcie propozycji rządu, o co - tuż przed głosowaniem - apelowała wiceminister pracy Irena Boruta. Za nowelizacją w tym kształcie głosowało 229 posłów, przeciw - 160, wstrzymało się - 22 posłów. Przypomnijmy: nowelizacja czekała na głosowanie blisko dwa miesiące. II czytanie odbyło się na początku września, zaś III czytanie w końcu września i zostało przerwane przez wicemarszałka Sejmu z powodu wątpliwości, jakie zgłosił Jan Lityński (UW) co do sposobu głosowania wniosków mniejszości. Wicemarszałek odesłał sprawę do rozstrzygnięcia przez komisje. Po wyborach kwestia skrócenia czasu pracy zniknęła z pola zainteresowania posłów wszystkich opcji. Także marszałek nie wprowadzał tego punktu do rozkładu głosowań. Wreszcie w połowie listopada, przepadł (m.in. głosami SLD i UW) wniosek o wprowadzenie trzeciego czytania nowelizacji Kodeksu Pracy pod obrady posiedzenia Sejmu. "Głosowanie SLD i UW wskazuje na rzeczywiste intencje tych ugrupowań prowadzące do zablokowania skracania czasu pracy w Polsce" - oświadczył wtedy Krzaklewski dziennikarzom. Długa i burzliwa historia projektu skrócenia czasu pracy znalazła swój finał w czwartek. W nowelizacji utrzymano obecne 42 godziny pracy w tygodniu i wprowadzono 52 dodatkowe dni wolne od pracy. W praktyce będą to przeważnie soboty (dziś ustawowo "wolnych sobót" mamy 39). Ale nie zawsze. Zgodnie z Kodeksem Pracy wszędzie tam, gdzie charakter pracy wymusza pracę w sobotę (np. w ruchu ciągłym, w handlu) pracownik odbiera sobie "pracujące soboty" w inny dzień tygodnia. Zapisano także, że pracodawca może podwyższyć pracownikowi dobowy wymiar czasu do 10 godzin. Ten dodatkowy czas - powyżej ósmej godziny pracy - nie jest pracą w godzinach nadliczbowych. Stworzenie pracodawcom możliwości wydłużania czasu pracy stało się konieczne w sytuacji, gdy ustawowo mamy pracować pięć dni w tygodniu, a więc o 13 dni krócej niż dotąd. Na rozliczenie utrzymanej przez posłów przeciętnej 42-godzinnej normy tygodniowej przy niższej liczbie dni pracy, firma ma trzy miesiące. W rzeczywistości, większość pracowników w Polsce pracuje już w systemie 5-dniowego, 40-godzinnego tygodnia pracy. Gwarantują im to układy zbiorowe, lub ustalenia zapisane w regulaminach pracy. Ilu pracowników pracuje według norm Kodeksu nie potrafią podać ani związki, ani pracodawcy, ani rząd. Według noweli, wprowadzenie 52 dodatkowych dni wolnych od pracy nie może spowodować obniżki dotychczasowego wynagrodzenia pracowników. To oznacza, że tam, gdzie pracownicy są wynagradzani np. za godzinę albo dzień pracy, pracodawca - by być w zgodzie z prawem - będzie musiał podwyższyć stawki. Nie zawsze sytuacja ekonomiczna firmy będzie na to pozwalać. Przed głosowaniem wyraźnie narastało napięcie wśród posłów i dziennikarzy. Marszałek Sejmu Maciej Płażyński na wniosek AWS zarządził przerwę, która sukcesywnie przedłużała się. Kiedy posłowie wrócili na salę, posypały się pytania do posła sprawozdawcy i przedstawicielki rządu. "Dlaczego chcemy zmienić rozwiązanie dotyczące dobowej normy czasu pracy (osiem godzin), przyjęte dekretem w 1918 r., po 150 latach niewoli?" - pytał Maciej Manicki (SLD). "I czy prawdą jest, że w przerwie dobito targu, gdzie za cenę poparcia przez UW budżetu AWS odpuścił 40-godzinny tydzień pracy?" - kontynuował. "Przecież to jest wierutne kłamstwo. Proszę państwa, czy naprawdę musicie powtarzać wszystko?" - mówił potem dziennikarzom Leszek Balcerowicz pytany o wypowiedź Manickiego. Szef klubu UW Jerzy Wierchowicz dodał, że w trakcie przerwy w czwartkowych obradach Sejmu "nawet nie było rozmowy z AWS". Jacek Rybicki (AWS) powiedział dziennikarzom: "rozmów o takich targach w ogóle nie było". Rzecznik klubu AWS Grzegorz Cygonik podkreślił, że wszystkie rozmowy, jakie AWS prowadzi z UW, np. w tym na temat Kodeksu Pracy, są rozdzielone od rozmów nad poparciem dla budżetu. W debacie poselskiej Jan Rulewski (niezal.) ujął się za pracownicami handlu: "czy są w stanie 10 godzin pracować na nogach w megasamach? Czy eksperci wydali opinię wtej sprawie?" Wątpliwość co do legalności wydłużenia czasu pracy do 10 godzin wyraził Adam Słomka (KND). Poseł sprawozdawca, Stanisław Szwed (AWS) odpowiedział, że nie wprowadzono 10-godzinnej normy czasu pracy. Nadal wynosi ona osiem godzin, a pracodawca, dla zachowania tygodniowej normy 42 godzin może np. przedłużać pracę przez kilka dni o 15 minut. Wiceminister Boruta przypomniała posłom dwuletnią historię batalii o zmianę Kodeksu Pracy w kwestii czasu pracy. Zgodnie z bardziej obszernym rządowym projektem nowelizacji Kodeksu, który jest w Sejmie po I czytaniu i trafił do komisji polityki społecznej rząd proponuje, by do 40-godznnego tygodnia pracy "dochodzić" przez 4 lata, co roku skracając go o pół godziny. W ten sposób 40 godzin w tygodniu pracowalibyśmy od 1 stycznia 2004 r. Uchwalona w czwartek nowela Kodeksu ma wejść w życie z pierwszym dniem miesiąca następującego po miesiącu ogłoszenia ustawy. Czy będzie to 1 styczeń 2001 r., czy 1 luty zależy od tego, kiedy zakończy się proces legislacyjny. Teraz nowelizacją zajmie się Senat.(PAP)