[b]To prawda, że na tle większości państw rozwiniętych mają dziś bardzo wysoki deficyt budżetowy. Ale dług publiczny jest wciąż dość niski. Według danych Kongresowego Biura Budżetowego (CBO) wyniesie on w tym roku 62 proc. PKB, a w 2020 r. sięgnie 86 proc. PKB.[/b]
Oficjalny dług USA w stosunku do PKB jest rzeczywiście relatywnie niski. Tyle że to nie oficjalny dług jest problemem, ale nieoficjalne, ukryte zobowiązania systemów emerytalnego i opieki zdrowotnej. W związku z tymi zobowiązaniami oficjalny dług będzie z czasem narastał w ekspresowym tempie. A skoro wiadomo to już dziś, to już dziś USA są bankrutem, a nie za 30 lat.
[b]Oficjalne dane są zupełnie bez znaczenia?[/b]
Tak, bo jest tylko kwestią definicji, co zalicza się do deficytu i długu publicznego, a co nie. Gdyby się zastosowało nieco inne słowa do określenia pewnych wydatków i przychodów, oficjalny dług mógłby być dowolnie wyższy lub niższy. Na przykład nasze federalne składki na ubezpieczenia społeczne kwalifikuje się jako podatki, a przecież można by je nazwać pożyczkami, bo zostaną zwrócone w postaci świadczeń. W ten sposób rząd angażuje się w kreatywną księgowość w stylu Enronu.
Tym, co się liczy, jest tzw. luka fiskalna, czyli dzisiejsza wartość wszystkich obecnych i przyszłych wpływów do budżetu i wydatków rządowych. W USA wynosi ona dziś 200 bln USD, czyli 1500 proc. PKB. [b]Z czego wynika ta luka?[/b]
Władze USA od sześciu dekad wznoszą piramidę finansową, która polega na tym, że coraz więcej pieniędzy bierze się od młodych, aby dać je starym, obiecując tym pierwszym, że kiedyś przyjdzie ich kolej w otrzymywaniu świadczeń. Ale doszło do tego – co było nieuniknione – że w wiek emerytalny zaczęło wchodzić pokolenie powojennego wyżu demograficznego. Gdy wszyscy ci ludzie zaczną pobierać świadczenia emerytalne i zdrowotne, będą one w dzisiejszych dolarach kosztowały około 4 bln rocznie (to blisko 1/3 PKB – red.). Wprawdzie gospodarka będzie rosła, ale nie w tempie, które sprawi, że to obciążenie stanie się nieistotne. Rząd będzie musiał albo drastycznie obciąć te świadczenia, albo nałożyć gigantyczne obciążenia podatkowe na młodych, którzy w efekcie stracą wszelką motywację do pracy, albo dodrukować pieniądze, aby pokryć swoje rachunki.