Chodzi między innymi o słowa Bena Bernankego, że w sytuacji, gdy w USA zaczną rosnąć oczekiwania inflacyjne albo nasilać się inflacja, władze monetarne nie będą miały alternatywy dla przeciwdziałania temu. Można więc przyjąć, że jeśli tylko w Ameryce pojawią się oznaki przyspieszenia wzrostu cen w gospodarce, inwestorzy zaczną się obawiać reakcji Fedu. Przyspieszający spadek wartości dolara, który w skali roku sięga już 14 proc. w relacji do koszyka najważniejszych walut, skłania do obaw, że inflacja niedługo też pojawi się w Ameryce. To zaś każe się spodziewać bliskiego końca spadkowej tendencji dolara, która jest w tym roku motorem napędowym ruchu w górę cen towarów. Jednocześnie w tym roku za ponad jedną czwartą zwyżek na giełdach odpowiadają spółki powiązane z rynkiem surowców.

W tym kontekście uwagę zwraca trwająca od połowy lutego słabość notowań miedzi na tle rynku towarów. Cena tego metalu ma za sobą drugi kolejny spadkowy miesiąc, podczas gdy surowce idą w górę ósmy kolejny miesiąc. Podobnie jak w poprzednich cyklach koniunkturalnych, tak i w tym rozpoczętym dwa lata temu, miedź potwierdziła swój doktorat z ekonomii. Warto przyjąć, że również teraz też tak będzie i jej słabość zwiastuje osłabienie koniunktury gospodarczej. Zresztą wyraźne przesłanki widać już teraz.

Indeks opisujący relacje pomiędzy pozytywnym zaskoczeniem i rozczarowaniami w przypadku dziesięciu najważniejszych państw świata spadł właśniedo 2,6 pkt, co oznacza, że w ostatnich trzech miesiącach bilans danych lepszych i gorszych od oczekiwań był praktycznie zerowy. Jeszcze w początkach marca indeks miał około 40 pkt. Jednocześnie do pięciu kolejnych tygodni, nigdy niewidzianych wcześniej w 5-letniej historii ankiety wśród aktywnie zarządzających funduszami inwestycyjnymi, wydłużyła się seria, w której żaden z badanych nie odważył się na ujemną ekspozycję na rynek akcji. Jednocześnie czwarty kolejny tydzień udział akcji w portfelach przekraczał 80 proc. – poziom uznawany przez kontrarian za alarmistyczny.

Na wyobraźnię przy tym działa osiągnięcie przez indeks cenowy S&P 500 rekordowego poziomu z lipca 2007 r. Dotarcie do tak silnego oporu stwarza idealne warunki do realizacji zysków z amerykańskich akcji. Ich siłę do tej pory determinuje zniżka dolara. Gdy ta się skończy (euro ma silny opór w rejonie 1,5 USD), będzie to działać na niekorzyść tamtejszych walorów.