Co Google wie o inwestorach?

Przyciągające setki tysięcy graczy masowe oferty publiczne akcji spółek Skarbu Państwa nie pozostają bez wpływu na ruch w Internecie. Akcjonariat obywatelski tam szuka informacji o prywatyzacji

Aktualizacja: 26.02.2017 18:14 Publikacja: 30.07.2011 07:32

Co Google wie o inwestorach?

Foto: Archiwum

Jeszcze zanim pojawią się oficjalne informacje na temat liczby inwestorów, którzy biorą udział w masowych ofertach publicznych, zainteresowanie sprzedawanymi na giełdzie akcjami można?zmierzyć za pomocą... Google Trends – jednej z usług najbardziej popularnej wyszukiwarki internetowej.

Za pomocą Google Trends można ustalić, jak często określona fraza jest wyszukiwana przez internautów w sieci. Google nie podaje konkretnej liczby, ale pozwala na stwierdzenie, jak rośnie zainteresowanie danym hasłem w pewnych okresach. Umożliwia również porównywanie popularności poszczególnych wyrazów.

Szukamy, bo coś zaczyna być popularne

Co Google Trends mówi o prywatyzacyjnych ofertach publicznych z ostatnich kilkunastu miesięcy?

W tym roku skala zainteresowania poszczególnymi firmami w dużej mierze odzwierciedlała różnice w liczbie chętnych na akcje spółek w ofercie publicznej. Na Jastrzębską Spółkę Węglową zapisy złożyło blisko 180 tys. osób. W przypadku wcześniejszej o kilka tygodni oferty Banku Gospodarki Żywnościowej zapisów było 77 tys. Liczba zapytań przez Google o informacje na temat JSW była zaś niemal dwukrotnie większa od tej, z jaką za pomocą tej samej wyszukiwarki zdobywano wiadomości o BGŻ.

Eksperci zajmujący się zarówno Internetem, jak i rynkiem kapitałowym są ostrożni w wyciąganiu wniosków.

– Ludzie zadają pytania wyszukiwarkom, bo coś zaczyna być popularne. Im bardziej takie się staje, tym więcej jest pytań. Taka spirala sama się nakręca – tłumaczy Michał Adamczyk z miesięcznika komputerowego „CHIP". Dodaje, że mechanizm odwzorowuje przede wszystkim „gorące medialnie okresy" w życiu poszczególnych spółek.

– Spółki częściej pojawiają się w mediach, co przekłada się na powszechne zainteresowanie. To, czym bombardują nas media, też częściej pojawia się w wyszukiwarkach – mówi Bartosz Sawicki, analityk TMS Brokers.

– Trudno ocenić, w jakim stopniu ministerstwo i media sprawiły, że o obu spółkach było dość głośno. Ta wrzawa wcale nie musi przekładać się na ostateczny wynik oferty – podkreśla z kolei Grzegorz Zalewski z DM BOŚ.

W Jastrzębiu chcieli wiedzieć więcej

PZU w okresie oferty publicznej interesowały się często osoby bez doświadczenia na rynku kapitałowym. Przy tym najwyraźniej spora grupa osób, które zainteresowały się zakupem akcji największego polskiego ubezpieczyciela, ostatecznie zrezygnowała z okazji do zarobku. Świadczy o tym fakt, że wzrost liczby wyszukiwań był zdecydowanie większy niż w przypadku oferty samej warszawskiej giełdy, która miała miejsce kilka miesięcy później, tymczasem zapisów na walory GPW było więcej niż na papiery PZU.

Na akcje ubezpieczyciela zapisało się 250 tys. inwestorów. Na akcje GPW było chętnych ponad 320 tys., ale nazwę tę wpisywano w wyszukiwarkę Google niemal o połowę rzadziej niż PZU. Na papiery Tauronu zapisało się 230 tys., a jednak i w tym wypadku mamy do czynienia z zainteresowaniem o blisko połowę mniejszym niż przy ofercie PZU.

Google pozwala określić również, gdzie w największym stopniu interesowano się ofertami publicznymi. W większości przypadków rozkład tego zainteresowania w całym kraju był zbliżony. Wyjątek: niedawna oferta JSW.

W tym wypadku zdecydowanie najwięcej zapytań pochodziło z macierzystego miasta firmy, Jastrzębia-Zdroju. Zważywszy, jak atrakcyjna była oferta skierowana do pracowników JSW, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że gwałtowny przyrost szukających informacji o spółce przez cały czerwiec był dziełem samych pracowników JSW i ich rodzin. – Jeśli tak rzeczywiście było, to zaskakujące, że ludzie musieli jeszcze gdzieś szukać informacji o tym. Jeśli ktoś pracuje w danej firmie i jest bezpośrednio zainteresowany akcjami pracowniczymi, to chyba już nie musi uzupełniać wiedzy, co chce kupić – zwraca uwagę Marcin Kiepas, analityk X-Trade Brokers.

Nie jest niespodzianką to, w jakich momentach inwestorzy najczęściej szukają informacji o „swoich" spółkach. Zwykle są dwa szczyty zainteresowania internautów: pierwszy przypadający na koniec okresu zapisów na akcje w ofercie publicznej i drugi – w dniu debiutu.

Ciekawość pozytywna czy negatywna?

Czy Google Trends daje miarodajny obraz zainteresowania ofertami publicznymi? Zdaniem Michała Adamczyka analizę trendów Google'a – jakkolwiek może ona dostarczyć interesujących spostrzeżeń – należy traktować bardzo ostrożnie. – Google Trends obrazuje przede wszystkim efekt kuli śnieżnej czy też rozprzestrzeniania się plotki – podkreśla redaktor naczelny miesięcznika „CHIP".

– Wstępne porównanie wypada dość korzystnie dla instrumentu Google'a, ale chyba jeszcze za wcześnie, by traktować to jako istotny czynnik przy analizowaniu ofert – mówi Grzegorz Zalewski z DM BOŚ. – W ostatnich latach na polskim rynku znacząco rośnie znaczenie analiz i być może wskazania Google Trends są tego pochodną.

Bartosz Sawicki dodaje jednak, że mechanizm Google'a nie informuje, jakiego rodzaju jest to zainteresowanie. – Trudno powiedzieć, czy ludzie szukają informacji na temat danej spółki powodowani ciekawością o charakterze pozytywnym czy negatywnym – wyjaśnia analityk TMS Brokers.

Jedna cecha Google Trends każe poważniej spojrzeć na ten instrument. Wyraźnie widać, że zainteresowanie poszczególnymi spółkami nie jest ściśle powiązane z liczbą informacji na ich temat w mediach. W wypadku analizowanych przez nas debiutów giełdowych liczba zapytań była mocno skorelowana z terminami i długością ofert publicznych. To zaś może świadczyć, że wraz z kolejnymi debiutami rosnąć będzie znaczenie informacji dostarczanych przez Google Trends.

Nie zawsze można mieć zaufanie do wyników

Jastrzębska Spółka Węglowa – jak wskazują wyniki Google Trends – jest popularna nie tylko w naszym kraju. Uwagę zwraca również to, że w ciągu minionego roku informacji o JSW szukało przez Google niemal tyle osób w Indiach, ile  w Polsce. Skąd to zainteresowanie? Trudno je łączyć z krótką wizytą w naszym kraju indyjskiego ministra ds. węgla, Śriprakaśa Dźaiswala, który pod koniec czerwca spotkał się z ministrem gospodarki Waldemarem Pawlakiem. Może jednak właśnie wizyta była efektem tego zainteresowania? Skoro Azjaci zainteresowali się jedną naszą spółką, to może podobnie było z innymi??Można by oczekiwać, że dowiemy się, ile razy w Pakistanie wpisywano w wyszukiwarkę Google hasła Puławy bądź Police. Przecież pakistańska firma Fatima Fertilizer przymierzała się do kupienia akcji tych zakładów. Chętnych do zbadania zainteresowania czeka rozczarowanie –?nazwa miasta w północno-zachodniej Polsce niczym nie różni się od wyrazu „policja" np. w  języku angielskim. Na tym nie koniec. Bez względu na to, co mieli na myśli wpisujący w wyszukiwarkę Google hasło „police", w ciągu ostatnich 12 miesięcy nie odnotowano dużej liczby zapytań z Pakistanu.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty