Święty Mikołaj nie próbuje nawet walczyć z trendem na GPW

Mijający tydzień stał pod znakiem pogłębienia przez indeks małych spółek dołka bessy. W tej sytuacji nawet ewentualne ożywienie koniunktury pod koniec grudnia raczej nie zmieni średnioterminowego trendu

Aktualizacja: 24.02.2017 00:46 Publikacja: 18.12.2011 18:54

Święty Mikołaj nie próbuje nawet walczyć z trendem na GPW

Foto: Archiwum

W tym roku wszystko w tradycyjnych zależnościach sezonowych wydaje się być odwrócone do góry nogami. Przykładowo lipiec, który tradycyjnie jest jednym z najbardziej udanych na GPW miesięcy, tym razem był słaby, potem krach zamiast w październiku miał miejsce już w sierpniu, a październik z kolei okazał się wyjątkowo korzystny dla inwestorów. Teraz z kolei mamy połowę grudnia, który jak dotąd zupełnie nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań.

Na wykresie prezentujemy model uśrednionego zachowania WIG w ostatnim miesiącu każdego z lat, począwszy od 1996 roku. Jak widać, statystycznie pierwsze osiem dni grudnia przynosiło zwyżkę indeksu średnio o prawie 3 proc. W ciągu owych ośmiu dni tym razem WIG nie tylko nie „wyrobił" historycznej normy, ale co gorsza stracił 2,6 proc. Na dodatek na tym zniżka się nie skończyła i po czwartkowym spadku jego strata od końca listopada sięgnęła już 6 proc.

Optymiści mogą jeszcze zakładać, że nie wszystko stracone. Ponowny rzut oka na historyczny model prowadzi do pocieszającego wniosku, że jest jeszcze szansa na drugą falę tradycyjnej grudniowej zwyżki, czyli właściwy rajd św. Mikołaja. Według popularnej definicji rajd ten obejmuje ostatni tydzień grudnia i coś w tym faktycznie musi być. W naszym modelu druga fala grudniowego wzrostu zaczynała się nawet jeszcze wcześniej – w okolicach 22.–23. dnia miesiąca. Od tego czasu WIG zyskiwał do końca roku średnio prawie 2 proc., czego dość przekonującym wytłumaczeniem jest zapewne window dressing, czyli podciąganie przez fundusze kursów akcji w celu podreperowania całorocznych wyników zarządzania.

Przy obecnej wysokiej zmienności notowań można więc zakładać, że mimo wszystko byki zmobilizują się do działania w drugiej połowie grudnia, a rajd św. Mikołaja wystartuje gdzieś w okolicach świąt.

Do przełomu jeszcze daleka droga

Pytanie tylko, czy nadejście św. Mikołaja – o ile faktycznie się ziści – będzie czymś więcej niż tylko krótkoterminowym pocieszeniem dla zmęczonych tegoroczną bessą posiadaczy akcji. Niestety w średnim terminie nic nie wskazuje na to, by nawet dynamiczna sezonowa zwyżka w końcówce grudnia miała doprowadzić do jakiegoś przełomu. Aby z punktu widzenia analizy technicznej WIG pokonał kluczowy poziom oporu, jakim jest szczyt z końca sierpnia (42 222 pkt), musiałby urosnąć z obecnych poziomów o ok. 12 proc. Gdyby założyć, że ma się to stać w trakcie rajdu św. Mikołaja, czyli do końca grudnia, to zwyżka ta musiałaby się odbyć w ciągu zaledwie dziewięciu sesji. To nie jest niemożliwe, ale takiego tempa wzrostu nie zanotowano nawet w trakcie odbicia po krachu w pierwszej połowie sierpnia. Bardziej już prawdopodobne byłoby, że św. Mikołaj dźwignie WIG w kierunku poziomów oporu, ale nie starczy mu już sił na przepchnięcie go przez tę barierę.

O ile jeszcze w przypadku WIG czy WIG20 możemy się bawić w rozważania na temat możliwości wyjścia górą z trwającego od sierpnia trendu bocznego, to na szerokim rynku sytuacja wygląda zdecydowanie gorzej. Tutaj rozważania takie ustępują miejsca obawom przed kontynuacją bessy. Świadczą o tym fakty. W mijającym tygodniu indeks sWIG80, odzwierciedlający koniunkturę na rynku licznych małych spółek, przebił wrześniowe dołki i znalazł się tym samym najniżej od kwietnia 2009 r. Skala spadku od tegorocznego szczytu przekroczyła 35 proc. Czego trzeba jeszcze więcej, by udowodnić, że na szerokim rynku mamy nadal bessę?

Dla czytelników „Parkietu" taki obrót spraw nie powinien być wielkim zaskoczeniem, bo już w minionych tygodniach alarmowaliśmy o załamaniu wskaźników siły relatywnej małych spółek oraz o tym, że sWIG80 jest w formacji przypominającej trójkąt zniżkujący. Jeśli taka interpretacja była właściwa, to ostatnie dni przyniosły wybicie w dół z tej formacji. Siła tego wybicia nie jest oczywiście porównywalna do przeceny w pierwszej połowie sierpnia, ale nowe dołki są jednak faktem, który przekłada się na wartość portfeli posiadaczy akcji. Zwolennicy optymistycznego scenariusza mogą się jeszcze pocieszać, że dołek został ustanowiony „tylko" w cenach zamknięcia, natomiast w ujęciu intraday jest jeszcze szansa na obronę poziomu wsparcia (leży na wysokości 8282 pkt).

Nowe minima mamy zresztą nie tylko w gronie małych firm. Wystarczy przypomnieć o tym, co stało się z notowaniami KGHM, czyli spółki mającej największy wpływ na WIG20. Siłę czwartkowej panicznej reakcji na szczegóły proponowanego podatku od kopalin można w dużym stopniu tłumaczyć tym, że w trakcie owego reagowania doszło do przełamania wsparcia wyznaczonego przez październikowy dołek. Z jednej więc strony przedświąteczny „prezent" ze strony Ministerstwa Finansów sprowokował atak na wsparcie, a z drugiej przebicie tego wsparcia jeszcze bardziej wzmocniło reakcję na propozycje resortu.

Zdołowana roczna dynamika

Wróćmy jeszcze do szerokiego rynku. Warto zastanowić się, co pod względem fundamentalnym może oznaczać utrzymująca się w okolicach -30 proc. roczna dynamika sWIG80. Co gorsza, jeśli nie nadejdzie korekta w postaci rajdu św. Mikołaja i/lub efektu stycznia, owej dynamice będzie groził spadek do jeszcze niższych wartości, bo poziom odniesienia (czyli wartości indeksu sprzed roku) ciągle się podnosi. Sytuację taką można interpretować jako oznakę, że inwestorzy nie zakończyli jeszcze procesu dyskontowania spowolnienia gospodarczego, które zwykle w dotkliwy sposób przekłada się na wyniki finansowe małych spółek.

Można by argumentować, że tak głęboko ujemna dynamika sWIG80 świadczy o histerycznym przereagowaniu inwestorów, bo kondycja polskiej gospodarki jest niezła – w październiku roczna dynamika produkcji przemysłowej nie tylko nie była ujemna, ale była na przyzwoitym poziomie +6,5?proc., a szacunki ekonomistów mówią, że w listopadzie obniżyła się niewiele, do nieco poniżej 6 proc. (oficjalne dane poznamy w poniedziałek). Co prawda, dane o produkcji potrafią?być dość chwiejne z miesiąca na miesiąc, ale?nawet trzymiesięczna średnia krocząca (służąca do wygładzenia danych) wynosi wciąż +7,4?proc. To by świadczyło o skrajnym rozstrzale?między sytuacją na rynku akcji a realną gospodarką.

Co wróży giełda gospodarce?

Niestety argument ten bardzo słabnie, jeśli przyjrzymy się, jak pod tym względem wyglądały poprzednie bessy na GPW. Poprzednio roczna dynamika sWIG80 (a wcześniej jego poprzednika – indeksu WIRR) znalazła się w okolicy -30 proc. w maju 2008 r., lipcu 2001 r. oraz w czerwcu 1998 r. Ile wynosiła w tych miesiącach roczna dynamika produkcji przemysłowej? Było to odpowiednio: +6,2 proc., -1,6 proc. oraz +6,0 proc. (dane po wygładzeniu za pomocą trzymiesięcznej średniej). Widać więc, że jedynie w jednym z tych historycznych przypadków porównywalnej do obecnej skali bessy na rynku małych firm towarzyszyła już recesja w przemyśle. Pozostałe dwa przypadki (V 2008 i VI 1998) niewiele odbiegały natomiast od obecnej sytuacji, co sugeruje, że raczej nie mamy do czynienia ze zjawiskiem anormalnym ani z przereagowaniem ze strony inwestorów, bo tak po prostu bywało także w przeszłości.

Znamienne jest jednocześnie to, co później stało się z dynamiką produkcji. W owych dwóch przypadkach, kiedy recesji w przemyśle nie było wówczas jeszcze widać, jej nadejście było jedynie kwestią czasu. Roczna dynamika produkcji (wygładzona) spadła w końcu poniżej zera w listopadzie 2008 r. oraz w listopadzie 1998 r., czyli odpowiednio sześć i pięć miesięcy później. Czyli innymi słowy, taka jak obecnie skala załamania kursów małych spółek z około półrocznym wyprzedzeniem zapowiadała recesję w przemyśle. Ponieważ do -30 proc. dynamika sWIG80 spadła już we wrześniu tego roku (i od tej pory nie może się podnieść), to można szacować, że recesji w przemyśle można się spodziewać gdzieś w okolicach lutego–marca 2012 r.

Problem ze stopami

Podniesieniu się indeksu sWIG80 z upadku przeszkadza jednocześnie to, że na drodze do wyjścia gospodarki z opresji stoją stopy procentowe. Stawki Wibor, stanowiące punkt odniesienia dla kredytów dla klientów banków, dobiły właśnie do poziomu 5 proc. (tłumaczy się to niechęcią banków do udzielania sobie pożyczek na dłuższe terminy, co zniekształca stawki Wibor). Uporczywa inflacja (w listopadzie jej roczne tempo sięgnęło 4,8 proc.) powstrzymuje Radę Polityki Pieniężnej przed obniżką oficjalnych stóp procentowych. To zła wiadomość, bo w przeszłości bessy na GPW kończyły się dopiero w warunkach spadku stóp do wielomiesięcznych minimów.

Poprzednio, na jesieni 2008 r., RPP zaczęła ciąć koszty pieniądza wraz z załamaniem cen surowców na świecie, w tym kluczowej dla inflacji ropy naftowej. Pytanie tylko, czy teraz można się spodziewać złagodzenia presji inflacyjnej według takiego samego scenariusza, skoro do repertuaru amerykańskiego Fedu weszło drukowanie pieniędzy, które rozlewają się po rynkach surowcowych, podtrzymując poziom cen? Rosną też oczekiwania na włączenie prasy drukarskiej przez Europejski Bank Centralny.

Ręce członków RPP wiąże jednak nie tyle wzrost cen surowców (bo np. ceny ropy naftowej są od początku roku jedynie na niewielkim plusie), ile raczej osłabienie złotego, które podraża import. Cena ropy wyrażona w złotych pokonała szczyt z 2008 r. i bije ostatnio rekordy, co tłumaczy, dlaczego kierowcy łapią się za głowę na stacjach paliw i dlaczego inflacja nie chce maleć.

Wydaje się, że dopiero definitywny koniec kryzysu w strefie euro (np. spowodowany wejściem do akcji EBC) mógłby zatrzymać osłabianie się wrażliwego na awersję do ryzyka złotego, co zlikwidowałoby z kolei presję na wzrost inflacji w naszym kraju. Wtedy dopiero otworzyłoby się pole do obniżek stóp. Do tego jednak chyba ciągle daleka droga. Jedyne, co pociesza w tej sytuacji, to oczekiwany bardzo pozytywny wpływ słabnącego złotego na polski eksport. Dzięki temu może uda się „zbuforować" wpływ rozkręcającej się recesji w strefie euro.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty