Notowania Komputronika od trzech lat poruszają się w trendzie spadkowym. W piątek za akcję płacono nieco ponad 4 zł, czyli o niemal jedną trzecią mniej niż na początku 2018 r. Inwestorzy zastanawiają się, czy w tym roku obrotowym (zaczął się w kwietniu) handlowa spółka wypracuje dobre wyniki. Dane za I kwartał dowodzą, że sytuacja w branży nadal jest trudna.
Szanse i wyzwania
Z jednej strony firmom handlującym sprzętem IT sprzyja relatywnie wysoki popyt na sprzęt, oprogramowanie i usługi informatyczne. Ma to związek ze stosunkowo niskim (w porównaniu z pozostałymi krajami Unii Europejskiej) nasyceniem sprzętem IT gospodarstw domowych. Do tego dochodzi popyt ze strony firm i instytucji sektora publicznego w związku z wykorzystywaniem funduszy unijnych. Z drugiej jednak strony branża zmaga się z ograniczeniem ubezpieczeń kredytów kupieckich przyznawanych przez dostawców (na skutek wzrostu ryzyka związanego z podatkiem VAT) oraz ograniczaniem finansowania przez banki. Na to wszystko nakłada się agresywna polityka cenowa konkurentów i narastająca presja na płace. W efekcie firmom trudno jest wypracowywać atrakcyjne marże.
Komputronik I kwartał roku 2018/2019 zamknął pod kreską. Na poziomie brutto strata wyniosła prawie 0,4 mln zł i była zgodna z oczekiwaniami zarządu. Przychody były nieco niższe niż rok temu. Zarząd tłumaczy to rezygnacją z niskomarżowych transakcji hurtowych. Przyznaje również, że firma nie uzyskała odpowiednio długich terminów płatności u części dostawców, w efekcie czego, ze względów płynnościowych, zrezygnowała z niektórych transakcji. W I kwartale jej marża handlowa wyniosła 10,7 proc. wobec 10,5 proc. w analogicznym okresie roku ubiegłego.
Co zrobią akcjonariusze?
Rynek IT w Polsce rośnie, ale w segmencie laptopów w ostatnich miesiącach widać zaskakująco mocny spadek. Komputronik podkreśla, że mimo tych niesprzyjających trendów udało mu się uzupełnić powstałą lukę sprzedażą innych grup towarowych (m.in. RTV, AGD, GSM, dom i ogród).
Komputronik zadebiutował na warszawskiej giełdzie w 2007 r. Po dziesięciu latach próbę zdjęcia spółki z parkietu podjęła rodzina Buczkowskich, czyli największy akcjonariusz. W wezwaniu najpierw oferowała 6,5 zł, a potem (była do tego zobligowana przepisami) podniosła cenę do 7,18 zł. Nie udało jej się skupić zamierzonej liczby akcji i wezwanie nie doszło do skutku.