Choć teoretycznie telefonia stacjonarna to rynek schyłkowy, to – jak się okazuje – zasady panujących na nim rozliczeń dotyczą bardzo wielu firm, w tym także giełdowych.

Największym operatorem telefonii stacjonarnej pobierającym opłaty od innych operatorów jest Orange Polska.Telekom poparł wprowadzenie symetrycznej stawki, ale uważa, że UKE źle wyliczył jej wysokość i powinna być wyższa. Konkretna propozycja nie pada, ale Orange wskazuje na wyliczenia Komisji Europejskiej, które są niemal dwukrotnie wyższe. Orange obawia się też, że UKE nie uda się sprawić, że regulacja obejmie wszystkie podmioty do 1 stycznia 2019 r., od kiedy to obowiązywać mają nowe stawki. Uważa, że regulator powinien wyznaczyć nową, bardziej realistyczną datę, aby zapobiec nadużyciom. „Pamiętać trzeba, że podstawą działania nieuczciwych operatorów jest zawsze asymetria rozliczeń" – napisał operator w stanowisku. Wskazuje również, że na liście firm objętych regulacją nie ma około 20 podmiotów, z którymi wymienia ruch w sieci stacjonarnej.

Argument nadużyć pojawia się też m.in. w stanowisku Netii.

Polkomtel (Grupa Cyfrowy Polsat) oraz P4 (Play Communications) zgłosiły również zastrzeżenie innego typu. Firmy uważają, że UKE nie może nałożyć na nie obowiązków regulacyjnych. P4 wskazuje, że nie może wpływać na rozliczenia podmiotów korzystających z jego sieci, a Polkomtel uderza w UKE, twierdząc, że przeprowadzone konsultacje to pozory. Wiele dużych telekomów zgłosiło zastrzeżenia co do podstawy prawnej regulacji czy metodologii ustalenia stawki FTR. Postuluje się albo odstąpienie od regulacji, albo powtórne konsultacje.

T-Mobile Polska podniósł, że na regulacji stracą małe i średnie firmy. Wyliczył, że wartość całego rynku spadnie o 300 mln zł. ziu