Na początku tygodnia uwagę inwestorów przyciągało spotkanie producentów ropy w rosyjskim Petersburgu, podczas którego Arabia Saudyjska zadeklarowała zamiar obniżenia eksportu surowca. Pozytywnym akcentem były też obietnice Kuwejtu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich o zamiarze dalszych cięć produkcji – jest to istotna deklaracja zwłaszcza ze strony ZEA, które zaledwie w nieco ponad połowie wypełniły zobowiązania wynikające z porozumienia narzucającego limity wydobycia ropy naftowej w krajach OPEC i niektórych państwach non-OPEC.

Jednak w późniejszych dniach jeszcze więcej dynamiki na rynek tego surowca wprowadziły informacje ze Stanów Zjednoczonych, gdzie pojawiły się zaskakujące dane dotyczące zapasów ropy. Jeszcze we wtorek w raporcie Amerykańskiego Instytutu Paliw (American Petroleum Institute, API) podano, że we wcześniejszym tygodniu zapasy w USA spadły o imponujące 10,2 mln baryłek, podczas gdy oczekiwano zniżki o niecałe 3 mln baryłek. Tymczasem dzień później instytutowi wtórował Departament Energii USA, który na podstawie większej ilości dostępnych danych ostatecznie ustalił, że spadek ten wyniósł 7,21 mln baryłek, do poziomu 483,42 mln baryłek. Dodatkowo zaskoczeniem dla inwestorów był kolejny spadek zapasów benzyny (o 1,02 mln baryłek, do poziomu 230,2 mln baryłek), podczas gdy oczekiwano jego wzrostu.