Co więcej, dzięki posiadanym magazynom, rurociągom oraz innej infrastrukturze logistycznej stwarza coraz większą konkurencję dla pozostałych firm działających na rynku.

PKN Orlen unika odpowiedzi, czy i o ile zwiększył w tym roku handel paliwami pochodzącymi od innych producentów oraz jaką ma w tym zakresie strategię na przyszłość. Przyznaje, że w minionym roku obserwowano nad Wisłą zasadniczą zmianę bilansu rynku paliwowego. Wszystko za sprawą wprowadzenia przez rząd nowych regulacji, zwłaszcza tzw. pakietu paliwowego, dzięki któremu udało się wyeliminować działalność szarej strefy w tym segmencie rynku. – Pozytywne skutki zmian prawnych były wyraźnie widoczne od sierpnia ubiegłego roku w postaci przejmowania nielegalnego importu przez krajowych producentów oraz wzrostu popytu na paliwa dystrybuowane przez legalnych dostawców. Grupa kapitałowa Orlen dzięki dostępności aktywów rafineryjnych w Polsce, Czechach i na Litwie oraz dzięki rozbudowanej infrastrukturze logistycznej ma szerokie możliwości reagowania na zmieniające się otoczenie rynkowe – twierdzi biuro prasowe PKN Orlen. Dodaje, że szczególnym przypadkiem w handlu paliwami są Niemcy, gdzie koncern posiada dużą sieć detaliczną (580 stacji), a nie ma własnej rafinerii. Dlatego kupuje tam paliwo od dostawców zewnętrznych.

Na duże trudności w ustaleniu, jaka część paliw sprzedawanych przez PKN Orlen i Grupę Lotos w Polsce pochodzi z importu, wskazują analitycy. – Szacowanie wolumenów paliw płynnych importowanych do Polski przez krajowe rafinerie jest niezmiernie trudne, gdyż koncerny nie ujawniają prawie żadnych danych z tym związanych. Wiadomo jednie, że Grupa Lotos w tym roku do minimum ograniczyła eksport oleju napędowego, co może świadczyć o mocno rosnącym zapotrzebowaniu na niego zgłaszanym przez krajowy rynek – mówi Krzysztof Pado, analityk DM BDM. Jego zdaniem to przede wszystkim efekt ograniczenia działalności szarej strefy. Następstwem tego dla krajowych rafinerii jest także większa opłacalność sprzedaży paliw w Polsce niż na rynkach zagranicznych.