Sięgnięcie przez Jastrzębską Spółkę Węglową już na początku 2020 r. po pieniądze odłożone na czarną godzinę mocno zaniepokoiło rynek. Sygnały pogarszania się sytuacji u największego w Unii Europejskiej producenta węgla koksowego – w ślad za spadkiem cen tego surowca – widać było już jednak znacznie wcześniej. Efektem tego były też topniejące notowania spółki – w całym 2019 r. wartość firmy na warszawskiej giełdzie stopniała o 68 proc. To oznacza, że z kapitalizacji JSW wyparowało w tym czasie ponad 5 mld zł. Analitycy przyznają, że są powody do niepokoju, ale spółka ma szansę poradzić sobie z kryzysem.
Spokój do wyborów?
JSW utworzyła fundusz stabilizacyjny w 2018 r. Miała po niego sięgnąć w razie potrzeby ratowania płynności finansowej. Na koniec września 2019 r. spółka odłożyła tam w sumie 1,86 mld zł. Okazuje się, że pieniądze przydadzą się już w tym roku. Zarząd JSW zapowiedział, że wyciągnie z funduszu 700 mln zł, z czego już w lutym 300 mln zł.
– Alternatywą było przełożenie wypłaty górnikom 14. pensji z lutego na inny termin. To jednak spowodowałoby ogromne niepokoje społeczne. Dlatego zarząd sięgnął po oszczędności, a w zamian ma zapewnienie, że do wyborów prezydenckich załoga nie będzie robić problemów partii rządzącej, wysuwając roszczenia o podwyżki płac – słyszymy od jednego ze związkowców z jastrzębskiej spółki.
Jak na razie wniosków o wzrost wynagrodzeń w JSW faktycznie nie ma, chociaż o 12-proc. podwyżki walczą związki zawodowe z bratniej Polskiej Grupy Górniczej. – W JSW nie są prowadzone rozmowy na temat podwyżek płac ani na temat wypłaty dodatkowych świadczeń – informuje Sławomir Starzyński, rzecznik JSW.