Magia cykliczności na GPW wróży rekord wszech czasów

Na przestrzeni 2021 roku można oczekiwać dalszej wspinaczki WIG na nowe wielomiesięczne – a może nawet wieloletnie – szczyty, jeśli wierzyć cyklowi, który na GPW przewija się nieustannie od ćwierć wieku.

Aktualizacja: 20.12.2020 08:12 Publikacja: 20.12.2020 00:01

Foto: GG Parkiet

Końcówka roku to dobra okazja, by powrócić do tematu powtarzającego się od lat cyklu na warszawskiej giełdzie, zwanego czasem cyklem Kitchina. Trzeba przyznać, że wybuch pandemii i lockdown gospodarek nieco zachwiały trafnością tej koncepcji, ale mimo to nie wyrzucajmy jej tak szybko do przysłowiowego kosza.

Przypomnijmy ogólną ideę – rzecz w tym, że od lat na GPW da się zaobserwować pewien w miarę regularny układ dołków i szczytów. Na naszych wykresach poddajemy go dokładnej analizie. Na pierwszej ilustracji prezentujemy wyidealizowany przebieg cyklu. Widoczna tu sinusoida to efekt naszych zoptymalizowanych obliczeń mających na celu jak najlepsze dopasowanie szczytów i dołków. Zaznaczmy, że punktem wyjścia do tej optymalizacji był dla nas dołek bessy z 2009 roku.

Z istotniejszych kwestii wymagających poruszenia jest to, że ta wyidealizowana koncepcja cyklu wymusza niejako podzielenie rekordowo długiej hossy z lat 2001–2007 na pół i traktowanie tych „połówek" jako bardziej reprezentatywnych. Takie techniczne założenie utrzymujemy również przy dalszych obliczeniach.

Porównanie wyidealizowanego cyklu z rzeczywistymi terminami szczytów i dołków pokazuje, że o ile, średnio rzecz biorąc, ta koncepcja wydaje się uzasadniona, to w poszczególnych przypadkach zdarzają się mniejsze lub większe odchylenia od ideału. Z takim silnym odchyleniem mieliśmy zresztą do czynienia w ostatnich kilkunastu miesiącach.

W połowie 2019 roku pisaliśmy, że teoretycznie dołek omawianego cyklu powinien mieć miejsce gdzieś na jesieni tamtego roku (aczkolwiek mieliśmy do tych wniosków zastrzeżenia płynące z zupełnie innej sfery, jaką jest cykl monetarny w USA – to już inna historia). W praktyce wybuch pandemii i lockdown gospodarek przesunął definitywny dołek aż o jakieś pół roku, do marca br. Swoją drogą to pewna nauczka na przyszłość, według której dno cyklu musi się ukształtować w atmosferze pewnej paniki i gwałtownej przeceny.

Ile trwa cykl

Ponieważ wyidealizowana sinusoida widoczna na pierwszym wykresie jest tylko mocno orientacyjnym podejściem do tematu, to przejdźmy do bardziej szczegółowej analizy. Na drugim wykresie prezentujemy rzeczywiste parametry opisujące cały cykl. Są trzy takie parametry: (a) odległość (czas) między kolejnymi dołkami bessy, (b) odległość między kolejnymi szczytami hossy, (c) odległość między dołkami i następującymi po nich szczytami, czyli czas trwania kolejnych fal hossy.

Wymarzoną sytuacją każdego inwestora byłaby stała wartość tych trzech parametrów, przekładająca się na perfekcyjną regularność, z której z kolei płynęłyby idealne sygnały kupna i sprzedaży. W praktyce niestety doskonały wzorzec nie istnieje, więc poszczególne parametry mniej lub bardziej odchylają się od swych średnich wartości.

Nie licząc wyjątkowo wydłużonego cyklu z lat 2001–2007 (który jak wspomnieliśmy na potrzeby obliczeń dzielimy na pół), okres między kolejnymi dwoma dołkami bessy na GPW okazał się tym razem rekordowo długi – wyniósł 50 miesięcy i był nieco dłuższy niż w poprzednim epizodzie (2011–2016). Średnia z wszystkich historycznych przypadków to z kolei 43 miesiące. Można zatem orientacyjnie szacować, że kolejny cykliczny dołek bessy na GPW, rozumiany jako spadek WIG do co najmniej kilkuletniego minimum, powinien mieć miejsce w okolicach... jesieni 2023 roku.

Oczywiście ten szacunek dotyczy samego punktu kulminacyjnego przyszłej przeceny. Na razie dużo ważniejsza jest odpowiedź na pytanie o to, kiedy będziemy mieli do czynienia z końcem obecnej, trwającej od marca fali hossy. W celu oszacowania terminu musimy sięgnąć po pozostałe dwa parametry.

Czekanie na szczyt

Zacznijmy od odległości między kolejnymi szczytami. Historycznie wynosiła ona od zaledwie 22 do aż 88 miesięcy, choć po umownym podzieleniu najdłuższego cyklu na pół, maksymalny dystans to 47 miesięcy. Średnia z kolei to w zaokrągleniu 40 miesięcy (co ciekawe dokładnie tyle wynosi modelowa długość cyklu Kitchina).

Owe 40 miesięcy odmierzone od ostatniego szczytu hossy (styczeń 2018 r.) daje... maj 2021 roku jako potencjalny termin kolejnego szczytu na GPW. Cofnijmy się na chwilę do pierwszego wykresu – właśnie w tym punkcie wypada najwyżej położony punkt wyidealizowanej sinusoidy.

To zaskakująco bliski termin, ale zanim go pochopnie ogłosimy, przyjrzyjmy się jeszcze ostatniemu, być może najważniejszemu parametrowi w obecnej sytuacji, czyli odległości od dołka do szczytu hossy. Historycznie wynosiła ona od 19 do 41 miesięcy, średnio ok. 31 miesięcy. Odmierzenie tego przeciętnego dystansu od marcowego dołka daje dopiero... październik 2022 roku jako potencjalny termin kolejnej górki na GPW.

Na wykresie oprócz tego terminu zaznaczamy również cały przedział, w jakim mógłby się ukształtować szczyt, biorąc pod uwagę historyczne odchylenia od wspomnianych 31 miesięcy. Ów przedział zaczyna się w październiku 2021 i kończy w sierpniu 2023.

Rok rekordów?

Na trzecim wykresie bierzemy jeszcze pod lupę poszczególne cykliczne fale hossy. Wydaje się, że z obecnych poziomów istnieje ciągle potencjał, zarówno jeśli chodzi o zasięg, jak i czas trwania zwyżki WIG, zanim nadejdzie kolejna cykliczna bessa sprowadzająca indeks do co najmniej kilkuletniego minimum. Oczywiście tej diagnozy nie należy nadinterpretować jako gwarancji niczym niezmąconej sielanki. Historyczne ścieżki pokazują, że korekty sprowadzające WIG do kilkumiesięcznych minimów w ramach hossy są czymś normalnym. Nasza analiza dotyczy dużych, nadrzędnych ruchów, a nie mniejszych, krótkoterminowych wahań.

Reasumując, krach wywołany przez pandemię przejściowo zaburzył tradycyjną cykliczność na GPW, ale już hossa trwająca od marcowego dołka doskonale wpisuje się w koncepcję owego cyklu. Precyzyjne wyznaczenie kolejnego szczytu hossy przed nadejściem cyklicznej bessy to zadanie obarczone dużym błędem – więc nie chcemy podawać jednego sztywnego terminu – ale bardzo prawdopodobne wydaje się, że na przestrzeni przyszłego roku zobaczymy nowe wielomiesięczne maksima WIG, a może nawet atak na rekord z 2007 r., którego nie udało się sforsować w poprzednim cyklu, na początku 2018 roku.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych