Podatki w dół, indeksy w górę

W czwartek główne indeksy na Wall Street szły w górę od początku notowań, nie czekając na informacje z Izby Reprezentantów.

Publikacja: 18.11.2017 11:56

Podatki w dół, indeksy w górę

Foto: Bloomberg

Wszystko wskazuje na to, że przyjęcie przez Izbę Reprezentantów ustawy reformującej amerykański system podatkowy zakończy, a przynajmniej powstrzyma, spadkową korektę, widoczną od kilku dni na większości parkietów.

Wall Street ożyła

Amerykańscy inwestorzy najwyraźniej wierzyli, że ich reprezentanci przyjmą długo zapowiadany i przygotowywany projekt wielkiej reformy podatkowej, która według zapewnień Donalda Trumpa ma uszczęśliwić niemal wszystkich i zapewnić silny i trwały wzrost gospodarczy. W czwartek główne indeksy na nowojorskim parkiecie szły w górę już od początku notowań, nie czekając na informacje z Izby Reprezentantów. S&P500 i Dow Jones zyskały po 0,8 proc. i była to największa sesyjna zwyżka od prawie trzech tygodni. W końcówce handlu można było co prawda dostrzec niewielkie cofnięcie, ale prawdopodobnie nie będzie ono mieć większego wpływu na nastroje i w kolejnych dniach można liczyć na kontynuację „nieustającej" hossy. Ma ona zresztą wsparcie w postaci dobrych danych makroekonomicznych oraz w wynikach amerykańskich spółek. Na razie nie ma więc powodów do obaw, choć losy podatkowej reformy będą się ostatecznie ważyć w Senacie, którego decyzji nie sposób z całą pewnością przewidzieć ze względu na kruchą przewagę republikanów oraz wątpliwości, jakie wśród niektórych z nich budzą proponowane zmiany. Ta niepewność może stanowić pewną przeszkodę na drodze do pełnego rozwinięcia się giełdowego optymizmu.

parkiet.com

Prawdopodobne zakończenie spadkowej korekty na Wall Street powinno się także przyczynić do poprawy nastrojów na pozostałych giełdach. Odreagowanie pojawiło się w miniony czwartek na parkiecie we Frankfurcie, gdzie DAX powrócił powyżej 13 tys. punktów, po serii ośmiu spadkowych sesji. Obrona tego poziomu powinna dodać europejskim bykom sił i ochoty do podjęcia próby kontynuacji zwyżki, choć na rychły test niedawnego historycznego rekordu raczej nie ma co liczyć. Dobre dane z gospodarki strefy euro nie robią już na inwestorach wielkiego wrażenia, a poważniejszym impulsem wzrostowym mogłoby się stać osłabienie euro, na co na razie się nie zanosi.

Surowce zaszły za daleko

Wszystko wskazuje na to, że trwający od końca czerwca rajd na rynku surowców wchodzi w fazę „zasłużonej" korekty. Zgodny do niedawna chór optymistów zaczęły zagłuszać coraz liczniej pojawiające się opinie kwestionujące fundamentalne podstawy hossy. Wśród nich znajdziemy powątpiewanie w utrzymanie dotychczasowej dynamiki globalnego wzrostu gospodarczego w kolejnych latach, obawy wynikające z prawdopodobnego chłodzenia chińskiego boomu inwestycyjnego oraz zwiększonej dbałości o środowisko, czyli ograniczanie rozwoju najbardziej „trujących" sektorów przemysłu, poglądy mówiące o tym, że przedłużenie przez OPEC porozumienia w sprawie limitów wydobycia jest już w pełni zdyskontowane, w przeciwieństwie do rosnącej aktywności na amerykańskich złożach łupkowych. Czyje racje ostatecznie przeważą, na razie trudno przewidzieć, ale nie ulega wątpliwości, że nastroje na giełdach towarowych uległy pogorszeniu. CRB Index po dotarciu w pierwszych dniach listopada do poziomu najwyższego od dziewięciu miesięcy znalazł się w miniony czwartek o 2 proc. niżej, zatrzymując się na najbliższym wsparciu. Nowy tydzień może więc przynieść rozstrzygnięcie w kwestii dalszego kierunku ruchu indeksu. Poprzednia korekta z przełomu września i października także wyczerpała swój potencjał po spadku o 2 proc., ale zasięg wcześniejszej, lipcowo-sierpniowej, wyniósł 4 proc.

O tym ile tym razem „ugrają" niedźwiedzie, zdecyduje najpewniej sytuacja na rynku ropy naftowej. Do posiedzenia OPEC pozostały niecałe dwa tygodnie, a przecieków i spekulacji jak na lekarstwo. W przypadku WTI spadkowy bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia wyniósł o 3 proc., a od szczytu z 6 listopada zniżka sięgnęła 4 proc. Najbliższej próby obrony należałoby się spodziewać jeszcze nieco niżej, w okolicach 54 dol. za baryłkę. Oczywiście nie można wykluczyć, że jeszcze przed spotkaniem przedstawicieli kartelu cena surowca wróci do wspomnianego szczytu, a być może dojdzie nawet do próby ataku na 60 dol., ale nadzieje na trwałe przebicie tego poziomu wydają się raczej niewielkie. Taki scenariusz byłby bardziej prawdopodobny, gdyby doszło do eskalacji konfliktów na Bliskim Wschodzie.

W miniony piątek minął miesiąc od rozpoczęcia korekty na rynku miedzi. W tym czasie notowania kontraktów na ten metal poszły w dół o prawie 6 proc. Skala zniżki nie jest więc zbyt duża, ale warto zauważyć, że to już druga taka fala spadków w niewielkim odstępie. Nie dalej jak we wrześniu kontrakty straciły ponad 7 proc. Trwająca od prawie dwóch lat fala hossy zaczyna więc wyraźnie się chwiać i przypomina to trochę obrazek sprzed roku, gdy pierwsze rysy pojawiły się w listopadzie, a ochłodzenie nastrojów trwało aż do maja obecnego roku. W przypadku miedzi wszystko zależeć będzie rzecz jasna od Chin i ich polityki gospodarczej po niedawnym zjeździe KPCh. Ostatnie dni przyniosły także wyraźną przecenę sporej części pozostałych metali przemysłowych, głównie niklu, ołowiu i cynku oraz w mniejszym stopniu aluminium. Notowania złota utknęły w okolicach 1280 dol. za uncję, gdzie przebywają już od prawie miesiąca, spokojnie przyglądając się temu, co dzieje się z dolarem.

Emerging markets niezdecydowane

Pierwsza połowa minionego tygodnia stała pod znakiem kontynuacji spadkowej korekty, drugiej już na przestrzeni miesiąca. Ta pierwsza, rozpoczęta 16 października, zabrała indeksowi MSCI Emerging Markets 2,5 proc., obecna, trwająca od 6 listopada, uszczknęła niemal tyle samo. Obie zakończyły się dynamicznym zwrotem sytuacji. W miniony czwartek indeks bez widocznych powodów poszedł w górę o ponad 2 proc. Jeśli przyjąć, że powodem pogorszenia się nastawienia globalnego kapitału do rynków wschodzących były obawy przed niewypłacalnością Wenezueli, potwierdzone decyzją agencji Standard & Poor's, uznającą ten kraj za częściowo niewypłacalny, to podpisane w środę porozumienie z Rosją w sprawie restrukturyzacji wenezuelskiego długu może stanowić wyjaśnienie czwartkowego skoku indeksu MSCI EM. W ciągu ostatnich pięciu sesji (do minionego czwartku) zniżkowały indeksy giełdowe niemal wszystkich państw zaliczanych do grupy wschodzących, ale akurat parkiety Ameryki Południowej nie ucierpiały zbyt mocno, w odróżnieniu od giełd europejskich, w tym głównie węgierskiej, rosyjskiej, tureckiej i polskiej. Niewielką, sięgającą 1 proc. korektę zaliczył Shanghai Composite, powracając w granice konsolidacji, w ramach której porusza się od końca sierpnia.

Jesienna przecena w Warszawie

Jedynie dwie pierwsze sesje minionego tygodnia przyniosły próbę powstrzymania spadkowej korekty głównych indeksów warszawskiego parkietu. Wskaźnik największych spółek bronił się przed spadkiem poniżej 2450 punktów, a WIG przed zejściem pod 63 tys. punktów. Już w środę oba te poziomy zostały ze sporym impetem przełamane przez niedźwiedzie, a czwartkowa nieskuteczna próba odreagowania stanowiła dopełnienie obrazu słabości naszego rynku. Byki nie potrafiły wykorzystać poprawiających się nastrojów na głównych parkietach ani wyraźnego optymizmu widocznego choćby w Budapeszcie. Czwartkową sesję w przypadku indeksu największych spółek można uznać za wyjątkowo niefortunną z powodu mocnej i „niezasłużonej" przeceny walorów obu naszych rafinerii. Powodem wyprzedaży akcji PKN Orlen i spadku ich kursu o prawie 5 proc., tylko nieznacznie mniejszej zniżki papierów Lotosu oraz ponad 2-proc. spadku kursu akcji PGNiG okazała się informacja o prawdopodobnej redukcji zaangażowania norweskiego funduszu Government Pension Fund Global w spółki sektora paliwowego. Indeksu nie były w stanie uratować silne zwyżki przedstawicieli sektora finansowego. Można mieć nadzieję, że w najbliższych dniach sytuacja w segmencie blue chips ulegnie pewnej poprawie, choćby w ślad za lepszymi nastrojami na emerging markets, ale złe wrażenie niełatwo będzie zatrzeć, tym bardziej że pojawiły się liczne negatywne sygnały techniczne. Jeśli dodać do tego rozczarowujące w przypadku części dużych spółek wyniki finansowe (Eurocash, KGHM, PGNiG, JSW), to jest bardzo prawdopodobne, że na powrót do tendencji wzrostowej trzeba będzie jeszcze poczekać.

Równie kiepsko wygląda sytuacja w segmencie średnich firm, także częściowo za sprawą słabych wyników finansowych niektórych z nich. mWIG40 trzymający się do niedawna w przedziale 4800–4900 punktów i przejawiający ambicje wyjścia powyżej jego górnego ograniczenia, już dwukrotnie w ostatnich tygodniach w szybkim tempie spadał w okolice 4700 punktów. Niewielkim „pocieszeniem" może być fakt, że spory udział w słabości wskaźnika średniaków miały pogłoski dotyczące opóźnienia prac nad „Cyberpunkiem", które zanim zostały zdementowane, doprowadziły do kilkunastoprocentowej przeceny akcji CD Projekt. Na tym tle znacznie bardziej „solidnie" w minionym tygodniu prezentował się sWIG80, któremu udało się powstrzymać spadkową tendencję.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych