– Trudno precyzyjnie powiedzieć, czy procykliczność będzie większa niż pod reżimem IFRS39. To zupełnie nowy standard i uczą się go wszyscy – inwestorzy, analitycy, audytorzy i same banki. Na razie wygląda na to, że podejście uczestników rynku do tego samego zagadnienia jest różne, więc konieczne będzie wypracowanie regulacji, czyli Rekomendacji R, nad którą pracuje KNF wspólnie z bankami. W uproszczeniu, poprzedni standard wymagał, aby tworzyć rezerwy dopiero po zanotowanej stracie na danej ekspozycji. Wyjątkiem był IBNR, czyli rezerwy na straty oczekiwane, ale niezrealizowane, choć jego udział był niewielki. Według IFRS9 pod uwagę przy tworzeniu rezerw brane będą również przyszłe, oczekiwane zdarzenia zarówno w otoczeniu mikro, jak i makroekonomicznym. Właśnie dlatego nowe modele tworzenia rezerw będą bardziej podatne na zmiany w cyklu koniunkturalnym. Czynniki, które będą wpływały na modele, to nie tylko tempo wzrostu PKB, ale też np. stopy procentowe, zmiany w systemie podatkowym, prawnym, wszystko co ma wpływ na biznes firm i ich sytuację finansową. W przypadku klientów indywidualnych oprócz stopy bezrobocia ważne będą też m.in. tempo zmiany wynagrodzeń czy cen nieruchomości – tłumaczy Czajkowska-Bałdyga.
Oczekiwane spowolnienie gospodarcze
Analitycy zwracają też uwagę na zmianę profilu aktywów: rośnie udział kredytów konsumpcyjnych oraz dla mikrofirm, które są ze swej natury bardziej ryzykowne. Poza tym banki sygnalizowały ostatnio ryzyko w segmencie przedsiębiorstw (wzrost płac, kosztów materiałów i surowców obniża marże, niektóre firmy mają duże wykorzystanie mocy produkcyjnych lub problemy ze znalezieniem pracowników, dochodzą do tego czynniki regulacyjne jak w branży OZE, zmienił się też sposób rozliczania VAT, teraz wszedł w życie split payment).
Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM, jako jeden z pierwszych już jesienią wieszczył wzrost rezerw. – Banki wtedy mówiły o wyjątkowych przypadkach, w I kwartale już były to pojedyncze przypadki, a poza tym portfel jest zdrowy. W II kwartale obserwujemy wzrost poziomu rezerw, a banki przekonują, że to „naturalne w tej fazie cyklu". Faktycznie przyzwyczaiły do niskich poziomów rezerw, wyniki II kwartału z wyższymi rezerwami jeszcze na tym nie cierpią dzięki wysokiemu tempu wzrostu przychodów. Pamiętajmy jednak, że „w tej fazie cyklu" przyśpieszenie przyrostu dochodów też może być oznaką przegrzewania gospodarki (problemy branży budowlanej są powszechnie znane, za chwilę mogą się przenieść na deweloperską) czy hurraoptymizmu konsumentów. Za chwilę możemy się obudzić z wyhamowaniem wzrostu dochodów, a także – co naturalne dla nadchodzącej fazy cyklu – silnymi wzrostami odpisów – mówi Materna i podkreśla, że IFRS9 powoduje wzrost odpisów w okresach słabszej koniunktury. – Moim zdaniem dołek, jeśli chodzi o odpisy na rezerwy, mamy już za sobą – dodaje.
– Nominalna wartość odpisów w sektorze bankowym będzie rosła, bo rośnie portfel kredytowy. Spodziewam się także wzrostu kosztów ryzyka, szczególnie że były w wielu polskich bankach mocno obniżone z powodu m.in. sprzedaży portfeli kredytów nieregularnych. Oddala się tym samym wizja odwracania odpisów przez polskie banki, tak jak ma to miejsce w Czechach, np. Komercni miał w ostatnich kwartałach dodatni wynik na odpisach. Bardziej spodziewam się wzrostu odpisów w segmencie korporacyjnym niż detalicznym: ten pierwszy może dotknąć wyhamowanie wzrostu gospodarczego i dalsza presja na wynagrodzenia, a drugiemu będzie pomagać wspomniany wzrost wynagrodzeń i niskie bezrobocie – uważa Jańczak.
W podobnym tonie wypowiada się Marta Czajkowska-Bałdyga. – Uważam, że w obecnym cyklu koniunkturalnym koszty ryzyka będą w trendzie rosnącym, uwzględniając zmienność, a dołek zanotowaliśmy już w zeszłym roku. Koszty ryzyka jeszcze przez jakiś czas mogą się utrzymywać na relatywnie niskim poziomie ze względu na bliskość bilansu otwarcia (początek 2018 r.), który mógł uwzględniać już pewne ryzyka. Ale jesteśmy na szczycie pod względem tempa wzrostu PKB i spodziewane spowolnienie w cyklu koniunkturalnym powinno naszym zdaniem zacząć być uwzględniane w modelach, co najpewniej skutkować będzie wyższymi kosztami ryzyka – mówi analityczka Haitonga.