Dołek za nami. Od teraz koszty ryzyka banków mogą już rosnąć

Późna faza cyklu gospodarczego, problemy niektórych branż, zawirowania regulacyjne i wreszcie wprowadzenie nowego standardu rachunkowości zwiastują wzrost odpisów.

Publikacja: 05.08.2018 07:30

Dołek za nami. Od teraz koszty ryzyka banków mogą już rosnąć

Foto: 123rf.com

GG Parkiet

Wysokość odpisów kredytowych netto to jedna z kluczowych pozycji rachunku wyników banków. W całym sektorze rocznie sięgają w ostatnich latach po 7–9 mld zł. Dla porównania koszty pracownicze i administracyjne wyniosły w 2017 r. po ponad 16 mld zł (czyli łącznie 33 mld zł), a wynik operacyjny sektora, czyli wynik uzyskany na działalności bankowej pomniejszony o koszty działania i właśnie odpisy kredytowe, wyniósł w ubiegłym roku 18,4 mld zł. Zależność jest prosta – rozwijająca się gospodarka poprawia spłacalność kredytów, co pomaga bankom osiągać niższe odpisy. Wygląda na to, że tę fazę obecnego cyklu koniunkturalnego polskie banki mogą mieć już za sobą.

Ten nieszczęsny IFRS9

GG Parkiet

W lutym pisaliśmy, że mimo pędzącej gospodarki obecne koszty ryzyka (czyli wyrażony w procentach stosunek rocznych rezerw do średniego portfela kredytowego netto w tym czasie) nie spadają istotnie i są nie tylko wyższe niż w okresie boomu gospodarczego sprzed dekady, ale także wyższe niż w Czechach czy na Węgrzech. Wtedy głosy dotyczące możliwości spadku tego wskaźnika były podzielone, ale teraz dominuje oczekiwanie jego wzrostu szczególnie po opublikowanych parę dni temu wynikach ING Banku Śląskiego, którego odpisy i koszty ryzyka wyraźnie i zaskakująco urosły mimo wciąż szybkiego wzrostu gospodarczego (ekonomiści PKO BP podnieśli prognozę do 5 proc. w tym roku).

GG Parkiet

Według naszych szacunków opartych na danych Komisji Nadzoru Finansowego koszty ryzyka w polskim sektorze w 2017 r. wyniosły 0,93 proc., czyli były niemal identyczne jak rok wcześniej i znacznie wyższe niż w najlepszym pod tym względem przedkryzysowym 2007 r., kiedy wyniosły zaledwie 0,46 proc. (a w niektórych kwartałach spadły nawet do 0,38 proc.). W czasie kryzysowego 2009 r. urosły aż do 2 proc. Prognozowanie wartości tego wskaźnika na ten rok nie dość, że jest trudne ze względu na zaskakujące często poziomy odpisów w dotychczasowych wynikach banków, to dodatkowo od początku roku wszedł w życie nowy standard rachunkowości IFRS9 (zastąpił 39), który powoduje, że zmienił się sposób ujmowania odpisów, przez co trudno porównywać tegoroczne poziomy do tych sprzed zmiany metodologii. IFRS9 wpływa także na klasyfikację kredytów niepracujących (NPL, non performing loans), czyli mających opóźnienie w spłacie, oraz udział NPL w portfelu brutto (ten wskaźnik też urósł w tym roku z powodu zmian w rachunkowości).

IFRS9 przyśpiesza moment rozpoznania rezerw i zaklasyfikowania kredytów jako zagrożonych, co negatywnie wpływa na odpisy banków. Widać to było w bilansie otwarcia tego roku, bo nieco wyższe odpisy przechodziły przez kapitał, więc obniżały się współczynniki wypłacalności. Banki korzystały z możliwości rozłożenia na pięć lat wpływu na współczynniki, więc ten efekt nie jest teraz aż tak widoczny, ale całkiem spory był na przykład w Aliorze. Wprowadzenie IFRS9 miało dotąd niewielki wpływ na poziom odpisów w sektorze, ale banki w różny sposób podchodzą do nowych regulacji. ING Bank Śląski zaskoczył w czwartek dużym wzrostem odpisów, i to w segmencie detalicznym (mimo że bezrobocie jest rekordowo niskie, stopy procentowe również, a wynagrodzenia rosną coraz szybciej). Poprzednio to głównie przedsiębiorstwa odpowiadały za wzrost rezerw. Tak było na przykład w mBanku. W BZ WBK odpisy teraz mocno urosły, ale zarząd tłumaczy to mniejszym wpływem sprzedaży NPL na wynik i przekonuje, że nic złego z portfelem się nie dzieje. ING BSK także twierdzi, że portfel jest zdrowy. Jego rezerwy urosły od końca grudnia do końca czerwca o 44 mln zł, z czego 37 mln zł zarząd przypisuje właśnie IFRS9. Z kolei w Millennium odpisy są wciąż bardzo niskie. Tak dalece, że zarząd przyznaje, iż koszty ryzyka są niższe od oczekiwanych, więc mogą lekko wzrosnąć.

– Nowe sposoby tworzenia rezerw wprowadzone przez IFRS9 mogą przynieść sporą zmienność odpisów i kosztów ryzyka nawet pomiędzy kwartałami. To nie jest dobra wiadomość dla inwestorów. Trudniej też wychwycić, jak dalece zmiana odpisów wynika z faktycznego psucia się portfela, a jak dalece ze zmian modelu wywołanych czynnikami makroekonomicznymi. Rezerwy będą teraz bardziej zależne od danych wsadowych do modelu, więc prognozowanie tego poziomu wyników stanie się jeszcze trudniejsze – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy. Dodaje, że w ING BSK dopiero za parę kwartałów okaże się, czy konieczne było zwiększanie rezerw już teraz. Być może sytuacja się odmieni i te ekspozycje zostaną przesunięte do pierwszego koszyka, i część zostanie rozwiązana.

Marta Czajkowska-Bałdyga, analityk Haitonga, zauważa, że procykliczność tworzenia rezerw zgodnie z IFRS9 będzie wyższa, a ponieważ znajdujemy się prawdopodobnie blisko szczytowego punktu cyklu (wskazuje na to także zarząd ING BSK), poziom kosztów ryzyka powinien się obecnie zbliżać do dołka. Do tego banki będą zwiększać wskaźniki pokrycia rezerwami.

– Trudno precyzyjnie powiedzieć, czy procykliczność będzie większa niż pod reżimem IFRS39. To zupełnie nowy standard i uczą się go wszyscy – inwestorzy, analitycy, audytorzy i same banki. Na razie wygląda na to, że podejście uczestników rynku do tego samego zagadnienia jest różne, więc konieczne będzie wypracowanie regulacji, czyli Rekomendacji R, nad którą pracuje KNF wspólnie z bankami. W uproszczeniu, poprzedni standard wymagał, aby tworzyć rezerwy dopiero po zanotowanej stracie na danej ekspozycji. Wyjątkiem był IBNR, czyli rezerwy na straty oczekiwane, ale niezrealizowane, choć jego udział był niewielki. Według IFRS9 pod uwagę przy tworzeniu rezerw brane będą również przyszłe, oczekiwane zdarzenia zarówno w otoczeniu mikro, jak i makroekonomicznym. Właśnie dlatego nowe modele tworzenia rezerw będą bardziej podatne na zmiany w cyklu koniunkturalnym. Czynniki, które będą wpływały na modele, to nie tylko tempo wzrostu PKB, ale też np. stopy procentowe, zmiany w systemie podatkowym, prawnym, wszystko co ma wpływ na biznes firm i ich sytuację finansową. W przypadku klientów indywidualnych oprócz stopy bezrobocia ważne będą też m.in. tempo zmiany wynagrodzeń czy cen nieruchomości – tłumaczy Czajkowska-Bałdyga.

Oczekiwane spowolnienie gospodarcze

Analitycy zwracają też uwagę na zmianę profilu aktywów: rośnie udział kredytów konsumpcyjnych oraz dla mikrofirm, które są ze swej natury bardziej ryzykowne. Poza tym banki sygnalizowały ostatnio ryzyko w segmencie przedsiębiorstw (wzrost płac, kosztów materiałów i surowców obniża marże, niektóre firmy mają duże wykorzystanie mocy produkcyjnych lub problemy ze znalezieniem pracowników, dochodzą do tego czynniki regulacyjne jak w branży OZE, zmienił się też sposób rozliczania VAT, teraz wszedł w życie split payment).

Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM, jako jeden z pierwszych już jesienią wieszczył wzrost rezerw. – Banki wtedy mówiły o wyjątkowych przypadkach, w I kwartale już były to pojedyncze przypadki, a poza tym portfel jest zdrowy. W II kwartale obserwujemy wzrost poziomu rezerw, a banki przekonują, że to „naturalne w tej fazie cyklu". Faktycznie przyzwyczaiły do niskich poziomów rezerw, wyniki II kwartału z wyższymi rezerwami jeszcze na tym nie cierpią dzięki wysokiemu tempu wzrostu przychodów. Pamiętajmy jednak, że „w tej fazie cyklu" przyśpieszenie przyrostu dochodów też może być oznaką przegrzewania gospodarki (problemy branży budowlanej są powszechnie znane, za chwilę mogą się przenieść na deweloperską) czy hurraoptymizmu konsumentów. Za chwilę możemy się obudzić z wyhamowaniem wzrostu dochodów, a także – co naturalne dla nadchodzącej fazy cyklu – silnymi wzrostami odpisów – mówi Materna i podkreśla, że IFRS9 powoduje wzrost odpisów w okresach słabszej koniunktury. – Moim zdaniem dołek, jeśli chodzi o odpisy na rezerwy, mamy już za sobą – dodaje.

– Nominalna wartość odpisów w sektorze bankowym będzie rosła, bo rośnie portfel kredytowy. Spodziewam się także wzrostu kosztów ryzyka, szczególnie że były w wielu polskich bankach mocno obniżone z powodu m.in. sprzedaży portfeli kredytów nieregularnych. Oddala się tym samym wizja odwracania odpisów przez polskie banki, tak jak ma to miejsce w Czechach, np. Komercni miał w ostatnich kwartałach dodatni wynik na odpisach. Bardziej spodziewam się wzrostu odpisów w segmencie korporacyjnym niż detalicznym: ten pierwszy może dotknąć wyhamowanie wzrostu gospodarczego i dalsza presja na wynagrodzenia, a drugiemu będzie pomagać wspomniany wzrost wynagrodzeń i niskie bezrobocie – uważa Jańczak.

W podobnym tonie wypowiada się Marta Czajkowska-Bałdyga. – Uważam, że w obecnym cyklu koniunkturalnym koszty ryzyka będą w trendzie rosnącym, uwzględniając zmienność, a dołek zanotowaliśmy już w zeszłym roku. Koszty ryzyka jeszcze przez jakiś czas mogą się utrzymywać na relatywnie niskim poziomie ze względu na bliskość bilansu otwarcia (początek 2018 r.), który mógł uwzględniać już pewne ryzyka. Ale jesteśmy na szczycie pod względem tempa wzrostu PKB i spodziewane spowolnienie w cyklu koniunkturalnym powinno naszym zdaniem zacząć być uwzględniane w modelach, co najpewniej skutkować będzie wyższymi kosztami ryzyka – mówi analityczka Haitonga.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych