Stare giełdowe demony znowu powróciły w pełnej krasie

Aktywność inwestorów na warszawskiej giełdzie znowu pozostawia wiele do życzenia. Lokalna niepewność odstrasza od handlu.

Publikacja: 08.07.2018 12:00

Stare giełdowe demony znowu powróciły w pełnej krasie

Foto: Bloomberg

Nastroje na rynku kapitałowym od pewnego czasu, delikatnie rzecz ujmując, nie są najlepsze. Spiętrzenie się różnych problemów sprawiło, że inwestorzy zdecydowanie ograniczyli swoją aktywność na warszawskiej giełdzie i przynajmniej na razie niewiele wskazuje na to, aby sytuacja miała ulec poprawie. Cierpią na tym wszyscy: sama giełda, domy maklerskie, inwestorzy instytucjonalni oraz indywidualni. Największy problem jest w tym, że choćby uczestnicy rynku nie wiadomo jak się starali, to pewnych rzeczy i tak nie przeskoczą.

Znikający kapitał

Wystarczy rzut oka na statystyki, by stwierdzić, że coś jest nie tak. W czerwcu średnie dzienne obroty na GPW wyniosły 797 mln zł. Rok temu było to 865 mln zł. Ubiegły miesiąc nie był jednak tylko wypadkiem przy pracy. Spadające zainteresowanie handlem na GPW widać już od pewnego czasu. Średni obrót w II kw. wyniósł 787 mln zł. Jeszcze w I kw. było to 865 mln zł, zaś w II kw. 2017 r. – prawie 974 mln zł. Aby znaleźć tak słaby kwartał jak ten niedawno zakończony, trzeba cofnąć się do III kw. 2016. Wtedy średnie dzienne obroty na rynku wynosiły niecałe 752 mln zł.

To też zresztą pokazuje, że problem płynności też nie jest niczym nowym na GPW. Można powiedzieć, że jest wręcz odwrotnie. Okresy wyższej aktywności należy traktować raczej jak anomalię. Z taką mieliśmy do czynienia praktycznie przez cały 2017 r. W całym ubiegłym roku średnie dzienne obroty wyniosły 939,2 mln zł. Nagle wszyscy na rynku kapitałowym zapomnieli o trawiących ten rynek problemach, tym bardziej że i stopy zwrotu indeksów warszawskiej giełdy robiły wrażenie. Wystarczy wspomnieć, że WIG20 w tym okresie urósł ponad 26 proc.

Niestety, stare demony szybko powróciły. Okres wyższej aktywności inwestorów został raczej wykorzystany do konsumpcji, a nie inwestycji. Zadowolono się tym, co jest, zapominając, że nie jest to też dane raz na zawsze. W efekcie dziś mamy powtórkę z rozrywki, czyli pogłębiający się marazm na GPW. Obroty rzędu 500–600 mln zł na sesję chwały raczej nie przynoszą, a wręcz przeciwnie. Dziwić to może – chociażby mając na uwadze fakt, że akcje na warszawskiej giełdzie nie należą do przesadnie drogich.

Oczywiście nie sposób wskazać jeden czynnik, który odpowiada za obecną sytuację. Lista problemów jest długa. Dotyczy bowiem nie tylko krajowego podwórka. Nie sposób nie zauważyć, że nastroje globalne w ostatnim czasie wyraźnie się popsuły, na czym ucierpiały m.in. rynki wschodzące, do których wciąż zaliczana jest GPW. Działania banków centralnych czy też wojna handlowa skutecznie zniechęcają do kupowania akcji globalnych inwestorów. Statystyki są natomiast bezlitosne. Ponad 50 proc. obrotów na GPW generują inwestorzy zagraniczni, i to w dużej mierze od ich aktywności uzależniona jest płynność na warszawskiej giełdzie. Kapitał zagraniczny to raczej szybki kapitał, który równie dobrze może być motorem napędowym rynku, jak i jego hamulcowym. Na to nie mamy wpływu. Prawdziwy problem leży natomiast gdzie indziej i ma charakter lokalny.

Na razie tylko słowa

Nasz rynek od dłuższego czasu czeka na impuls, taki jak chociażby wielkie prywatyzacje sprzed lat, który tchnąłby w niego nowe życie. Niestety, w ostatnich latach zamiast tego dostawaliśmy ciosy, które skutecznie zniechęcały do giełdy. Ten najpoważniejszy to oczywiście antyreforma OFE, która była jednym z powodów, dla których ominęła nas globalna hossa. W ubiegłym roku wydawało się, że w końcu otrząsnęliśmy się po szoku związanym z funduszami emerytalnymi w roli głównej. Rynek kapitałowy i giełda znów przedstawiane były w jasnych barwach przed decydentów. Hasła takie jak: strategia na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, pracownicze plany kapitałowe, ostateczne rozwiązanie kwestii OFE czy też strategia rynku kapitałowego, dawały nadzieję, że dla giełdy idą lepsze czasy. W końcu bowiem wydawało się, że na dobre rozpocznie się budowa lokalnego kapitału, który będzie wsparciem dla rynku, a którego tak bardzo nam dzisiaj brakuje.

Na razie jednak wszystko sprowadza się do powiedzenia, że nadzieja jest matką głupich. Można odnieść bowiem wrażenie, że działania, które były zapowiedziane, w większości przypadków są po prostu pozorowane. Najdobitniej pokazuje to przypadek PPK, które miały otworzyć nowy rozdział w historii naszego rynku. Prace nad tym projektem wciąż trwają, chociaż pierwotnie zakładano, że PPK wejdą w życie w 2019 r. Na dotrzymanie tego terminu raczej już nie ma szans. Teraz coraz bardziej otwarcie mówi się o 2020 r. Patrząc jednak chociażby na to, że w przyszłym roku mamy wybory parlamentarne, raczej trudno sobie wyobrazić, że PPK będzie na sztandarach decydentów. Społeczeństwo trudno będzie przekonać do oszczędzania poprzez rynek kapitałowy, mając świeżo w pamięci aferę GetBacku. Zresztą jeśli faktycznie w 2020 r. PPK wejdą w życie, to zapewne zajmie też trochę czasu, zanim nabiorą ogłady i faktycznie będą wsparciem dla giełdy i całego rynku.

Nawet jeśli jednak uporamy się z PPK, to wciąż pozostaje jeszcze otwarta kwestia OFE. Owszem, padały deklaracje, że 75 proc. zgromadzonych w nich aktywów trafi na prywatne konta emerytalne, a pozostałe 25 proc. do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Od tego czasu minęły już jednak ponad dwa lata, a upływający czas rodzi coraz większe wątpliwości, czy aby na pewno pierwotne założenia faktycznie będą realizowane.

– Nie może być żadnych wątpliwości, że pieniądze zgromadzone w OFE zostaną przekazane Polakom, a nie do ZUS-u, co skutkowałoby nacjonalizacją wielu polskich prywatnych przedsiębiorstw i podważyłoby zaufanie inwestorów do rynku kapitałowego – mówił niedawno na łamach „Parkietu" Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich. Niestety, ryzyko całkowitego przejęcia aktywów zgromadzonych w OFE wciąż jest realne. Gdyby faktycznie tak się stało, to pewnie dzisiejsze obroty sięgające 600–700 na sesję trzeba byłoby uznać i tak za wysokie.

Czas powiedzieć: stop

Przy takich czynnikach niepewności trudno jest budować płynność na giełdzie. Niestety, nawet najlepsza strategia GPW nie okaże się receptą na całe zło, chociaż oczywiście próbować zawsze warto. Mamy do czynienia z poważnym kryzysem zaufania i brakiem lokalnego kapitału. Ostatnie wydarzenia rynkowe, takie jak chociażby GetBack, a także brak konkretnych działań (np. w sprawie PPK i OFE), prowadzą do tego, że ten kryzys się pogłębia, a i kapitału na rynku jest coraz mniej. Nie można także zapominać, że giełda to system naczyń połączonych, gdzie płynność przyciąga płynność. Inwestorzy zagraniczni z uwagą śledzą to, co dzieje się globalnie, ale także i lokalnie. Niepewność oraz niższa płynność na GPW to również gorsze warunki handlu dla nich.

Jeśli nic się nie zmieni, warszawska giełda zmieni się w rynek dla koneserów, a nie wehikuł, który ma służyć gospodarce, tak jak jest to w normalnym świecie. Niebezpiecznie zmierzamy w tym kierunku. Pozostaje wierzyć, że ktoś to w końcu dostrzeże i przed zderzeniem się ze ścianą powie w końcu: „Stop, zawracamy!".

Kamil Stolarski analityk, Pekao Investment Banking

Płynność na GPW wyraźnie się pogorszyła. Rok 2017 był czasem napływów, rokiem wzrostu indeksów, a także sporych IPO. Na początku 2018 r. nastroje wyraźnie się pogorszyły. Podwyżki stóp w USA i silniejszy dolar spowodowały odpływy kapitału z rynków wschodzących, wśród krajów, które ucierpiały, była Polska. OFE od początku roku kontynuują budowanie płynności – kupują akcje notowane na giełdach zagranicznych, a sprzedają (też w wezwaniach) akcje polskich spółek. Polskie TFI od lutego, po spadkach indeksów, cierpią na odpływy w funduszach inwestujących w akcje – akcyjnych, absolutnej stopy zwrotu i mieszanych, istotne napływy są jedynie w pieniężnych. Patrząc w przyszłość, trudno być optymistą, wyceny spółek na GPW są dzisiaj atrakcyjne w stosunku do historycznych średnich, otoczenie makroekonomiczne pozostaje silne, ale kluczowe dla płynności i dla poziomu indeksów wydają się decyzje banków centralnych. Uważamy, że płynność i indeksy mogą dalej spadać, jeżeli Fed będzie podnosił stopy zgodnie ze swoimi zapowiedziami, a EBC zgodnie z ostatnią projekcją zamknie od stycznia program zakupów obligacji netto. PRT

Robert Burdach zarządzający, Union Investment TFI

Od kilku kwartałów obserwujemy mniejszą aktywność inwestorów zagranicznych. To zjawisko, które dotyczy nie tylko Polski, ale także innych krajów rozwijających się. Akcje z mniejszych rynków uznawane są za aktywa nieco bardziej ryzykowne, a inwestorzy, np. amerykańscy, chętnie spoglądają na swój macierzysty rynek, gdzie bez ryzyka kursowego mogą osiągać atrakcyjne stopy zwrotu. Inwestorzy instytucjonalni poszukują aktywów płynnych, a wśród największych spółek z WIG20 znajdują się w dużej mierze firmy z dużym udziałem Skarbu Państwa, co dla niektórych może mieć znaczenie. Szansą dla polskiej giełdy może być pojawienie się spółek innowacyjnych, z nowych sektorów gospodarki, takich, które będą zarabiać nie tylko w Polsce, ale i globalnie. Bardzo dobrym przykładem są firmy tworzące gry. Debiuty spółek technologicznych, które wywalczyły sobie miejsce na globalnym rynku, będą sprzyjały zainteresowaniu giełdą. Czekamy również na szczegóły dotyczące pracowniczych planów kapitałowych. Napływ środków z ich strony też może się przyczynić do poprawy płynności na GPW. PRT

Jacek Fotek wiceprezes, GPW

Wspólnie z KDPW i KDPW_CCP zamierzamy uruchomić system pożyczek papierów wartościowych, który umożliwi animatorom rynku efektywne wykorzystanie krótkich pozycji, a inwestorom indywidualnym stworzy nowe możliwości inwestycyjne. Przyczyni się to do obniżenia kosztów transakcyjnych, zwiększenia płynności na rynku wtórnym oraz lepszej wyceny instrumentów pochodnych. Szacujemy, że największe pozytywne efekty uzyskamy w segmencie spółek z indeksu mWIG40, na którym nam szczególnie zależy ze względu na zainteresowanie inwestorów indywidualnych. Zawężenie spreadów w segmencie średnich spółek przełoży się na poprawę płynności na kontraktach terminowych na mWIG40 oraz na akcje spółek z tego indeksu. Zamierzamy kontynuować programy wsparcia, w tym obniżek opłat, skierowane do animatorów rynku oraz innych uczestników generujących pasywne zlecenia kupna i sprzedaży, których celem jest poprawa jakości arkusza zleceń i zawężenia spreadów na rynku akcji oraz instrumentów pochodnych. Będzie to możliwe również dzięki nowym typom zleceń, nad którymi obecnie pracujemy. PRT

GPW
Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych