Rosja nie z tego świata

Trwający mundial potwierdza stare piłkarskie powiedzenie: gospodarzom pomagają ściany. Drużyna Stanisława Czerczesowa jest już w ćwierćfinale. W sobotę zmierzy się w Soczi z Chorwacją. Ale nawet jeśli nie wygra, Rosjanie i tak będą mogli mówić o dużym sukcesie.

Publikacja: 07.07.2018 10:45

Pod wodzą Stanisława Czerczesowa Rosja zaszła najwyżej w MŚ od upadku ZSRR.

Pod wodzą Stanisława Czerczesowa Rosja zaszła najwyżej w MŚ od upadku ZSRR.

Foto: AFP

W blisko 90-letniej historii mistrzostw świata po główne trofeum sięgnęło aż sześciu gospodarzy. Ostatni taki przypadek zdarzył się jednak dwie dekady temu, choć od tego czasu turniej organizowali i Niemcy, i Brazylijczycy. W 1998 roku na własnej ziemi triumfowali Francuzi.

Rosjanie, pokonując w ubiegłą niedzielę po serii rzutów karnych Hiszpanów, osiągnęli to, co większość gospodarzy – są w najlepszej ósemce. A jeszcze niedawno obawiano się, czy nie podzielą losu Republiki Południowej Afryki, która w 2010 roku nie wyszła z grupy.

Były to obawy uzasadnione, poparte słabymi wynikami sparingów (siedem meczów bez zwycięstwa) i jeszcze słabszym stylem. Rosja przystępowała do mundialu jako najniżej sklasyfikowany uczestnik w rankingu FIFA (70. pozycja). Wystarczyły jednak pewne wygrane z Arabią Saudyjską (5:0) i Egiptem (3:1), by piłkarze odzyskali szacunek rodaków, a szyderstwa i drwiny ustąpiły miejsca podziwowi i uznaniu. Takiego otwarcia turnieju nie miał wcześniej żaden z gospodarzy.

Tysiąc podań

Władimir Putin, choć nie jest wielkim fanem piłki, osobiście dziękował Czerczesowowi. 12 mld euro wydane tylko na budowę i modernizację stadionów nie poszło na marne. Wizerunek Rosji został ocieplony. Na kilka tygodni futbolowe święto przykryło afery korupcyjne i dopingowe, a kibice z całego świata zobaczyli, że po ulicach Moskwy i innych miast nie chodzą niedźwiedzie.

Nastrojów gospodarzy nie zepsuła nawet wysoka porażka z Urugwajem (0:3), bo od upadku ZSRR Sborna po raz pierwszy awansowała do fazy pucharowej. Trener Czerczesow błyszczał na konferencjach i przekonywał, że ten najpiękniejszy dzień dopiero nadejdzie. Przed spotkaniem z Hiszpanią w 1/8 finału jeden z dziennikarzy wręczył mu figurkę z piłką i flagą Rosji z napisem „sukces". Dzień później gospodarze pokonali byłych mistrzów świata, realizując od początku do końca własny plan. Oddali przeciwnikom inicjatywę, pozwolili wymienić ponad tysiąc podań i odpierając skutecznie ataki, doprowadzili do rzutów karnych.

– Nie interesował mnie otwarty futbol, chciałem grać z kontry. Pamiętałem nasze mecze z Hiszpanami na Euro 2008. Co z tego, że poszliśmy na wymianę ciosów, skoro przegraliśmy 1:4 i 0:3 – wspominał Czerczesow.

Plan B i C

Od porównań do zespołu Guusa Hiddinka uciec jednak trudno. Dziesięć lat temu Rosjanie zachwycili Europę, docierając na boiskach w Austrii i Szwajcarii do półfinału. – Obecnie nie ma takich postaci jak Arszawin czy Kierżakow, ale mamy ekipę bardziej zgranych zawodników – opowiadał w rozmowie z „Przeglądem Sportowym" Dmitrij Czeryszew, były piłkarz reprezentacji, ojciec Denisa, jednego z bohaterów drużyny Czerczesowa.

Czeryszew junior wychował się w Hiszpanii, przeszedł przez akademię Realu i choć w pierwszym zespole rozegrał zaledwie dwa mecze, treningi u boku Cristiano Ronaldo czy Karima Benzemy były bezcennym doświadczeniem. Mundial zaczął na ławce, ale wstał z niej jeszcze w pierwszej połowie spotkania z Arabią Saudyjską, zastępując kontuzjowanego Ałana Dżagojewa. Strzelił dwie bramki, później trafił jeszcze w spotkaniu z Egiptem. – Zawsze mamy plan B i C – cieszył się ze swoich wyborów Czerczesow. – Mam mądrych piłkarzy, którzy szybko pojmują, czego od nich wymagam.

U Czerczesowa nie istnieje podział na pewniaków i rezerwowych. Bohaterem może być każdy. Mecz z Hiszpanią był popisem Igora Akinfiejewa. 32-letni bramkarz obronił dwa karne, rosyjskie media nazwały go bogiem, choć po mundialu w Brazylii musiał wysłuchiwać, że jest nieudacznikiem. Fatalne błędy w spotkaniach z Koreą Płd. i Algierią sprawiły, że Rosjanie spakowali walizki i udali się w podróż do domu już po fazie grupowej. A gdy w Lidze Mistrzów ustanowił niechlubny rekord, puszczając gole w 43 kolejnych meczach CSKA, szybko zapomniano, że kiedyś ochrzczono go następcą Lwa Jaszyna.

Akinfiejew zdążył już pobić kilka rekordów legendy. Tak jak Jaszyn jest wierny jednemu klubowi. Od początku kariery gra w Moskwie i nie myśli o przeprowadzce. Ale kilku innych zawodników po udanym turnieju może zmienić pracodawców. Aleksandrem Gołowinem interesuje się sponsorowana przez Romana Abramowicza Chelsea. Najdroższy rosyjski piłkarz wyceniany jest na 18 mln euro, ale CSKA liczy na wyższe oferty.

Mieszkanie w Warszawie

Propozycji nie powinno brakować także Czerczesowowi. Tego sukcesu mogłoby jednak nie być, gdyby nie jeden człowiek. Kiedy doradcy podpowiadali Putinowi, że reprezentację trzeba znów powierzyć obcokrajowcowi, selekcjonera obronił Witalij Mutko. Gdy inni powtarzali, że Czerczesowa trzeba zwolnić, bo nie ma wyników, uparcie trzyma się nieprzynoszącej efektów taktyki z trzema obrońcami, jest konfliktowy i poucza dziennikarzy, on nie uległ naciskom. Teraz triumfuje.

– Czerczesow stworzył zespół, który ma pomysł, wie, jak grać i co chce osiągnąć – nie szczędzi trenerowi pochwał wicepremier Rosji odpowiedzialny za przygotowania do mundialu.

Dziś wszyscy noszą Czerczesowa na rękach, niedługo może będą nawet stawiać mu pomniki. Na razie w Sankt Petersburgu powstał na jego cześć mural. Obok uśmiechniętego trenera widnieje podpis „nie z tego świata".

Na muralu nie zabrakło charakterystycznej „elki", jaką już nieraz w trakcie mundialu Czerczesow pozdrawiał kibiców Legii, z którą w 2016 roku zdobył mistrzostwo Polski. Czy chciałby wrócić nad Wisłę i zastąpić Adama Nawałkę? – Wciąż pamiętam adres, pod którym mieszkałem w Warszawie. Bardzo mi się tam podobało. Dajcie znać, czy to mieszkanie jest wolne – żartował w rozmowie z reporterem TVP Sport. Szanse na zatrudnienie Czerczesowa są jednak znikome. Zwyczajnie nas na niego nie stać. W Rosji w dwa lata zarobił 5 mln euro. A za chwilę pewnie otrzyma dużą podwyżkę.

Na razie głowę Czerczesowa zaprząta tylko najbliższy mecz z Chorwacją. Wie, że oczekiwanie na karne może być samobójstwem, bo przeciwnik w tym elemencie gry też jest mocny. Być może trzeba będzie porzucić defensywną taktykę i zaatakować. Tylko tak przechodzi się do historii.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych