Mario Draghi umocnił dolara

Tydzień na rynkach › Gołębio zinterpretowane decyzje EBC w połączeniu z jastrzębim nastawieniem Fed doprowadziły do dynamicznego umocnienia dolara. Z wnioskami co dalej trzeba jednak poczekać.

Publikacja: 16.06.2018 14:30

Europejski Bank Centralny, na czele którego stoi Mario Draghi, w przeciwieństwie do Fedu, nie przysp

Europejski Bank Centralny, na czele którego stoi Mario Draghi, w przeciwieństwie do Fedu, nie przyspieszy cyklu zaostrzania polityki pieniężnej.

Foto: Bloomberg

GG Parkiet

Główne banki centralne dość jasno postawiły sprawę i wydaje się, że wszystko już wiadomo. Fed jest zdecydowany przyspieszać cykl zaostrzania polityki pieniężnej, a EBC będzie się z tym ociągał. Nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę to, co dzieje się w gospodarkach USA i strefy euro.

Karty na stole, ale niepewność pozostaje

Pierwsze reakcje były oczywiste, przynajmniej jeśli chodzi o rynek walutowy. Ale czy dolar „skazany" jest na trwałe umocnienie, już takie pewne nie jest. A od jego zachowania zależy sytuacja w wielu segmentach rynku finansowego. Szczególnie zagrożone mogą się poczuć emerging markets.

Na razie na całym zamieszaniu najbardziej skorzystały zarówno główne giełdy europejskie, jak i parkiety Grecji czy Włoch, ciesząc się z przedłużenia skupu obligacji przede wszystkim z osłabienia wspólnej waluty. Wall Street podeszła do wydarzeń dość chłodno, kwitując je niewielkimi zmianami, co nie wyklucza możliwości rychłego „ożywienia", czyli wzrostu zmienności. Trzeba też jeszcze trochę poczekać na reakcje emerging markets oraz rynku obligacji. Najbliższe dni warto przeznaczyć na uważną obserwację rozwoju sytuacja, bo wiele jeszcze się może wydarzyć.

Złoto na fali, miedź w korekcie

Niezwykle spokojny od kilku tygodni rynek złota ożywił się nieco w ostatnich dniach, zachowując się dość nietypowo. W minioną środę, czyli w dniu posiedzenia Fed, widać było niewielką nerwowość, ale jastrzębie sygnały nie zdeprymowały inwestorów i kruszec kończył notowania minimalnie powyżej 1300 dol. za uncję. Co ciekawe, czwartkowe dynamiczne umocnienie się dolara nie tylko nie załamało ceny złota, ale towarzyszyła mu kolejna zwyżka o 12 dol., nieznacznie tylko skorygowana pod koniec dnia. Skoro złoto nie boi się szybszego zacieśniania amerykańskiej polityki pieniężnej ani silnego dolara, to albo mamy do czynienia z przejściową anomalią, albo muszą stać za tym jakieś poważniejsze powody. Być może to obawa przed ewentualnością pogłębienia się kłopotów emerging markets, a może reakcja na odradzającą się inflację, przyspieszającą wyraźnie już nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w strefie euro.

Rozpędzony rynek miedzi w minionym tygodniu wszedł w fazę dość dynamicznej spadkowej korekty. Wydawało się, że poniedziałkowa sięgająca 1,3 proc. zniżka wyczerpała nieco siłę niedźwiedzi, ale impulsu w postaci dynamicznej czwartkowej aprecjacji dolara nie mogły one nie wykorzystać. W efekcie bilans czterech pierwszych sesji to przecena o prawie 3 proc. Dalsze ruchy będą wypadkową tendencji na rynku walutowym i rozwoju sytuacji w chilijskiej kopalni Escondida, w której może dojść do strajku.

Po niedawnej przecenie ponownie w górę ruszyły notowania ropy naftowej, ale dynamika tego ruchu nie jest na razie zbyt duża. To efekt ścierania się kilku czynników. Z jednej strony mamy sygnały, że na zbliżającym się posiedzeniu OPEC dojdzie do poluzowania limitów wydobycia, ku czemu skłaniają się podobno Rosja i Arabia Saudyjska. Na rynku postanowił „zagrać" także Donald Trump, oświadczając w swoim stylu, że ropa jest za droga, a winę za to ponosi OPEC. Z drugiej strony mamy podtrzymanie przez Międzynarodową Agencję Energii prognoz popytu na surowiec w tym roku, podwyższenie przewidywanych cen ropy przez agencję Fitch, a także wstrzymanie wysyłki surowca w Libii z powodu zbrojnych starć w tym kraju. W czwartek za baryłkę WTI płacono 67 dol., a Brent wyceniano na prawie 76 dol.

Na emerging markets znów groźnie

Nerwowa już wcześniej sytuacja na rynkach wschodzących w ostatnich dniach uległa dalszemu pogorszeniu. MSCI Emerging Markets wyraźnie zmierza w kierunku dołka z końca maja, wyznaczającego istotny poziom technicznego wsparcia. Jego ewentualne przełamanie byłoby złym sygnałem i mogłoby otworzyć drogę do pogłębienia przeceny. Jest to tym bardziej prawdopodobne, gdyż za takim scenariuszem przemawiają nie tylko względy techniczne, ale także fundamentalne. Kłopoty Argentyny, Turcji i Brazylii są powszechnie znane. Co gorsza, do mocno tracących na wartości indeksów giełdowych tych krajów, dołączyły ostatnio także wskaźniki większości parkietów azjatyckich. Największe obawy związane są z zachowaniem giełdy w Chinach. Shanghai Composite zniżkuje czwarty tydzień z rzędu i choć impet tej tendencji wyraźnie się zmniejsza, to indeks w miniony czwartek znalazł się na poziomie dołków z maja ubiegłego roku.

Choć na giełdach naszego regiony na razie jest dość spokojnie, warto zwrócić uwagę, że w gronie najmocniej w ostatnich dniach tracących na wartości walut, poza argentyńskim peso i turecką lirą, znalazły się forint, czeska korona i złoty.

Małe i średnie spółki na kroplówce

Użalanie się nad kondycją segmentu naszych małych i średnich spółek oraz wyliczanie argumentów przemawiających za jego oczekiwanym odrodzeniem jest zajęciem dość nużącym, ale nie sposób rezygnować z obserwowania sytuacji, tym bardziej że jednak jakieś walory godne uwagi daje się na nim wyłuskać.

W minionym tygodniu wyjątkowo słabo radził sobie mWIG40, który w trakcie pierwszych czterech sesji stracił 1,7 proc. Dołków trwającej od końca stycznia korekty co prawda nie pogłębił, ale jest na najlepszej drodze do ich przetestowania. Seria pięciu z rzędu spadkowych sesji nie pozostawia wątpliwości co do nastawienia inwestorów, a jedynym w tej sytuacji pocieszeniem może być zanikająca aktywność handlu. Pocieszenie oczywiście wątpliwe, bowiem pokazuje, że mimo coraz bardziej atrakcyjnych wycen chętnych do kupowania przecenionych akcji brakuje.

Co gorsza, nie widać, skąd mieliby się pojawić. Obserwacja przepływów kapitału w funduszach inwestycyjnych nie daje żadnej nadziei na ożywienie ze strony inwestorów indywidualnych, a w odróżnieniu od amerykańskich, polskie spółki nie są skore do skupowania własnych papierów, preferując jednak tradycyjne metody wykorzystywania gotówki. Za nielicznymi perełkami, którym w ostatnich dniach udało się zabłysnąć, nie zawsze stały oczywiste argumenty.

Dotyczy to przede wszystkim papierów samej GPW, które w ciągu sześciu sesji zyskały ponad 8,5 proc. i to przy mocno rosnących obrotach. Można w tym ruchu doszukiwać się w zależności od upodobań albo przesłanek technicznych (niedawne dojście do dołka z października 2016 r.), albo nieco bardziej wątpliwych fundamentalnych (sprzedaż za 12,4 mln funtów pakietu akcji Aquis Exchange).

Silny wzrostowy impet papierów Mabionu uległ wyczerpaniu już w miniony wtorek, tuż po ujawnieniu informacji o podpisaniu umowy z NCBR o sporym dofinansowaniu rozbudowy Centrum Badawczo Rozwojowego spółki. Mocne ożywienie handlu towarzyszyło zwyżce notowań akcji Stalproduktu. Spośród większych średnich spółek sporą zwyżkę zanotowały walory Kruka, ale wobec mocnej przeceny akcji Grupy Azoty, Asseco, Kęt czy ING BSK, mWIG40 był bez szans na lepszy wynik.

Obronę przed pogłębieniem spadków kontynuował w minionym tygodniu sWIG80, starając się nie zejść poniżej 13 600 punktów. Wyglądało to dość desperacko, choć poziom ten nie wygląda na zbyt istotny z punktu widzenia analizy technicznej. Od dwóch tygodni w tym segmencie utrzymuje się lekko podwyższony wolumen obrotów, ale o jakimkolwiek przełomie w tej kwestii wciąż nie ma mowy.

O przełomie trudno także mówić w przypadku silnie w ostatnich dniach zwyżkujących walorów Trakcji i Polnordu, choć notowaniom pierwszej z tych spółek towarzyszą wyraźnie zwiększone obroty. Casus MCI jest pewnym wyjątkiem we wspomnianej niechęci polskich spółek do skupowania własnych akcji, choć tu papiery postanowił wykupić główny akcjonariusz, ogłaszając wezwanie.

Jak radzi sobie WIG20

Zapał do handlowania akcjami naszych największych spółek, z jakim mieliśmy do czynienia w trakcie ostatniej majowej sesji, zniknął tak samo nagle, jak się pojawił i od tego czasu obroty utrzymują się na mizernym poziomie. Jednak WIG20 w minionym tygodniu (do czwartku włącznie) radził sobie całkiem nieźle, szczególnie w porównaniu ze wskaźnikiem rynków wschodzących. Nasz indeks zniżkował o 0,5 proc., podczas gdy MSCI EM stracił 1,6 proc. Zdecydowaną przewagę WIG20 wykazuje od początku czerwca, zwyżkując o 3,8 proc., przy spadku MSCI EM o 0,2 proc.

W odróżnieniu od wskaźnika rynków wschodzących nasz indeks w ostatnich miesiącach dwukrotnie zdobył się na nieco bardziej wyraźne odbicie. Pierwsze cztery sesje minionego tygodnia spędził raczej w defensywie, ale biorąc pod uwagę raczej nerwową sytuację na światowych rynkach, wspomniany niewielki spadek należy zaliczyć na plus dla byków. Czy uda się im ugrać coś więcej, na razie trudno przewidzieć.

Wszystko w rękach „zagranicy" i nastawienia do emerging markets. Gdyby okres ewentualnych zawirowań udało się przetrwać, nie schodząc zbyt mocno poniżej 2200 punktów, można by myśleć o budowaniu bazy pod zwyżkę w drugiej połowie roku. Obrona wspomnianego poziomu może nie być łatwa, patrząc choćby na czwartkowe potężne umocnienie się dolara, który zyskał względem naszej waluty ponad 2 proc.

W efekcie wyrażony w dolarach nasz indeks WIG20 kończył czwartkową sesję sięgającym 1,2 proc. spadkiem, podczas gdy wskaźnik w rodzimej walucie zniżkował jedynie o symboliczne setne części procenta. Z punktu widzenia inwestora zagranicznego WIG20 tracił w skali czterech sesji niemal tyle samo co MSCI EM. Jeśli globalny kapitał nabierze przekonania o trwałej przewadze dolara, trudno będzie liczyć na jego zaangażowanie się na warszawskim parkiecie.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych