Wskaźniki nastrojów rynkowych niezbędnym narzędziem inwestora

Analiza barometrów nastrojów w dobie zawieruchy potwierdziła swoją kontrariańską użyteczność.

Aktualizacja: 11.06.2020 10:57 Publikacja: 11.06.2020 06:00

Wskaźniki nastrojów rynkowych niezbędnym narzędziem inwestora

Foto: Adobestock

Według większości miar inwestorzy byli w zbyt dobrych humorach na początku roku, w trakcie krachu paniczny strach stanowił zaś zgodnie z odwieczną zasadą okazję do kupowania. Od marca wskaźniki pokazują stopniową poprawę humorów.

Barometry nastrojów

Od lat stoimy w naszych analizach na stanowisku, że zgodnie ze słynną maksymą Warrena Buffetta: „bój się, gdy inni są żądni zysków, i bądź żądny zysków, gdy inni się boją", opłaca się bacznie obserwować poziom nastrojów rynkowych.

GG Parkiet

Ostatnie burzliwe wydarzenia na giełdach nie tylko nie podważyły tej tezy, lecz wręcz przeciwnie – wzmocniły jej przekaz. Cofnijmy się pamięcią do poprzednich miesięcy, by przypomnieć, jak ważne (kluczowe) znaczenie ma analiza nastrojów. Nasze wywody oprzemy głównie na naszych zbiorczych barometrach, ale wspomnimy również o alternatywnych miarach nastrojów.

Zacznijmy od tego, jaki był obraz nastrojów przed koronawirusowym krachem. Jeśli chodzi o Wall Street, był to obraz bardzo dobrego humoru uczestników rynku. Pokazuje to nasz zbiorczy barometr, który znalazł się wtedy w odległości ponad jednego odchylenia standardowego od historycznej średniej, co świadczyło o niezwykle silnym optymizmie, spotykanym średnio raz na kilka lat.

O tym, że nastroje w styczniu–lutym były mocno rozgrzane, świadczy też nasz przegląd wskaźników widoczny na wykresie 3. Na liście tej znalazły się zarówno komponenty wspomnianego barometru (i sam barometr), jak i „konkurencyjne" zbiorcze miary, m.in. autorstwa wybranych banków inwestycyjnych. Właściwie wszystkie wskaźniki z listy były w styczniu–lutym albo bardzo blisko, albo dość blisko historycznych maksimów (czerwone punkty na wykresie).

Trzeba przyznać, że nie tylko z obecnej perspektywy, ale również w czasie rzeczywistym część strategów alarmowała na temat przegrzewających się nastrojów. Zapamiętaliśmy np. ostrzeżenia ze strony szefa analityków Deutsche Banku Binky'ego Chadha, który pokazywał wysokie poziomy wskaźnika stworzonego przez swój zespół.

Klarowne wydaje się zatem, że przed krachem mieliśmy do czynienia na Wall Street z „żądzą zysku", która w myśl buffettowskiego zalecenia powinna być ostrzeżeniem dla inwestorów. To nie tylko kronikarskie podsumowanie szerszego kontekstu krachu, ale też z pewnością lekcja na przyszłość.

Drastyczne przesunięcie

GG Parkiet

Teraz przenieśmy się o kilka tygodni w czasie, do punktu kulminacyjnego paniki. Zgodnie z tym, co opisywaliśmy wówczas w czasie rzeczywistym, nasz zbiorczy barometr dla Wall Street zanurkował do poziomu o niemal dwa odchylenia standardowe oddalone w dół od średniej historycznej, co świadczyło o silnej panice.

Odwołując się ponownie do wykresu 3 z przeglądem wskaźników, warto zauważyć, że w porównaniu ze styczniem–lutym przesunęły się one drastycznie w lewo na skali, a niektóre z nich nawet osiągnęły historyczne minima (z tym zastrzeżeniem, że jedne mają dłuższą historię, inne krótszą).

Diagnoza, jeśli chodzi o amerykańskie akcje, była dość klarowna – nastroje w marcu były fatalne. Strach zajął miejsce żądzy zysku, co zgodnie z buffettowskim zaleceniem było impulsem do kupowania.

Przez pryzmat tych diagnoz widać doskonale, że analiza wskaźników nastrojów jest niezwykle cennym narzędziem z punktu widzenia inwestora.

A u nas?

Powyższe stwierdzenia dotyczą również rodzimego rynku akcji, choć polscy inwestorzy narzekać mogą z pewnością na dość skąpą gamę wskaźników nastrojów uczestników rynku w porównaniu z amerykańską obfitością w tym względzie. Niemniej także w przypadku GPW obliczamy i regularnie publikujemy nasz zbiorczy barometr, uwzględniający m.in. dwa klasyczne wskaźniki nastrojów – indeks INI oparty na cotygodniowym sondażu Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych oraz miernik pokazujący relację wielkości aktywów dwóch „przeciwstawnych" funduszy pozwalających zarabiać na wzroście/spadku WIG20.

W przypadku GPW trzeba przyznać, że w okresie poprzedzającym krach nie widzieliśmy jawnych objawów przegrzewania się nastrojów. Czerwone punkty na wykresie 3 nie były mocno odchylone w kierunku swych historycznych maksimów. Pod tym względem „wygrały" ostatecznie oznaki przegrzania na Wall Street – to sugeruje, że inwestorzy na rodzimym rynku powinni jednak kątem oka spoglądać na sytuację na oceanem.

Bardziej klarowna była natomiast sytuacja w trakcie marcowej paniki, kiedy również na GPW wskaźniki nastrojów zeszły bardzo nisko. Nasz zbiorczy barometr osiągnął nawet historyczne minimum (z tym zastrzeżeniem, że jego historia nie sięga bessy z lat 2008/2009).

Co teraz?

W tym miejscu przechodzimy płynnie do omówienia punktu (a raczej przedziału punktów), w jakim znalazły się nastroje rynkowe ponad dwa miesiące od dna panicznej wyprzedaży. Jedno nie budzi wątpliwości – według niemal wszystkich miar mamy do czynienia ze stopniową poprawą humorów uczestników rynków. Zarówno nasze barometry, jak i przegląd (wykres 3) pokazują, że po marcowej panice nie ma już żadnego śladu. Miejsce strachu zajmuje coraz większy optymizm.

Kwestią mniej jednoznaczną jest natomiast to, jak mocno zaawansowana jest poprawa nastrojów. Gdyby była blisko euforycznych poziomów, byłby to sygnał ostrzegawczy porównywalny do tego ze stycznia–lutego. Ale czy tak już faktycznie jest? Wydaje się, że na razie tylko w ograniczonym zakresie. Niektóre z miar nastrojów zaczynają faktycznie wchodzić na dość wygórowane pułapy. Na Wall Street dotyczy to np. NAAIM Exposure Index (pokazuje zapatrywania menedżerów stosujących tzw. aktywną alokację, należących do stowarzyszenia NAAIM). U nas niepokojąco zaczynają wyglądać ostatnie wyniki sondażu Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, gdzie wyraźnie zaczęli przeważać optymiści.

Jeśli spojrzymy jednak na całokształt, to nie ma podstaw, by mówić o niebezpiecznej euforii, która swymi rozmiarami przypominałaby stan ze stycznia–lutego. Z tym zastrzeżeniem, że analiza rynków to nie jest przysłowiowa nauka ścisła i nie ma żadnej gwarancji, że ogół wskaźników nastrojów musi się zbliżyć do ekstremów przed nadejściem mocniejszej korekty spadkowej.

Reasumując, wydarzenia ostatnich miesięcy nie tylko nie zaprzeczają sensowi monitorowania wskaźników nastrojów rynkowych, lecz wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej go potwierdzają. Koronawirusowy krach miał miejsce po odnotowaniu niebezpiecznie wysokich pułapów wskaźników nastrojów, w jego trakcie zaś barometry te zeszły do ekstremalnie niskich poziomów. Od tego czasu stopniowo przemierzają znów drogę w górę.

Tomasz Hońdo, CFA

starszy ekonomista, Quercus TFI

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych