Dolar i obligacje wracają do gry

Dalsze konsekwentne umacnianie się dolara i udany rajd rentowności amerykańskich obligacji to główne czynniki kreujące tendencje na rynkach.

Publikacja: 20.05.2018 11:00

Dolar i obligacje wracają do gry

Foto: Bloomberg

Wzrost siły amerykańskiej waluty i rentowności obligacji odbija się niekorzystnie na rynkach wschodzących, ale na razie nie robi wrażenia na głównych giełdach światowych. Można podejrzewać, że kapitał jest w fazie przenoszenia się z obszarów objętych największym ryzykiem do tych, które na razie można uznać za nieco bardziej stabilne.

Główne giełdy jeszcze w górę

GG Parkiet

Korzysta na tym choćby indeks we Frankfurcie, dodatkowo wspomagany przez słabnącą wspólną walutę. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia DAX poszedł w górę o prawie 1 proc., dynamicznie przedzierając się w czwartek powyżej 13 tys. punktów, do poziomu najwyższego od lutego. Inwestorzy wciąż ignorują oznaki osłabienia tempa wzrostu gospodarczego oraz zagrożenia płynące z włoskiej sceny politycznej. Wskaźnik niemieckiego parkietu od końca marca zyskał już ponad 11 proc., odrabiając straty poniesione w pierwszych miesiącach roku. Niemal identyczny dystans przebył w tym czasie także Nikkei, zbliżając się do 23 tys. punktów.

Odrabianie strat dość opornie natomiast idzie indeksom na Wall Street. W ostatnich dniach trwająca od początku maja zwyżkowa tendencja uległa wyraźnemu wyhamowaniu. W poniedziałek Dow Jones odbił się od 25 tys. punktów i poddał się lekkiej korekcie. Nieudane okazało się także podejście S&P 500 w pobliże 2750 punktów. Wahania amerykańskich inwestorów mają zapewne związek z nasilającą się przeceną obligacji, w wyniku której rentowność papierów dziesięcioletnich nie tylko przebiła 3 proc., ale przekroczyła 3,1 proc. Trwałe pokonanie tych poziomów stanowiłoby pewną cezurę, choć niekoniecznie musiałoby prowadzić do pogłębienia się niepokoju na rynkach i większych ruchów. Należy się jednak liczyć z okresem niepewności, który potrwa prawdopodobnie do czerwcowego posiedzenia Fed.

Złoto na deskach, ropa po 80 dolarów

Dopóki trwa polityczne napięcie na Bliskim Wschodzie, Iran w obliczu amerykańskich sankcji, a wenezuelska gospodarka w rozsypce, nie ma co liczyć na spadek notowań ropy naftowej. Ale chwilowa korekta jest jak najbardziej możliwa. W miniony czwartek, po raz pierwszy od listopada 2011 r., za baryłkę surowca typu Brent trzeba było chwilami płacić prawie 80,5 dolara. To prawie dwukrotnie więcej niż rok temu, a więc nie można już udawać, że nic się nie stało i pomijać tego faktu w analizach dotyczących perspektyw gospodarek rozwiniętych oraz inflacji. Wzrost cen surowców, w tym głównie ropy, już jest lub wkrótce będzie widoczny w wynikach spółek oraz dynamice PKB wielu krajów. Przykładem mogą być Niemcy, których gospodarka w pierwszym kwartale spowolniła z 2,3 do 1,6 proc. W kontekście wysokich notowań ropy pewną ciekawostką jest natomiast spadek inflacji w Niemczech i strefie euro i jej wzrost w Stanach Zjednoczonych, które są jednym z głównych producentów ropy. Być może to zjawisko jest jednym z powodów umocnienia się dolara. Inwestorzy widząc spowolnienie w strefie euro i niższą inflację, przestali liczyć na zaostrzenie polityki pieniężnej przez EBC, a jednocześnie spodziewają się kontynuacji cyklu podwyżek stóp przez Fed, a nawet jego przyspieszenia.

Takie rozumowanie znajdowałoby potwierdzenie w sytuacji na rynku złota. Wydawało się, że notowaniom kruszcu będzie sprzyjać wzrost napięcia geopolitycznego i rosnąca awersja do ryzyka. Tak się jednak nie stało i w miniony wtorek cena złota spadła o ponad 2 proc., schodząc poniżej 1300 dolarów za uncję, do poziomu najniższego od końca grudnia ubiegłego roku. W kolejnych dniach skala zniżki uległa powiększeniu. Istotne wsparcia zostały przełamane i tylko patrzeć, gdy nastąpi testowanie kolejnego, znajdującego się w okolicach 1280 dolarów za uncję.

Obawy dotyczące perspektyw globalnej gospodarki zdają się potwierdzać notowania miedzi. Choć do minionego czwartku kontrakty terminowe na ten metal starały się trzymać w środkowej strefie trwającej od dwóch miesięcy konsolidacji, wciąż obowiązuje w ich przypadku tendencja spadkowa. Od szczytu z końca grudnia ubiegłego roku notowania miedzi zniżkują o prawie 7 proc.

Niepokój na rynkach wschodzących

W ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia MSCI Emerging Markets stracił prawie 2 proc., najmocniej od początku kwietnia. Działo się to przy mocno podwyższonej zmienności, wskazującej na rosnącą nerwowość inwestorów. Trudno się temu dziwić, patrząc na rosnącą rentowność amerykańskich obligacji skarbowych, umacniającego się dolara oraz wydarzenia w Argentynie, Wenezueli, Turcji oraz liczne ogniska napięć geopolitycznych.

Ciekawe jest to, że od momentu ujawnienia desperacji argentyńskich władz w kwestii ratowania sytuacji tego kraju, a więc podwyżki stóp procentowych do ponad 30 proc. oraz wystąpienia o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Merval zyskał 21 proc., a brazylijski Bovespa, mimo sporych wahań, pozostawał w trendzie bocznym. O nerwowości świadczy jednak jego czwartkowy spadek o 3,4 proc. Indeks parkietu w Stambule w ostatnich dniach stabilizował się tuż powyżej ustanowionego w pierwszych dniach maja dołka, tracąc jednak od końca stycznia prawie 16 proc.

Abstrakcyjny, przekraczający 1600 proc. „wzrost" indeksu giełdy wenezuelskiej należy interpretować w kontekście kosmicznej inflacji, sięgającej 13 tys. proc. Kolejną ciekawostką może być 1 proc. spadek moskiewskiego RTS w warunkach mocno drożejącej ropy naftowej. Można ją jednak tłumaczyć awersją inwestorów, związaną z sankcjami nałożonymi na rosyjskich oligarchów i ich firmy. Mimo tlącego się wciąż niepokoju związanego z amerykańsko-chińską wojną handlową, stosunkowo dobra atmosfera panowała na giełdzie w Szanghaju. Tamtejszy indeks zniżkował co prawda, ale w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia stracił zaledwie 0,3 proc., ale można ten wynik traktować jako niewielką korektę wcześniejszego solidnego wzrostu.

W naszym regionie sytuacja była dość zróżnicowana. Niemal remisowo dla byków i niedźwiedzi toczył się handel w Budapeszcie, Pradze, Wilnie i Tallinie, od rocznego dołka w czwartek mocno odbił się indeks w Sofii. Wskaźniki w Bukareszcie i Bratysławie zanotowały spadki po około 3 proc., a więc w podobnej skali jak w Warszawie.

Na Książęcej bez zmian

Choć wartości indeksów na warszawskim parkiecie zmieniały się w ostatnich dniach i to w dość zróżnicowanej skali, trudno wciąż mówić o jakiejkolwiek odmianie sytuacji. Nadal pozostawia ona wiele do życzenia i daleka jest od optymizmu. Dający bykom iskierkę nadziei niedawny dynamiczny wyskok indeksu największych spółek został niemal w całości skorygowany. WIG20 w trakcie pierwszych czterech sesji stracił ponad 3 proc. i wrócił w okolice 2250 punktów, co w najlepszym razie oznacza kontynuację trwającego od dwóch miesięcy trendu bocznego, którego rozpiętość mieści się w przedziale 2200–2330 punktów. Impulsów i wskazówek w kwestii dalszego rozwoju sytuacji wciąż należy wypatrywać w otoczeniu zewnętrznym. Tam zaś na razie trudno o optymizm. Wypada jedynie powtórzyć jak mantrę: umacnianie się dolara, rosnącą rentowność amerykańskich obligacji, awersję do ryzyka, napięcia geopolityczne. Rodzime, bardzo pozytywne czynniki makroekonomiczne, nie mają tu wielkiego znaczenia, co tylko pogłębia frustrację inwestorów i nie zachęca do kupowania akcji polskich spółek. Nadziei na lepszą drugą połowę roku wciąż nie należy przekreślać, ale trzeba mieć też świadomość, że szczyt koniunktury gospodarczej mamy już za sobą, a więc trudno liczyć na wielką hossę. W tym względzie posiadacze oszczędności wyjątkowo wykazują się dość dobrym wyczuciem, preferując najbardziej bezpieczne strategie, o czym świadczy obserwacja przepływów kapitału między funduszami różnych klas aktywów. Akcyjne w tym rankingu zdecydowanie przegrywają.

Wyraźną analogię do sytuacji w segmencie największych spółek, widać w przypadku średniaków. mWIG40 znajduje się w środkowej części bocznej tendencji, między 4530 a 4670 punktów. Nieudany poniedziałkowy atak na jej górne ograniczenie i późniejszy powrót do wnętrza wspomnianej konsolidacji, obnażyły prawdę o sile średniaków, choć ich indeks zniżkował w skali czterech sesji tylko o nieco ponad 1 proc., a więc znacznie mniej niż WIG20. Choć sWIG80 stracił jedynie 0,1 proc., jego sytuacja nie jest ani na jotę lepsza niż poprzednio omawianych wskaźników.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych