Banki nie załapały się na odbicie na giełdzie

Sporo negatywnych informacji jest w cenach kredytodawców, ale wciąż realne są czarne scenariusze dotyczące stóp procentowych i odpisów.

Publikacja: 10.05.2020 05:00

Foto: GG Parkiet

Banki nie załapały się na odbicie notowań na GPW, które nastąpiło po głębokiej przecenie rozpoczętej w połowie lutego. O ile WIG20 odrobił połowę poniesionych wtedy strat i od początku roku jego notowania są 25 proc. pod kreską, o tyle WIG-banki w kwietniu pogłębiał spadki i teraz jest blisko 45 proc. na minusie, licząc od początku roku. Teraz bankowy indeks notowany jest na poziomie 3737 pkt, najniższym od połowy kryzysowego 2009 r.

Splot niekorzystnych informacji

Przecenie trudno się dziwić, biorąc pod uwagę negatywne dla sektora informacje z ostatnich tygodni: obniżenie stóp procentowych łącznie o 1 pkt proc., do 0,5 proc., oraz pogorszenie koniunktury gospodarczej z powodu koronawirusa, które niebawem z dużą siłą uderzy w spłacalność kredytów, podbijając skokowo odpisy kredytowe. Raporty banków za I kwartał, o których piszemy w ramce obok, na razie nie wskazują na pogorszenie wyników biznesowych (z wyjątkiem odpisów). To jednak historia. – Pozostałe kwartały tego roku na pewno nie będą takie jak I kwartał – zaznacza Bożena Graczyk, wiceprezes ING Banku Śląskiego, zapowiadając spadek rentowności spółki.

– Wyniki banków za I kwartał nie są zbyt dużą pomocą, jeśli chodzi o prognozowanie rezultatów na kolejne miesiące. Po stronie przychodów nie znalazł w nich jeszcze odzwierciedlenia spadek stóp procentowych oraz znaczne zmniejszenie dynamiki sprzedaży produktów bankowych, głównie kredytów. W przypadku rezerw banki wprawdzie utworzyły dodatkowe odpisy, ale jak na skalę prognozowanego załamania się gospodarki może się okazać, że w kolejnych kwartałach trend zwiększania rezerw będzie kontynuowany – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.

Samo cięcie stóp oznacza spadek zysku netto sektora w tym roku o około 20 proc. Do tego dochodzi pogorszenie jakości portfela. Podwojenie odpisów w całym roku oznaczałoby, że urosłyby one do blisko 20 mld zł w tym roku. Taki wzrost spowodowałby, że wynik operacyjny spadłby do niecałych 9 mld zł z prawie 20 mld zł w 2019 r. (rachunki te nie uwzględniają niższego wyniku z odsetek po cięciu stóp). Po uwzględnieniu łącznie niższego wyniku z odsetek i podwojenia rezerw zysk na działalności operacyjnej sektora spadłby do 5 mld zł z blisko 20 mld zł w 2019 r.

– Wiemy już, że koszty ryzyka urosną oraz że stopy procentowe zostały obniżone i to wydaje się uwzględnione w cenach. Nie znamy jednak skali wzrostu odpisów ani też przyszłych stóp procentowych. Rynek długu wycenia jeszcze jedną obniżkę, ale rynek akcji nie wydaje się do tego przekonany. Kolejne cięcie to spory czynnik ryzyka dla zysków i notowań banków, na ich podwyżkę nie ma co w najbliższych kwartałach liczyć – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.

Dodaje, że rewidowane ostatnio prognozy analityków uwzględniają już oczekiwane podwyższone koszty ryzyka, choć nie wiemy dokładnie, kiedy ani w jakim stopniu do tego dojdzie. – Raczej jednak powinniśmy się spodziewać ich podwojenia niż wzrostu o niskie kilkadziesiąt procent. Zakładam, że jeśli sytuacja gospodarcza będzie wracać do normy, to odpisy powinny w przyszłym roku zmaleć, ale nie wrócą do poziomów sprzed pandemii. Rynek zdaje się wyceniać taki scenariusz i stabilne stopy procentowe. Jednak dużo bardziej negatywne scenariusze – jak kolejne cięcie stóp, czym zaskoczył np. czeski bank centralny – czy większy wzrost odpisów wcale nie są nierealne. To powoduje, że niepewność i ryzyko inwestycyjne są większe niż zwykle – zaznacza analityk Ipopemy.

Na spadek notowań banków złożyło się nie tylko oczekiwane pogorszenie wyników, ale i obniżenie wskaźników wycen. C/WK dla indeksu WIG-banki to teraz tylko 0,45, najniżej w historii (w kryzysie z lat 2008–2009 obniżył się maksymalnie w okolice 0,7). Teraz jednak ROE, czyli zwrot z kapitałów sektora, jest niższy nie tylko ze względu na dużo niższe stopy procentowe niż wtedy, ale i większe wymogi kapitałowe (mimo ostatniego poluzowania wymogów banki wciąż mają dużo kapitału, bo nie mogą go wypłacić, więc w obliczu pogorszenia wyników oznacza to dalszą presję na spadek ROE).

Materna podkreśla, że trudno oceniać wyceny banków, gdy nie znamy skali odpisów i długoterminowego wpływu pandemii na gospodarkę czy zachowania konsumentów. – Moim zdaniem na zakupy jest obecnie za wcześnie, tym bardziej że trwa – a według niektórych kończy się – silne odbicie na giełdach. Trudno nawet obstawić sektor, który miałby się lepiej zachowywać, bo zarówno konsumenci, jak i firmy zostały wsparte programami pomocowymi, ale nie wiadomo, czy będzie to miało znaczący wpływ na spłacalność kredytów, zwłaszcza że możliwość odraczania spłaty rat odsunie pojawienie się tego problemu na przyszłość. W normalnych warunkach obstawiałbym, że lepiej powinny się zachowywać największe banki, ale niestety nieobliczalność polityki właściciela względem nich powoduje, że ryzyko w ich przypadku jest spore – mówi Materna, odnosząc się do banków państwowych.

Dominuje krytyczne nastawienie

Z kolei mniejsi kredytodawcy będą w większym stopniu bezpośrednio dotknięci kryzysem. – Być może najlepszą alternatywą dla banków jest PZU, który w mniejszym stopniu zostanie dotknięty w krótkim terminie epidemią, a ma szansę zarobić na spadkach stóp. Brak aktywności gospodarczej czy komunikacyjnej może natomiast w przypadku tej spółki skutkować niższymi wypłatami na odszkodowania – ocenia ekspert Millennium DM.

Jańczak wskazuje, że preferowane przez niego banki to obecnie ING Bank Śląski i Pekao, które są bardziej defensywne, konserwatywne i nie mają hipotek frankowych, wycena Pekao sugeruje gorszy scenariusz niż w innych bankach. – Najmniej preferuję Aliora ze względu na największą wrażliwość na wzrost kosztów ryzyka i spadek stóp procentowych oraz niedobory kapitału, a także Millennium i mBank, w przypadku których na oczekiwany w sektorze wzrost odpisów nakłada się problem frankowy po osłabieniu złotego. Do PKO BP mam neutralne nastawienie, potencjał spadku i wzrostu wydaje się zrównoważony – mówi analityk Ipopemy Securities.

Analitycy w ostatnich tygodniach rewidowali swoje prognozy. Trigon DM w raporcie z końca kwietnia podtrzymał negatywne nastawienie do sektora bankowego i obniżył rekomendację dla Aliora, BNP Paribas, Handlowego i ING BSK do „sprzedaj" oraz podwyższył rekomendację dla Santandera do „trzymaj". Trigon DM obniżył łączne prognozy zysku netto dla analizowanych banków o 80–85 proc. na lata 2020–2022 i zaznacza, że notowania banków nadal mogą być pod presją, bo to sektor, który najbliżej odzwierciedla stan gospodarki, co w obliczu nadchodzącej recesji będzie działać niekorzystnie. Dodano, że nie wszystkie ryzyka są w pełni zdyskontowane.

Analitycy DM BOŚ obniżyli ostatnio mocno wycenę ING Banku Śląskiego, utrzymując rekomendację „sprzedaj". Zalecenie inwestycyjne dla tego kredytodawcy do „neutralnie" obniżył też Haitong, który utrzymuje rekomendację „sprzedaj" dla mBanku, podobnie zrobił DM BOŚ (ryzyko frankowe i brak sprzedaży nowemu inwestorowi, na co liczył rynek). Haitong podtrzymał zalecenie „neutralnie" dla Santandera i obniżył swoje prognozy zysku netto tego banku na ten i przyszły rok po około 30 proc. (z kolei DM BOŚ utrzymał rekomendację „trzymaj", ale wskazywał na dużą niepewność wyników). Broker ten podtrzymał rekomendację kupna walorów Pekao, argumentując to silnym bilansem i zdrowym portfelem kredytowym tego banku. Wcześniej podniósł rekomendację dla PKO BP do „kupuj", wskazując na wysokie kapitały i zdrowy portfel.

Odpisy kredytowe języczkiem u wagi w tym i przyszłych sezonach wyników banków

Do tej pory cztery banki (Santander, mBank, ING Bank Śląski i Alior) podały wyniki za I kwartał. Ich łączny zysk netto wyniósł 602 mln zł, co oznacza spadek rok do roku o 36 proc., a wobec poprzedniego kwartału o 43 proc. Każdy z tej czwórki zanotował spadek wyniku netto rok do roku. Najmocniej obniżył się tym, którzy mieli udane poprzednie kwartały, a teraz ich rezultaty mocno obciążył efekt pandemii koronawirusa. Zysk Santandera spadł o 51 proc. (do 171 mln zł), mBanku o 44 proc. (do 91 mln zł), Aliora o 30 proc. (do 73 mln zł), a ING Banku Śląskiego o 18 proc. (do 267 mln zł).

Łączny wynik z odsetek wypadł nieźle – urósł w skali roku o ponad 6 proc., a kwartalnie o prawie 2,5 proc., do 4,63 mld zł, głównie za sprawą bardzo dobrych wyników mBanku i ING Banku Śląskiego, których rezultaty urosły po około 15 proc. rok do roku. Koszty działania w ujęciu rocznym nieco urosły, ale wyraźnie podskoczyły w kwartalnym ze względu na tradycyjne zaksięgowanie w I kwartale całości składki na fundusz przymusowej restrukturyzacji banków (w skali sektora wyniesie 1,6 mld zł), jednej z dwóch płaconych na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. To tłumaczy częściowo pogorszenie wyników netto w ujęciu kwartalnym. Drugi element powodujący pogorszenie zysków to wzrost odpisów kredytowych, to on głównie zdecydował o spadku w relacji rok do roku. Łączne saldo odpisów analizowanej czwórki wyniosło 1,47 mld zł, czyli urosło w skali roku o prawie 85 proc., a kwartalnie o 55 proc. Odpisy dały o sobie znać, mimo że ograniczenia pandemiczne zamroziły gospodarkę dopiero od połowy marca. Wprawdzie spłacalność kredytów jeszcze istotnie się nie pogorszyła, ale banki – z wyjątkiem Aliora – uwzględniły w modelach ryzyka pesymistyczne prognozy gospodarcze (recesja, wzrost bezrobocia) i to skutkowało „modelowym" wzrostem odpisów. Ta dodatkowa „pandemiczna" rezerwa wyniosła w Santanderze blisko 120 mln zł (łączne jego odpisy urosły przez rok o blisko 80 proc., do 466 mln zł), w mBanku 141 mln zł (odpisy urosły o 200 proc., do 409 mln zł), a w ING BSK 147 mln zł (odpisy wzrosły o prawie 140 proc., do 295 mln zł). Rynek jest mocno zaskoczony decyzją Aliora, którego rezerwy kredytowe dzięki braku „pandemicznego" odpisu zwiększyły się przez rok tylko o 7 proc. Pojawiają się komentarze, że bank „nie miał miejsca" w wynikach na taką rezerwę, bo w słabszym sezonowo I kwartale sprowadziłaby ona jego wynik wyraźnie poniżej zera. Krzysztof Bachta, prezes Aliora, argumentował, że bank postanowił nie robić w I kwartale rezerwy na ryzyko dotyczące pandemii, bo zmierzy się z tym zadaniem w II kwartale „kiedy będzie mieć więcej danych i też powstaną pewne mechanizmy, które spowodują, że banki będą mogły bardziej odpowiedzialnie i jednolicie podejść do tego tematu". Wrażliwość zysku netto banków na wzrost odpisów jest bardzo duża i to ten element rachunku wyników był decydujący dla rezultatów w I kwartale, ale będzie też języczkiem u wagi w kolejnych.

W poniedziałek wyniki poda Millennium, we wtorek Pekao, w środę BNP Paribas i BOŚ. Handlowy opublikuje raport 14 maja, ostatnie będą Getin Noble (22 maja) i PKO BP (28 maja). Sporządzona pod koniec kwietnia średnia prognoz analityków zebrana przez „Parkiet" wskazywała, że dziewięć banków z GPW miało w I kwartale łącznie 1,63 mld zł zysku netto, czyli mniej o 33 proc. niż rok temu i o 42 proc. niż w IV kwartale 2019 r. mr

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych