Amazon: potęga, która zaczęła budzić lęk

USA › Prezydent Donald Trump jest przekonany, że Jeff Bezos zbudował swoją siłę na wykorzystywaniu państwa amerykańskiego.

Publikacja: 15.04.2018 16:15

Amazon: potęga, która zaczęła budzić lęk

Foto: Bloomberg

Nazwać spółkę Amazon rynkową potęgą, to powiedzieć za mało. Jej kapitalizacja sięgała w tym tygodniu 680 mld USD, czyli więcej niż np. PKB Arabii Saudyjskiej – i to po dosyć silnej przecenie rozpoczętej pod koniec marca. Przez ostatnie 12 mies. jej akcje zyskały ponad 50 proc., przez 10 lat – 1,7 tys. proc. W ciągu dwóch dekad przekształciła się z dosyć skromnej internetowej księgarni w największego na świecie sprzedawcę, skutecznie wypychającego z interesu nawet takie molochy jak Wal-Mart. Jej prezes Jeff Bezos jest najbogatszym człowiekiem świata i dysponuje majątkiem sięgającym 111 mld USD. Amazon jest też spółką bardzo nowatorską. Jakiś czas temu zaczęła umożliwiać klientom dostawy do domu pod ich nieobecność. Amazon jest też jednak korporacją znienawidzoną przez tysiące ludzi: od właścicieli galerii handlowych, deweloperów i sklepikarzy, którym popsuła interes, poprzez lewicowych aktywistów, po prezydenta USA Donalda Trumpa. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Trump naprawdę nienawidzi Amazonu i obwinia go o niszczenie gospodarki małomiasteczkowej Ameryki. Dał tej niechęci wyraz w swoich tweetach. „Wyrażałem swoje zaniepokojenie co do Amazonu na długo przed wyborami prezydenckimi. W odróżnieniu od innych, płacą oni niewielkie podatki lub żadnych podatków rządom stanowym i samorządom, używają naszego systemu pocztowego jako swojego chłopca na posyłki (wywołując ogromne straty dla USA) i sprawiają, że tysiące sprzedawców detalicznych wypada z interesu!" – napisał Trump na Twitterze. Czy ma rację, czy też tylko dał wyraz swojej obsesji?

Wzrost dzięki subsydiom

Z pewnością Amazon nie stałby się takim gigantem, gdyby w umiejętny sposób nie nawigował po amerykańskim systemie prawnym i podatkowym. Bardzo mu pomógł wyrok Sądu Najwyższego USA z 1992 r. mówiący, że internetowi sprzedawcy detaliczni mogą nie płacić stanowych podatków od sprzedaży, jeśli nie mają w danym stanie fizycznej obecności w formie np. sklepu stacjonarnego lub centrum dystrybucji. Amazon wykorzystywał to orzeczenie aż do bólu, lokując swoje centra w stanach, w których podatki były niskie lub zerowe. (Co było oczywiście w pełni uprawnioną strategią). W 2011 r. uznał jednak, że bardziej opłaca mu się pokryć siecią swoich centrów całe Stany Zjednoczone, by jak najszybciej dostarczać towary klientom. Zaczął więc płacić podatek od sprzedaży we wszystkich 45 stanach, w których ten podatek obowiązuje. Płaci go jednak tylko od swojej bezpośredniej sprzedaży. Sprzedaż dokonywana przez użytkowników serwisu Amazon (korzystających również z jego infrastruktury dostawczej) nie jest opodatkowana, choć stanowi blisko połowę transakcji przeprowadzanych w serwisie. – Nie ma wątpliwości, że Amazon jest w stanie zebrać te podatki i przekazać do stanowych kas, ale po prostu tego nie robi. W wyniku tego powstaje korzyść cenowa w stosunku do konkurencji – twierdzi Carl Davis, dyrektor w amerykańskim Instytucie ds. Opodatkowania i Polityki Ekonomicznej.

GG Parkiet

Amazonowi udało się też nakłonić wiele stanów do przyznania mu licznych zwolnień podatkowych i subsydiów. Kusił je tym, że jego centra dystrybucyjne stworzą tysiące nowych miejsc pracy. Według danych organizacji Good Jobs First Amazon zebrał od 2000 r. 1,9 mld USD subsydiów w USA.

Spółka korzysta również z łagodnego traktowania przez amerykańską pocztę. Analitycy Citigroup opublikowali w kwietniu zeszłego roku raport mówiący, że poczta traci na przesyłkach dostarczanych dla Amazonu. Z ich wyliczeń wynikało, że jeśliby Amazon miał płacić poczcie uczciwą cenę, czyli o 1,46 USD więcej za każdą przesyłkę, to oznaczałoby dla niego wzrost kosztów o 2,6 mld USD. Amerykańska państwowa poczta straciła przez cały 2017 r. 2,7 mld USD. Zysk netto Amazonu za 2017 r. wyniósł zaś 3 mld USD. Gdyby więc administracja Trumpa doprowadziła do tego, że poczta pobierałaby większe opłaty od Amazonu, to koncern Jeffa Bezosa stałby się o wiele mniej atrakcyjny dla inwestorów. Można nawet zaryzykować tezę, że Amazon zbudował swój wielki rynkowy sukces, wykorzystując (mocniej niż konkurencja) słabości amerykańskiego państwa. I to jeden z powodów, dla których spółka Jeffa Bezosa nie jest lubiana zarówno przez Trumpa, jak i przez lewicowych antyglobalistów.

Pół biedy, gdyby Amazon osiągał swój sukces jedynie kosztem poczty i fiskusa. Większy problem jest z tym, że konkurencja ze strony Amazonu wypycha z interesu całe sieci sprzedaży detalicznych, prowadzi do bankructw w tym sektorze i utraty miejsc pracy. Tradycyjne sklepy i galerie handlowe w USA są pogrążone w ostrym kryzysie, choć przecież gospodarka rośnie w solidnym tempie, stopa bezrobocia spada, płace rosną, a nastroje konsumentów są dobre. Kryzys ten został już nazwany handlową apokalipsą. Według szacunków firmy Cushman & Wakefield w 2017 r. zamknięto w USA ok. 9 tys. sklepów. (Upadały wówczas takie sieci jak Sears czy Macy's). W tym roku może ich zostać zamkniętych ponad 12 tys. Dla porównania: w kryzysowym 2009 r. zamknięto ich nieco ponad 4 tys. Analitycy Credit Suisse szacują, że spośród 1,2 tys. galerii handlowych czynnych w USA w 2017 r. 25 proc. zostanie zamkniętych do 2022 r. Analitycy UBS oceniają zaś, że w zeszłym roku w amerykańskiej branży handlowej zniknęło 65 tys. etatów. Oczywiście Amazon nie jest jedynym winowajcą handlowej apokalipsy. Zwyczaje konsumentów się zmieniają, coraz częściej zakupy przeprowadzane są online, a wiele z sieci handlowych było zbytnio zadłużonych. (Upadające teraz galerie handlowe same zaś wcześniej wypchnęły z interesu małe, osiedlowe sklepiki.) Amazon jednak bez wątpienia mocno się przyczynia do rzezi tych handlowych dinozaurów. Zamknięte galerie handlowe szpecą krajobraz amerykańskich miast i miasteczek, a liczni znajomi prezydenta Trumpa z branży deweloperskiej skarżą się mu na szkody, jakie robi w ich interesach agresywna strategia Amazonu.

Amazon miażdży konkurencję również w sektorze sprzedaży online. W 2017 r. spółka odpowiadała za ponad 40 proc. sprzedaży internetowej w USA. Na drugiej pozycji znalazła się spółka eBay z 6,8 proc. udziału w sprzedaży, a na trzecim Apple z 3,6 proc. Ponad połowa Amerykanów kupujących online zaczyna swoje poszukiwania towarów od użycia wyszukiwarki Amazonu. Koncern Jeffa Bezosa stał się dla zakupów internetowych w USA prawie tym samym, co Google dla globalnego internetu. Skoncentrowanie takiej potęgi w ręku jednego rynkowego gracza może budzić zrozumiałe obawy i skłonić administrację Trumpa, by sięgnęła przeciwko Amazonowi po postępowanie antytrustowe.

Polityczne motywy

Niechęć amerykańskiego prezydenta do Amazonu ma również silny podtekst polityczny. Jak podawał portal Axios (zwykle mający dobre źródła w Białym Domu Trumpa), prezydent „ma obsesję" na punkcie Amazonu. I powodem tej obsesji jest nie tylko jego przekonanie, że ta spółka pasożytuje na gospodarce USA. Trumpowi nie podoba się również to, że Bezos jest właścicielem dziennika „Washington Post", czyli gazety zaliczanej przez Trumpa do roznosicieli fake newsów. „Washington Post" już w trakcie kampanii wyborczej publikował wiele przecieków (często pochodzących ze służb specjalnych), mających stawiać Trumpa w złym świetle i podsycać oskarżenia o rzekomej współpracy jego kampanii z Rosjanami. Podejrzenia o związki Bezosa z nielojalnymi wobec prezydenta funkcjonariuszami tajnych służb mogły zostać wzmocnione po doniesieniach mówiących, że w 2013 r. spółka Amazon Web Services dostała od CIA wart 600 mln USD kontrakt na usługi w chmurze internetowej. W 2010 r. Amazon Web Services wymówiła użytkowanie swoich serwerów demaskatorskiej witrynie WikiLeaks, po tym jak WikiLeaks opublikowała poufne depesze amerykańskiego Departamentu Stanu. Trump i część jego zwolenników mogą więc postrzegać Amazon jako część „głębokiego państwa".

Niezależnie od prawdziwej motywacji Trumpa, jeśli rzeczywiście mocniej uderzy on regulacyjnie w Amazon, to decyzja ta będzie jedną z najważniejszych decyzji gospodarczych, jaką może podjąć. Amazon to nie tylko jeden z filarów grupy spółek technologicznych, określanych skrótem FAANG. To również spółka, która zaczęła rozszerzać swój agresywny model rozwoju na cały świat. Zeszłoroczne szacunki analityków banku Morgan Stanley mówiły, że Amazon odpowiadał za jedną trzecią nowej sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Sprzedaż Amazonu bardzo dynamicznie rośnie też m.in. w Indiach. Tak jak Facebook czy Google Amazon to prawdziwa globalna potęga, a uderzenie w nią przyniosłoby skutki na skalę całego świata. Skutki mogące doprowadzić do sporych wstrząsów na rynkach. Jeśli jednak władze USA rzeczywiście zdołają osłabić potęgę Amazonu, to przecież nie zniszczą jej całkowicie. Zrobią za to więcej miejsca dla innych na rynku i dadzą szansę na powstanie nowych, cyfrowych gigantów. W branży technologicznej nic zaś przecież nie jest wieczne.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych