W ciągu kilku miesięcy poprzedzających lutowo-marcową zawieruchę na rynkach intensywnie pisaliśmy o czynnikach ryzyka, mogących skłaniać do wzmożonej ostrożności, jeśli chodzi o inwestycje w akcje. Część z tych czynników jest nadal obecna. Banki centralne przykręcają kurek z pieniędzmi, wyceny na Wall Street pozostają relatywnie wysokie, faza ekspansji w gospodarce USA jest już drugą najdłuższą w historii itp. Wszystko to może sugerować, że to ciągle nie jest wymarzony czas na posiadanie portfela wypchanego po brzegi akcjami.
Trzeba też jednak przyznać, że po lutowo-marcowych turbulencjach zaczynamy dostrzegać również coraz więcej pozytywnych sygnałów, obok których trudno przejść obojętnie i które z pewnością w jakimś stopniu rozjaśniają rynkową rzeczywistość (mogą skłaniać do tzw. doważenia się w akcjach?). W dalszej części omawiany przynajmniej część z nich, odnoszących się głównie do polskich akcji.
1. Indeks zaskoczeń najniżej od... pięciu lat
Rynki akcji są bardzo wrażliwe na oczekiwania dotyczące koniunktury gospodarczej, a sposób postrzegania danych makro przez inwestorów ma kluczowe znaczenie w średnim terminie. Miernikami tej percepcji są tzw. indeksy zaskoczeń ekonomicznych (Citi Economic Surprise Indices, CESI). Z naszej analizy wynika, że polskie akcje najmocniejszą więzią połączone są z wersją tego wskaźnika dla strefy euro (co nie powinno dziwić z uwagi na silne powiązania handlowe). Najnowsze wieści są takie, że CESIEUR runął do poziomu najniższego od... pięciu (!) lat. Miejsce euforii zajęło silne rozczarowanie danymi makro. Rzecz w tym, że historycznie niskie odczyty CESIEUR stanowiły dobre okazje do... kupowania akcji na GPW. W ciągu sześciu miesięcy od spadku wskaźnika poniżej umownej granicy -60 pkt WIG zyskiwał średnio 13 proc., a wszystkie z czterech przypadków po 2008 r. były na plusie (100-proc. trafność). Jeśli w bliskiej przyszłości nie dojdzie do kataklizmu gospodarczego a la 2008 r. (CESIEUR zanurkował wtedy niemal do -200 pkt), to ostatnie sygnały można postrzegać dość optymistycznie.