Teraz prawie każde liczące się biuro i dom maklerski obsługujące inwestorów indywidualnych posiada w ofercie dostęp do rynków zagranicznych . Standardem jest możliwość handlu na największych rynkach, czyli na giełdzie amerykańskiej, niemieckiej czy londyńskiej (inwestorzy mają do dyspozycji zarówno akcje, jak i fundusze ETF). Na rynku można jednak też znaleźć brokerów, którzy oferują dostęp nawet do kilkunastu zagranicznych giełd, również bardziej egzotycznych z punktu widzenia polskich klientów. Sam handel odbywa się w analogiczny sposób, jak na warszawskiej giełdzie, czyli poprzez internetowe systemy maklerskie. Coraz ciekawiej wygląda również oferta, jeśli chodzi o koszty. Podstawowa procentowa prowizja w niektórych biurach jest nawet niższa niż w przypadku rynku polskiego i wynosi około 0,29 proc. Problemem nadal jest natomiast minimalna wartość prowizji – potrafi sięgać nawet kilkudziesięciu złotych, co może mieć wpływ na stopę zwrotu szczególnie przy niższych kwotach inwestycji. I tutaj zachodzą jednak zmiany. Rynki zagraniczne są mocno promowane przez DM BOŚ oraz BM mBanku choćby w ramach kont IKE i IKZE, gdzie prowizje zostały w ostatnim czasie wyraźnie obniżone. Wszystko to w połączeniu z nieporównywalnie większym możliwościami inwestycyjnymi i wzrostem głównych indeksów światowych powoduje, że zagraniczne rynki zdobywają coraz większe uznanie nad Wisłą. PRT