Aktualnie trwają zapisy w ramach czterech tzw. małych emisji publicznych, a zapisy kolejnej z nich, prowadzonej równolegle, zakończyły się w miniony czwartek. Łączna wartość przeprowadzanych ofert to 11,2 mln zł, a więc w praktyce tyle, ile mogłaby wynosić wartość jednej tzw. małej emisji publicznej przeprowadzanej na podstawie memorandum informacyjnego (limit to równowartość 2,5 mln euro, przy kursie 4,48 zł jest to akurat 11,2 mln zł). Emitenci wykorzystują jednak inną możliwość – przeprowadzając emisje o równowartości do 1 mln euro, nie trzeba nawet sporządzać memorandum ani też zatrudniać firmy inwestycyjnej pośredniczącej w przyjmowaniu zapisów (niemniej kilka z nich z usług takiej firmy korzysta). Dlatego wartość żadnej z pięciu przedstawionych obok emisji nie przekracza 4,5 mln zł. Ba. Kancelaria Prawna-Inkaso WEC i BVT korzystały już w tym roku z możliwości przeprowadzenia małej emisji publicznej o wartości do 1 mln euro, ale zsumowanie pierwszych i ponowionych ofert wciąż nie daje równowartości 1 mln euro.

sprzedawane

Oferowane inwestorom oprocentowanie waha się w granicach 6,2–7,2 proc. i zawęża nieco zakres oprocentowania oferowanego w podobnych emisjach na przestrzeni całego roku, kiedy wahało się od 8,5 proc. (przed pandemią) do 6 proc. (od spółek znacznie większych, czyli Arche i i2 Development). A MediRaty i BVT zdecydowały się nawet na obniżenie oprocentowania w porównaniu z wcześniejszymi emisjami. Kupony spadają, ryzyko – nie.

GG Parkiet

Oferowane odsetki wydają się nie odzwierciedlać ponoszonego przez inwestorów ryzyka kredytowego, jeśli przyłożymy oferowane warunki choćby do ostatnich emisji publicznych przeprowadzanych na podstawie prospektów emisyjnych. Owszem, można powiedzieć, że PKO Bank Hipoteczny proponował w listopadzie 0,6 proc. w skali roku, a więc biorąc udział w mniejszych emisjach, inwestorzy mogą powiększyć dochody odsetkowe więcej niż dziesięciokrotnie, ale już we wrześniowych emisjach Ghelamco proponowało 5,5 proc. (zmniejszając kupon z 6,1 proc. w lipcu), a Kruk 4,8 proc. Oferowana w małych emisjach premia ponad te warunki nie jest zachwycająca. A na razie odnosimy się tylko do ryzyka wynikającego ze skali działania emitentów, wychodząc z założenia, że mniejszy emitent to wyższe ryzyko kredytowe (statystyki defaultów usprawiedliwiają takie założenie). Jeśli przyjrzeć się emitentom bliżej, rozdźwięk między warunkami emisji jeszcze rośnie. Między Krukiem, który generuje stałe przepływy pieniężne wystarczające nie tylko do obsługi, ale też spłaty zadłużenia, a firmami legitymizującymi się niskimi wskaźnikami płynności natychmiastowej i stojącymi przed koniecznością spłaty obligacji zapadających w najbliższym czasie różnica jest naprawdę większa niż ta, którą widać w płaconych odsetkach rzędu 1,5–2,5 pkt proc.

Wysokie koszty emisji

Tajemnica wyjaśnia się, gdy zerkniemy do kosztów przeprowadzenia emisji sięgających nierzadko 7–8 proc. wartości pozyskanej kwoty (przy maksymalnym powodzeniu oferty, przy mniejszych wpływach mogą być one wyższe!). Przy krótkim terminie spłaty obligacji (maksymalnie 2,5 roku) całkowity koszt finansowania działalności publiczną emisją obligacji robi się dwucyfrowy.