Catalyst. Małe emisje obligacji korporacyjnych wciąż z kłopotami

Co piąta złotówka z najmniejszych emisji obligacji korporacyjnych nie wraca do inwestorów i trudno liczyć, że ten wskaźnik istotnie się poprawi. Szczególnie że zliberalizowane zostaną przepisy dotyczące małych ofert.

Publikacja: 13.04.2018 13:32

Catalyst. Małe emisje obligacji korporacyjnych wciąż z kłopotami

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Psujek

Mimo pędzącej polskiej gospodarki nie brakuje u nas firm mających problemy. W 2017 r. sądy ogłosiły upadłość 889 firm, co oznacza wzrost przez rok o 15 proc. – wynika z danych Bisnode. Eksperci prognozują na podstawie danych ze stycznia i lutego, że w tym roku liczba upadłości będzie jeszcze wyższa i prawdopodobnie przekroczy tysiąc, co oznaczać będzie wzrost o co najmniej 12 proc. Problemy firm przekładają się na ich wierzycieli, czyli także obligatariuszy.

Kilka firm pod presją

Na Catalyst jest dziewięć firm, których obligacje notowane są wyraźnie poniżej wartości nominalnej, co sugeruje, że istnieją obawy o to, że dana seria nie zostanie wykupiona (zdarza się, że efekt ten jest wzmacniany przez niską płynność handlu na Catalyst). Wśród nich są: AHP, Auxilia, Best, Biomed, Braster, Fast Finance, GetBack, Getin Noble Bank i Xsystem. Ich sytuacja jest bardzo różna – niektóre są w upadłości (Xsystem mający papiery warte 1,17 mln zł), inne mają poważne problemy (Fast Finance niespłacający obligacji), Auxilia ma słabe wyniki i robi przegląd opcji strategicznych, a AHP już wcześniej naruszył warunki emisji, ale dogadał się z obligatariuszami i spłaca zobowiązania. Z kolei Biomed Lublin największe problemy raczej ma już za sobą i dzięki porozumieniu z obligatariuszami rozłożył spłatę długu w czasie.

GG Parkiet

Z kolei obawy wobec GetBacku, najaktywniejszego obok Getin Noble Banku emitenta w tym gronie, pojawiły się dopiero niedawno, po tym jak spółka zaskoczyła rynek planowaną dużą emisją akcji, co zrodziło pytania o kapitały i płynność windykacyjnej firmy. Z kolei obligacje Getinu już od kilkunastu miesięcy notowane są poniżej nominału ze względu na problemy kapitałowe i słabe wyniki banku, który podobnie jak GetBack, ale przeciwnie niż spore grono innych firm, ma wsparcie głównego akcjonariusza.

Do tego dochodzi spore grono, bo aż dziewięciu, banków spółdzielczych, których obligacje są notowane poniżej nominału (to połowa wszystkich banków spółdzielczych obecnych na Catalyst). W tym przypadku najczęściej chodzi o obligacje podporządkowane, czyli te najbardziej ryzykowne, bo w razie problemów emitenta może on nie tylko zawiesić spłacanie kuponu, ale nawet zamienić te obligacje na akcje lub umorzyć. To papiery będące na ostatnim miejscu w kolejce zaspokajania wierzycieli. Największy niepokój wzbudzają losy Banku Spółdzielczego w Sanoku, największego obecnie banku tego typu w Polsce. Spośród sześciu serii, wartych nominalnie 95 mln zł, tylko jedna nie jest przeceniona. Pozostałe są notowane po 50–60 proc. nominału, ale do wykupu jeszcze sporo czasu – najwcześniej przypada na lipiec 2020 r., pozostałe nawet w 2025 r. Po 70–80 proc. wartości nominalnej notowanych jest parę serii Banku Spółdzielczego w Ciechanowie, przecenione są też papiery banków spółdzielczych Warszawskiego i Krakowskiego.

Przeceny oznaczają dwucyfrowe rentowności, co wygląda na okazję inwestycyjną. Jednak upadłości banków, choć rzadkie, zdarzają się. W 2015 r. upadła największa tego typu instytucja – SK Bank, a w 2016 r. Bank Spółdzielczy w Nadarzynie. Ten drugi nie wyemitował na szczęście obligacji, ale drugi już tak i inwestorzy stracili 75 mln zł.

Trudno będzie o poprawę

Patrząc na cały rynek, nie ma dużych problemów z niewykupywanymi obligacjami. Przez ostatnich 12 miesięcy (stan na koniec marca) notowane na Catalyst firmy nie wykupiły obligacji za 197 mln zł, czyli 2,1 proc. wygasającego w tym czasie zadłużenia – wynika z danych portalu Obligacje.pl. To jeden z lepszych odczytów tego wskaźnika (Indeks Default Rate): na koniec 2016 r. wyniósł 3,6 proc., a w połowie 2014 r., czyli w okresie szczególnie dużej liczby niewypłacalności, aż 8 proc.

GG Parkiet

Ale spośród emisji o wartości do 10 mln zł, czyli sprzedawanych w ofertach publicznych (do 2,5 mln euro nie trzeba sporządzać zatwierdzanego przez KNF prospektu, wystarczy memorandum informacyjne), nie wykupiono w tym czasie papierów łącznie za 44 mln zł, czyli na straty poszło 19,5 proc. wartości wygasających w tym czasie papierów. – Fakt, że wśród małych emisji, kierowanych głównie do detalu, przepada średnio co piąta złotówka, bardzo dziwił jeszcze kilka lat temu. Przez lata zmieniło się w tej kwestii na tyle niedużo, że niestety zaczęto taki stan rzeczy uznawać na Catalyst niemal za naturalny, mimo że spłacalność małych emisji jest daleka od choćby poprawnej – komentuje Michał Sadrak, analityk Obligacje.pl.

Jego zdaniem trudno będzie o obniżenie wskaźnika niewypłacalności wśród małych emisji, dopóki będą chętni na papiery podwyższonego ryzyka od emitentów, którzy oferują ponad 8 proc. rocznie. – Poprawa najprędzej wyjść może od samych inwestorów, którzy na przykład przestaną finansować długiem przedsiębiorstwa będące na etapie niemal startupu, w których dla profesjonalnych inwestorów relacja zysku do ryzyka jest nie do zaakceptowania. Poza tym ewentualna poprawa prowadzonych przez nas statystyk spłacalności małych emisji nie zawsze wynika bezpośrednio z poprawy kondycji finansowej firm, a po prostu z tego, że emitenci coraz częściej rezygnują z wprowadzenia długu do obrotu. Tymczasem poza Catalyst też jest sporo niewykupywanych obligacji, by wymienić choćby kilka przykładów z ostatnich miesięcy, jak Bikershop, Indata, Minox i Minox Development, Próchnik czy SFK Polkap – dodaje Sadrak.

Poprawę spłacalności małych emisji utrudnić mogą zmiany w prawie, które zwiększają limit oferty publicznej bez prospektu i memorandum z obecnych 100 tys. euro rocznie do – na razie – 1 mln euro rocznie. Nie będzie też konieczny w emisji udział firmy inwestycyjnej. – Niepokoić może fakt, że sporo czynników sprzyjających obligacjom najsilniej wspierać będzie właśnie małych emitentów, kuszących bardzo atrakcyjnym oprocentowaniem. Kuszących tym bardziej, że potencjalnie wśród kupujących pojawić się może stosunkowo więcej osób, które dotychczas inwestycje ograniczały do lokat i które właśnie oprocentowanie traktują jako główne kryterium wyboru. Pamiętajmy, że wśród emisji obligacji można zauważyć tendencję, że im mniejsza wielkość emisji, tym częściej zdarza się, że seria nie zostaje wykupiona. W długim terminie dużo będzie zależeć od rozsądku inwestorów i tego, jak dużo „sprzeda się" obligacji, które ostatecznie nie zostaną wykupione. Zalecamy ostrożność – mówi Michał Mordel, analityk Michael/Ström DM.

Jest też inny czynnik ryzyka dla rynku. – Byłoby nim zaprzestanie wypłaty odsetek i wykupów obligacji przez pewnego emitenta, który był wcześniej mocno aktywny na pierwotnym rynku obligacji. Inwestorzy detaliczni mogliby wtedy odwrócić się od rynku, a zamieszanie spowodowane odpisami w funduszach zahamowałoby napływ nowych środków – dodaje Mateusz Mucha z Navigator DM.

Obligacje
Rentowności obligacji w okolicach poziomów z wyborów
Obligacje
Fed poczeka?
Obligacje
Tomasz Puzyrewicz, DM Navigator: Inwestorzy biją się o obligacje spółek
Obligacje
Tłuste bilanse deweloperów to coraz chudsze kupony
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Obligacje
W krótkim terminie obligacje wciąż pozwalają zarobić
Obligacje
Obligacje solidnie pracują