Przekonali się o tym właściciele notowanej na Catalyst serii AX wartej 21 mln zł wyemitowanej przez Ganta. Termin wykupu tych papierów minął w czerwcu 2013 r., w czasie, w którym deweloper miał już na koncie niewykupione obligacje, i to na kwotę 11 mln zł, co wskazywało na jego tragiczną sytuację płynnościową. Wówczas jednak Gant walczył jeszcze o przeprowadzenie emisji konsolidacyjnej, która ostatecznie nie doszła do skutku, a na koniec okazało się, że środków w firmie brakuje nawet na ogłoszenie upadłości. Niezabezpieczeni obligatariusze zostali z niczym, zabezpieczonym przyszło walczyć o swoje. Posiadaczom serii AX udało się odzyskać całość środków wraz z oprocentowaniem i częścią należnych karnych odsetek.

W szczęściu pomogło właśnie zabezpieczenie ustanowione na nie byle jakiej parceli – działce w sąsiedztwie Starego Miasta we Wrocławiu, którą w ub.r. kupił Lokum Deweloper. Po sześciu latach od daty wykupu obligacji – w marcu 2019 r. – administrator zabezpieczenia zwrócił środki posiadaczom obligacji.

Happy end nie jest bynajmniej regułą w przypadku defaultu zabezpieczonych obligacji. Czego uczy ta konkretna historia? Po pierwsze, zabezpieczenie hipoteczne jest najtwardszym z możliwych – nieruchomość nie traci z czasem, jak nie przymierzając, pakiety wierzytelności, ale zazwyczaj zyskuje. Nie można jej też upłynnić na boku czy schować w magazynach (jak zapasy). Oczywiście istotne jest, aby jej wartość opisana w operacie szacunkowym odpowiadała rzeczywistej wartości rynkowej, a nie przyszłej, powstałej na podstawie prac, które dopiero mają zostać wykonane.