Czas na giełdę międzynarodową

Marek Dietl, z prezesem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie rozmawia Przemysław Tychmanowicz.

Publikacja: 04.12.2017 05:00

Marek Dietl, prezes Giełdy Papierów Wartościowych.

Marek Dietl, prezes Giełdy Papierów Wartościowych.

Foto: Archiwum

Wyjątkowo długo czekał pan na akceptację Komisji Nadzoru Finansowego na stanowisko prezesa GPW. Miał pan chwile zwątpienia?

Uważam, że cały proces przeprowadzony przez KNF był bardzo profesjonalny. Moja historia zawodowa nie opiera się na wieloletniej pracy czy to w TFI czy też w domu maklerskim. Niepubliczna część rynku kapitałowego, z którą byłem związany wcześniej nie była bacznie obserwowana przez Komisję. Teraz to się co prawda się zmieniło, natomiast w pełni rozumiem to, że Komisja musiała dokładnie wszystko przeanalizować przed wydaniem decyzji. Dogłębna weryfikacja jest ceną przejścia, osoby trochę anonimowej na poziom większej rozpoznawalności. Trzy miesiące, które czekałem to był należyty czas, aby stwierdzić, czy mogę taki krok wykonać. Co ważne ten czas dał mi także możliwość przygotowania się do nowej funkcji.

W takim razie zapytam inaczej…po co to panu? Dużo mówi się, że to politycy rozdają karty na GPW, a do tego przecież kadencja obecnego zarządu kończy się w czerwcu. Może się więc okazać, że prezesem giełdy będzie pan zaledwie kilka miesięcy.

 

Obejmując stanowisko prezesa GPW, musiałem zrezygnować z wielu rzeczy, które konstytuowały moje życie zawodowe. Gdyby się więc okazało, że jednak w czerwcu moja przygoda z GPW się zakończy, będę prawdopodobnie próbował do części z nich wracać. Prezes giełdy jest natomiast tylko jeden. Jest to więc unikalne doświadczenie. Wierzę, że osiągnęliśmy już pewne minimum, jeżeli chodzi o staż poszczególnych szefów warszawskiego rynku. To pozwala mi patrzeć w przyszłość z optymizmem. Nie ukrywam, że będąc w radzie nadzorczej GPW, nie planowałem tego transferu, natomiast przekonał mnie jeden ważny argument, który nadal jest dla mnie niezwykle istotny. Pewną moją wadą, ale także zaletą, jest to, że jestem spoza rynku publicznego, a sytuacja giełdy jest taka, że potrzeba jednak pewnych niestandardowych działań. Pewne rzeczy już się dzieją, zarówno wewnątrz firmy, jak i na zewnątrz, które do tej pory nie były standardem działań. Liczę więc, że niezależnie od tego, jak długo będzie trwała moja przygoda z GPW, pozostawię po sobie ślad.

Co więc w pierwszej kolejności chce pan zrobić jako prezes GPW?

Na początku chcę podkreślić, że sytuacja GPW, szczególnie finansowa, jest dobra. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy wynika to z naszych działań czy z czynników zewnętrznych. Oczywiście mamy świetny zespół, poukładane biznesy, ale nie ma co ukrywać, że sprzyja nam też koniunktura. Ja natomiast chcę się zająć przedsięwzięciami, które zaczną generować nowe źródła przychodów, dzięki czemu w jeszcze większym stopniu uniezależnimy się od bieżącej koniunktury. Firma o tak dużej dźwigni operacyjnej musi szukać cały czas sposobów na stabilizowanie bazy przychodowej. Z jeden strony chciałbym więc dołożyć nowe biznesy, z drugiej zaś chciałbym powrócić do przedsięwzięć, które już mają pewien kształt, ale z różnych powodów nie są w tej chwili realizowane.

O jakich konkretnie przedsięwzięciach mówimy?

Zacznijmy od tego, co chciałbym zainicjować. Na pewno jest to proces umiędzynarodowienia giełdy. Zastałem spółkę z bardzo dobrymi pięcioma filarami biznesu. Mówię tutaj o rynku akcji, pochodnych, długu oraz rynku towarowym. Do tego dobrze też działa sprzedaż danych. Pytanie, dlaczego nie mamy tego robić w skali międzynarodowej w ramach paneuropejskiej platformy, która np. agregowałaby i sprzedawała dane. Z kolei w Azji, gdzie budzi się świadomość ekologiczna, dlaczego nie mielibyśmy zaproponować rozwiązań z zakresu handlu zielonymi certyfikatami, czyli świadectwa pochodzenia energii ze źródeł odnawialnych. Dlaczego też nie mielibyśmy pomóc w naszym regionie rynkom, w których nie jest uzasadnione tworzenie własnej izby rozliczeniowej? Mamy przecież bardzo dobry serwis w zakresie post-trading. Musimy zacząć myśleć już nie tylko w sposób lokalny, ale bardziej międzynarodowy. W naszym biznesie lepiej jest mieć 1–2 proc. udziałów w rynku światowym niż 100 proc. w rynku polskim.

To umiędzynarodowienie giełdy miałoby się odbywać na zasadzie partnerstw czy też przejęć?

Przejęcia w tym momencie nie mają dla nas uzasadnienia ekonomicznego. Bardziej wierzę w to, że mamy światowej klasy produkty i moglibyśmy zawiązać partnerstwo i być w niektórych obszarach partnerem doradczym czy też doradczo- technologicznym. Oczywiście sukces tego typu inicjatyw jest zależny od wielu czynników. Jednak jeśli raz się uda, może to otworzyć nam drzwi do dalszej ekspansji i tym samym zagwarantować większy strumień pieniędzy. Kiedyś trzeba to jednak zainicjować i budować kulturę umiędzynarodowienia giełdy.

Wróćmy do przedsięwzięć, które chciałby pan zainicjować...

Na pewno jest to obszar technologii. Jak się spojrzy, co kupowały giełdy w ostatnich latach, to były to przede wszystkim spółki technologiczne. Korzystając z tego, że i KNF jest przychylny fintechom, wierzymy, że część tych rozwiązań może być przydatna również nam.

Jakieś konkretne rozwiązania ma pan na myśli?

Przede wszystkim chciałbym ułożyć proces ich pozyskiwania. Z jednej strony możemy być pomysłodawcą rozwiązań, które będą realizowane na zewnątrz, z drugiej zaś jesteśmy otwarci na to, aby przyjmować gotowe rozwiązania. Nie ma jeszcze decyzji, jak dokładnie będziemy to robić, ale na pewno będziemy szli w tym kierunku.

Idźmy dalej...

Trzecia rzecz, którą chciałbym zainicjować, to nowe rynki. Marzę o tym, aby tych nóg, na których opiera się biznes GPW, było nie pięć, tylko 7–8. Dobrze by było, aby przynajmniej jedno z tych przedsięwzięć udało się zrealizować w przyszłym roku.

To który rynek w tym momencie jest najbliżej uruchomienia?

Dużo pracy wkładamy teraz w uruchomienie rynku rolnego. Wydaje mi się, że mamy też szansę na przełamanie się na rynku towarowym. Mam tutaj na myśli przede wszystkim energię elektryczną i gaz, aby na tych rynkach uruchomić instrumenty finansowe. Moim marzeniem jest także to, abyśmy się włączyli w to, co nazywa się urban mining, czyli wykopywanie wartościowych rzeczy z odpadów i handel nimi. Widziałbym w tym bardzo pokaźną rolę dla nas. Warto także pomyśleć o rynku węgla, giełda też mogłaby tu odegrać pewną rolę.

Wychodzi na to, że z rynkiem towarowym wiąże pan duże nadzieje...

Owszem. Gdyby rozwinęły się instrumenty finansowe, ten rynek miałby szansę być nawet trzy razy większy niż obecnie. Chciałbym, aby co najmniej 1/3, a docelowo 2/3 przychodów TGE pochodziło z obrotu instrumentami finansowymi. W chwili obecnej jest to mniej niż 1 proc. Mam nadzieję, że w tym kierunku będzie się to rozwijało, tym bardziej że różnym grupom inwestorów da to ekspozycję na zupełnie nowe możliwości.

A co z takimi projektami jak chociażby REIT – y?

Mam bardzo pozytywne zdanie o REIT –ach mieszkaniowych. Uważam, że wciąż jest luka w dostępności mieszań. Liczymy, że zmieni to program „Mieszkanie plus”. My natomiast możemy stworzyć infrastrukturę rynkową, szczególnie że pracujemy też nad agencją ratingową wspólnie z PFR i BIK. Mogłaby ona analizować REIT –y i publikować ratingi poszczególnych projektów. Nie zwlekałbym więc z uruchomieniem tego typu rozwiązań.

Jak pan postrzega rynek NewConnect?

Na początku byłem do niego sceptycznie nastawiony. Dziś jednak patrzę na niego, jak na rynek który oswaja spółki z rynkiem publicznym. W tym sensie on się sprawdza i w moim rozumowaniu idę już dalej i może warto też pomyśleć, aby zaprzyjaźnić się z crowdfundingiem.

Mówi pan o dobrej lekcji dla spółek, a co z inwestorami? Wielu z nich zapewne mogłoby wiele złego powiedzieć o tym rynku.

Inwestorzy głosują pieniędzmi. Pamiętajmy, że mamy jednak dużo spektakularnych przykładów spółek, które osiągnęły sukces i z powodzeniem kontynuują teraz swoją przygodę na Głównym Rynku GPW. Negatywne opinie to także dla nas lekcja pokory i podstawa do tego by wyciągać wnioski i ulepszać nasz produkt.

Porozmawiajmy teraz o innych przedsięwzięciach, której już są przez was realizowane. Zacznijmy od platformy Aquis Exchange. Dalej zamierzacie być akcjonariuszem tej firmy, czy rozważacie przy najbliższej okazji wyjście z tej inwestycji?

Jest to bardzo ciekawe aktywo, które zostało zaprojektowane pod regulację MiFID II. Poza tym pamiętajmy, że mówimy też o spółce technologicznej. Jest to więc dobre uzupełnienie naszego tradycyjnego modelu biznesowego. Widzę więc wiele płaszczyzn współpracy z Aquis Exchange. Pozostaje pytanie o model optymalnej współpracy. Mamy ponad 20 proc. udziałów i przyjmuję klasyczną postawę dla venture capital. Na razie ta spółka jest w portfelu, a jeśli nadarzy się okazja aby z zyskiem ją zbyć, to będziemy to rozważać. Na razie poczekajmy na MiFID II i zobaczmy jak zmaterializuje się ta okazja rynkowa dla firmy Aquis.

Dla wielu osób giełda to przede wszystkim rynek akcji i w tym obszarze powinna ona oferować jak najatrakcyjniejsze produkty. Tymczasem kolejne firmy wycofują się z giełdy, firmy, które mogłyby być notowane na GPW, wcale nie pchają się na parkiet.

Zgadzam się, że giełda zaczyna się od stabilnie rosnących spółek i etycznych zarządów. Faktycznie także regulacje idą w tym kierunku, że nie respektują one perspektyw mniejszych graczy w Europie. Nie zgadzam się natomiast z tym, że giełda utraciła atrakcyjność dla przedsiębiorców. Po prostu dziś giełda musi rywalizować o spółki z innymi obszarami działalności, tj. private equity, które także dostarczają im kapitał niezbędny na rozwój. Jest to jednak zdrowa rywalizacja. Wcześniej czy później duże grono tych spółek trafia na giełdę, a dzięki temu, że wcześniej były jednak one w portfelach funduszy private equity, są lepiej przygotowane do tego, aby być spółką publiczną. Giełda więc nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

A co z takimi projektami jak chociażby REIT-y?

Mam bardzo pozytywne zdanie o REIT-ach mieszkaniowych. Uważam, że wciąż jest luka w dostępności mieszkań. Liczymy, że zmieni to program Mieszkanie+. My natomiast możemy stworzyć infrastrukturę rynkową, szczególnie że pracujemy też nad agencją ratingową wspólnie z PFR i BIK. Mogłaby ona analizować REIT-y i publikować ratingi poszczególnych projektów. Nie zwlekałbym więc z uruchomieniem tego typu rozwiązań.

A co z przedsięwzięciami typu Aquis Exchange? Dalej zamierzacie być akcjonariuszem tej firmy?

Jest to bardzo ciekawe aktywo, które zostało zaprojektowane pod regulację MiFID II. Poza tym pamiętajmy, że mówimy też o spółce technologicznej. Jest to więc dobre uzupełnienie naszego tradycyjnego modelu biznesowego. Widzę więc wiele płaszczyzn współpracy z Aquis Exchange. Pozostaje pytanie o model optymalnej współpracy. Mamy ponad 20 proc. udziałów i przyjmuję klasyczną postawę dla venture capital. Na razie ta spółka jest w portfelu, a jeśli nadarzy się okazja, aby z zyskiem ją zbyć, to będziemy to rozważać. Na razie poczekajmy na MiFID II i zobaczmy, jak zmaterializuje się ta okazja rynkowa dla firmy Aquis.

Cennik Aquisa opera się na modelu abonamentowym. Czy to rozwiązanie może być zastosowane na GPW?

Chcemy przeprowadzić przegląd cennika, aby się nad tym zastanowić. Chcę jednak podkreślić, że model abonamentowy jest tylko jedną z opcji, które będą rozważane.

Kolejna część waszego biznesu to KDPW. W przeszłości pojawiały się pomysły, aby GPW zwiększyła zaangażowanie w Krajowy Depozyt i stała się większościowym akcjonariuszem. Pan też będzie się ku temu skłaniał?

Od samego mieszania łyżeczką herbata nie stanie się słodsza. Trzeba dosypać cukru. Musimy więc dodawać kolejne elementy biznesu, tak aby osiągać lepsze wyniki. Dla mnie KDPW to dwie spółki, czyli depozyt oraz izba rozliczeniowa, czyli CCP. Dla nas ważniejsza jest ta druga część. Najważniejsze w tym momencie jest to, aby jak najlepiej współpracować z CCP. Grupa KDPW to oczywiście bardzo ciekawe aktywo i nie dziwię się, że moi poprzednicy chcieli ją przejąć. Ja nie mam takiej pasji do przejęć.

Problem w tym, że w grupie KDPW nie ma kto dosypać tego cukru po tym, jak ze stanowiska została odwołana Iwona Sroka.

Decyzja ta zapadała przed moim zatwierdzeniem przez KNF. Z mojej perspektywy zarząd KDPW mógłby być dwuosobowy.

Spójrzmy teraz na GPW od strony finansowej. Kondycja giełdy jest dobra m.in. dlatego, że pańscy poprzednicy mocno ograniczali koszty. Odbyło się to kosztem utraty wielu pracowników. Pan widzi dalszy potencjał do ograniczania kosztów?

Mam złe doświadczenia z cięciem kosztów. W tej chwili nie widzę jakiś oczywistych marnotrawstw w grupie kapitałowej. Gdyby jednak zostały one zidentyfikowane to będziemy z tym walczyć. Ważne jest natomiast to, aby cięcie kosztów nie odbiło się na jakości. Działania które podejmuje i koszty które ponosimy muszą być nakierowane na to, aby były z tego później przychody. Chciałbym dbać o to, aby w różnych aspektach było to brane pod uwagę. Zdajemy natomiast sobie sprawę z ograniczeń kadrowych i od mojego przyjścia na GPW w spółce pojawiły się już nowe osoby. Wszystko jednak to ma związek z konkretnymi projektami, które mam nadzieję będą procentować w przyszłości.

Mówi pan o zwiększaniu przychodów. Czy w związku z tym GPW traktuje pan jako spółkę, która ma przede wszystkim zarabiać czy jednak jest też ten pierwiastek misyjności?

Kluczową kompetencją giełdy jest łączenie podaży z popytem, ustalanie ceny rynkowej, zmniejszanie asymetrii informacji, obniżanie kosztów transakcji i transakcyjnych. To jest nasza część komercyjna. Drugie źródło naszej kompetencji to wspieranie rozwoju gospodarczego i polityki publicznej. Nie widzę sprzeczności w tym, że współpracując z Państwem i tworząc na jego potrzeby infrastrukturę, jeszcze się na tym zarabia. Żyjemy w świecie wspierania polityki gospodarczej państwa i umiemy na tym zarabiać. Każdy w swoim segmencie działalności musi starać się osiągać zyski i prowadzić działalność w sposób gospodarny.

A czy zyskami, które będziecie osiągać nadal będziecie dzielić się z akcjonariuszami? Polityka dywidendowa pozostanie bez zmian?

 

Chcę jasno podkreślić, że nie zmieniamy strategii GPW, my ją tylko aktualizujemy. Potrzebujemy na to jeszcze trochę czasu. W ramach aktualizacji strategii nie planujemy jednak zmiany w polityce dywidendowej. Tak samo założenia wskaźnikowe są nadal wiążące. Obecna strategia będzie wzbogacona o umiędzynarodowienie, nowe rynki i wykorzystanie nowych technologii.

Wspomniał pan o roli administracji publicznej i funkcjonowaniu giełdy. Politycy teraz bardziej szkodzą czy pomagają giełdzie?

Giełda, a także sfera gospodarcza jest poddana wyższym celom, wizji Państwa, którą narzucają politycy. Nie jestem recenzentem polityków. Cieszę się jeżeli mogę być pomocny w realizacji polityki danego ministra i jego ministerstwa.

To także jest pytanie o pana niezależność w podejmowaniu decyzji. Czy nie są one narzucane panu z góry?

Nie spotkałem się z tym. Raczej to ja idę do ministrów przedstawiam im swoje pomysły i wspólnie zastanawiamy się czy i w jakiej formie można je realizować i jak mogłyby one przysłużyć się gospodarce. Przy okazji udowadniamy jeszcze, że na tych działaniach potrafimy zarabiać, co z kolei przekłada się na rosnącą wycenę spółki. Generalnie wyznaję zasadę, że im więcej działań o charakterze polityczno – gospodarczym będzie opartych o rynek, tym więcej miejsca dla giełdy.

A czy rozmawiał pan z politykami na temat kolejnej odsłony reformy emerytalnej?

To co teraz jest omawiane, czyli projekt PPK, zastałem kiedy już przyszedłem na giełdę. Uważam, że zarówno w sensie naukowym, jak i polityki publicznej jest to słuszna droga. Przysłuży się to także giełdzie, ale przede wszystkim jest to bardzo dobry pomysł dla Polski.

Kiedy spotyka się pan teraz z politykami, jak oni teraz odbierają giełdę? Na przestrzeni lat zaufanie społeczeństwa do giełdy i rynku kapitałowego zostały mocno podważone właśnie przez polityków m.in. poprzez antyreformę OFE.

Obecne postrzeganie giełdy przez społeczeństwo jest pochodną wielu czynników. Warto zwrócić uwagę m.in. na rosnące rolę venture capital czy też na pojawienie się w świadomości masowej przedsięwzięć typu start – up. Również postkryzysowa trauma związana z dotychczasowym systemem finansowym odcisnęła swoje piętno na giełdzie. Oczywiście zmiany w OFE i debata, która temu towarzyszyła również miały wpływ na to jak obecnie jest odbierana giełda i rynek kapitałowy. Dziś jednak nie jest czas na wspominki. Musimy myśleć, jak uatrakcyjniać giełdę dla kolejnej grupy ludzi, którzy wchodzą w ten etap życia, na którym mają już pewne oszczędności. Bez wątpienia dużą rolę w tym wszystkim ma do odegrania technologia. Informacje ze spółek powinny być pełniejsze, szybciej dostarczane i w moim przekonaniu jesteśmy w przededniu dużych zmian w tym zakresie. Musimy po prostu wsiąść do tego pociągu technologicznego.

Dla wielu osób giełda to przede wszystkim rynek akcji i w tym obszarze powinna ona oferować jak najatrakcyjniejsze produkty. Tymczasem kolejne firmy wycofują się z giełdy, firmy, które mogłyby być notowane na GPW wcale nie pchają się na parkiet narzekając m.in. na obciążenia regulacyjne. Czy to nie jest podkopywanie prestiżu giełdy?

Zgadzam się, że giełda zaczyna się od stabilnie rosnących spółek i etycznych zarządów. Faktycznie także regulacje idą w tym kierunku, że nie respektują one perspektyw mniejszych graczy w Europie. Nie zgadzam się natomiast z tym, że giełda utraciła atrakcyjność dla przedsiębiorców. Dziś po prostu giełda musi rywalizować o spółki z innymi obszarami działalności tj. private equity, które także dostarczają im kapitał niezbędny na rozwój. Jest to jednak zdrowa rywalizacja. Wcześniej czy później duże grono tych spółek trafia na giełdę, a dzięki temu, że wcześniej były jednak one w portfelach funduszy private equity są lepiej przygotowane do tego, aby być spółką publiczną. Giełda więc nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Ostatnie pytanie…wierzy pan w kontynuację hossy na GPW? A może indeksy warszawskiej giełdy już w pełni zdyskontowały poprawę sytuacji gospodarczej?

Aby rynek był efektywny awangarda polskich spółek powinna być notowana na giełdzie. Dziś wiele z nich jest poza rynkiem publicznym. Dopóki nie uda się do tego doprowadzić, to związek koniunktury gospodarczej z poziomem indeksów giełdowych nie jest tak bardzo silny. Przed całym rynkiem jest więc dużo pracy, aby zachęcić te firmy do wejścia na giełdę.

CV

Marek Dietl na szefa warszawskiej giełdy został wybrany w czerwcu tego roku, jednak oficjalnie stanowisko to objął dopiero pod koniec września. W latach 1999–2008 Dietl pracował w międzynarodowej firmie doradczej Simon Kucher & Partners. W latach 2008–2012 związany był z Krajowym Funduszem Kapitałowym.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych