Wyzwania strukturalne pozostały

WYWIAD | GRZEGORZ ZAWADA z szefem BM PKO BP i dyrektorem pionu inwestycji i bankowości prywatnej PKO BP rozmawia Przemysław Tychmanowicz.

Publikacja: 18.05.2020 05:00

Wyzwania strukturalne pozostały

Foto: Archiwum

Zdecydowanie większe obroty na rynku wtórnym, udział w procesie SPO firmy CCC, udział w ABB spółki XTB, kwietniowy szał zakupu obligacji skarbowych... BM PKO BP przeżywa chyba hossę stulecia?

Myślę, że hossa stulecia to trochę przesada, ale faktem jest, że w ostatnim czasie dzieje się u nas naprawdę bardzo dużo i pozytywnie. Pierwszy kwartał, kwiecień, a także początek maja pod wieloma względami są dla nas rekordowe. Dotyczy to m.in. aktywności inwestorów indywidualnych. Wielkość prowizji giełdowych już w marcu była rekordowa, a w kwietniu ten rekord został jeszcze wyśrubowany. Analogicznie wyglądała sytuacja, jeśli chodzi o obligacje skarbowe, gdzie najpierw mieliśmy bardzo udany marzec, a później jeszcze lepszy kwiecień z rekordową w historii sprzedażą na poziomie 5,4 mld zł. Do tego zanotowaliśmy rekord, jeśli chodzi o popularność naszego produktu analitycznego. Mamy sporą grupę klientów zagranicznych, którzy płacą nam za analizy. Mogę zdradzić, że nasza strategia na II kwartał pobiła rekordy, jeżeli chodzi o zainteresowanie i rekordy czytelnictwa. Odbyliśmy w ostatnim czasie także wiele telekonferencji z inwestorami i widzimy, że nasze analizy są dobrze odbierane. Cały czas staramy się je uatrakcyjniać. Wprowadziliśmy ostatnio m.in. raport z dziennej aktywności klientów w galeriach handlowych i to opracowanie też spotkało się z dużym zainteresowaniem. W czasach pandemii zrobiliśmy także trzy wezwania: na Polnord, Baltonę i to największe, czyli na Energę. Co ważne, wszystkie skończyły się sukcesem. Tak jak pan wspomniał, braliśmy także udział w ofercie wtórnej CCC oraz w procesie ABB akcji XTB. To wszystko sprawiło, że już po kwietniu udało nam się z nadwyżką zrealizować półroczne plany finansowe, które w mojej ocenie były dość ambitne. Pod tym względem faktycznie są to jedne z lepszych czasów w historii BM PKO BP.

Wszyscy zastanawiają się jednak, jak długo to potrwa. Wierzy pan, że inwestorzy indywidualni, którzy pojawili się na rynku, zostaną na nim na dłużej?

To w dużej mierze będzie zależało od sytuacji rynkowej. Z jednej strony do większego zainteresowania giełdą przyczynił się spadek oprocentowania lokat bankowych. W przewidywalnej przyszłości można założyć, że ten czynnik nadal powinien być wsparciem dla giełdy. Z drugiej strony po mocnej przecenie na początku pandemii rynek wydawał się atrakcyjny pod względem wycen i dał zarobić. Kolejne osoby chciały wykorzystać dobry moment. Zauważyliśmy, że w porównaniu z wcześniejszymi okresami jest dużo większy odsetek rachunków otwieranych i od razu aktywnych. W poprzednich latach część osób otwierała rachunek „na przyszłość", teraz jest inaczej.

Przedstawiciele branży maklerskiej na łamach „Parkietu" podkreślali także, że zmienił się nieco profil klienta. Przede wszystkim jest on młodszy. Czy u was jest tak samo?

Widzimy dwie grupy inwestorów. Część z nich wraca po latach zniechęcenia do giełdy. Pojawiają się jednak także i nowe osoby, które nie mają zbyt dużego doświadczenia związanego z inwestowaniem i szukają alternatywy dla coraz niżej oprocentowanych lokat.

Tej alternatywy szukają oni chyba nie tylko na warszawskiej giełdzie.

Na pewno widzimy wzrost zainteresowania rynkami zagranicznymi, a przez to rosnącą liczbę już kilku tysięcy rachunków. Widzimy tu ciekawą prawidłowość. Mogę posłużyć się przykładem jednego z naszych klientów, który przyszedł z większym kapitałem, otworzył rachunek, zainwestował w portfel dużych spółek polskich, zarobił w ciągu kilku tygodni kilkanaście procent, zamknął pozycję i przeniósł się na rynki zagraniczne. Jest duża grupa inwestorów, która zaczyna właśnie od rynku polskiego, by potem przenieść się na rynki zagraniczne.

Kiedy rozmawialiśmy w październiku ubiegłego roku, wspominał pan, że zamierzacie rozwijać usługę rynków zagranicznych. Czy może pan już zdradzić szczegóły zmian?

Duża zmiana, jaka czeka wszystkich naszych klientów, mam nadzieję nastąpi na początku przyszłego roku. Modyfikujemy serwis SuperMakler, również w zakresie aplikacji mobilnej. Liczę, że będzie to duży skok jakościowy. Zmieni się zarówno funkcjonalność, jak i wygląd naszych aplikacji. Chcemy także poszerzyć zakres usług analitycznych, również w zakresie rynków zagranicznych. Ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie poprawiamy więc stale naszą ofertę.

Czyli nie podejmujecie rękawicy rzuconej przez niektóre biura maklerskiego, które m.in. na rynkach zagranicznych obniżyły prowizję, a myślą także o dostępie online do notowań z innych giełd?

Nie chciałbym zdradzać jeszcze wszystkich szczegółów. Zdajemy jednak sobie sprawę, że notowania online to istotny element dla inwestora działającego na rynkach zagranicznych. Jeśli zaś chodzi o aspekt kosztowy... nigdy nie staraliśmy się być najtańszym brokerem. Oczywiście musimy być konkurencyjni cenowo, ale chcemy raczej konkurować produktem i jakością usług, a nie tylko niską ceną.

Na początku mówiliśmy, że marzec i kwiecień to także bardzo dobry okres, jeżeli chodzi o sprzedaż obligacji skarbowych. A co z kolejnymi miesiącami w obliczu niższego oprocentowania tych papierów?

Z pewnością to oprocentowanie nie będzie aż tak kusiło inwestorów indywidualnych, chociaż zakładam, że obligacje nadal będą bardzo ciekawą alternatywą w stosunku do lokat bankowych. Wydaje mi się, że w kwietniu też mieliśmy efekt kumulacji. Wszyscy inwestorzy, którzy rozważali zakup obligacji SP, przyspieszyli swoje decyzje. Widać to było pod koniec kwietnia, kiedy to przed naszymi punktami obsługi klienta i oddziałami ustawiały się kolejki. To zresztą też pokazuje ciekawe zjawisko, ponieważ inwestycji w obligacje oszczędnościowe SP można dokonać całkowicie zdalnie, włącznie z otwarciem rachunku rejestrowego. Okazuje się, że wiele osób przy zarządzaniu swoimi pieniędzmi wciąż woli jednak kontakt osobisty z wykwalifikowanym pracownikiem. Staramy się odpowiadać na potrzeby klientów i stąd też utrzymujemy sieć POK-ów. Nie zapominamy jednak również o kanałach zdalnych.

I tutaj znowu odwołam się do tego, co robi konkurencja, czyli opcja całkowicie zdalnego otwierania rachunku maklerskiego. Kiedy to będzie możliwe w BM PKO BP?

Pracujemy nad takim rozwiązaniem w ramach dużego projektu modernizacji naszych kanałów zdalnych, o którym wspomniałem. Liczę, że niedługo klienci banku będą mogli już otworzyć całkowicie zdalnie rachunek maklerski.

Klienci banku, a co z pozostałymi?

Też nad tym pracujemy, ale to w drugiej kolejności.

A wezwania, o których pan wspomniał, czy też inne transakcje na rynku, jakie ostatnio przeprowadziliście, to raczej jednorazowe wydarzenia czy będzie tego więcej?

Liczę, że to będzie trwalszy trend. Myślę, że więcej firm będzie szukało dodatkowego kapitału na działalność operacyjną na rynku kapitałowym. Liczę również, że nie zabraknie transakcji ABB. To będzie kontrastowało z tym, co niestety czeka rynek IPO w najbliższym czasie.

Tutaj chyba jesteśmy skazani na posuchę?

Obawiam się, że faktycznie najbliższe miesiące mogą być trudne. Z jednej strony jest to element ściśle związany z rynkiem kapitałowym i poziomem wycen, które są mniej atrakcyjne niż jeszcze jakiś czas temu. Pojawiły się także pewne ograniczenia organizacyjno-techniczne. Brak możliwości spotkań przy procesie IPO z inwestorami ma jednak dość istotne znacznie, pomimo licznych możliwości korzystania z elektronicznych sposobów komunikacji. Druga istotna kwestia to perspektywy firm i ich przyszłej kondycji finansowej. W obecnych warunkach przewidywalność zdarzeń ekonomicznych jest dużo mniejsza niż wcześniej. Słowo recesja odmieniane jest właściwie przez wszystkie przypadki. Bardzo żałujemy tej sytuacji, gdyż pracowaliśmy nad dwoma ciekawymi i znaczącymi, pod względem wartości, IPO.

Skoro jesteśmy przy sytuacji gospodarczej, to jakiego odbicia się pan spodziewa?

Liczę na odbicie w kształcie „V" chociaż też jest pytanie, czy będzie to pełne „V". Obawiałem się dłuższej hibernacji gospodarki, natomiast widać, że odmrażanie stopniowo postępuje. Z rozmów z niektórymi przedsiębiorcami też wynika, że wielu z nich prowadzi działalność lub jest gotowych zaraz znowu to robić, więc można powiedzieć, że najczarniejsze scenariusze się nie materializują. Jest jednak drugi czynnik ryzyka, czyli ewentualny nawrót pandemii.

Wspomniał pan, że powoli wracamy do normalności. Czy to też oznacza normalność giełdową? Najgorsze już za nami?

Nie zdziwiłbym się, jeśli doszłoby jeszcze do jakichś spadków, na co wskazują doświadczenia z historii. Na początku mieliśmy efekt strachu, który mocno, a w niektórych przypadkach, nadmiernie, przecenił spółki. Później zaczęło się odrabianie strat w myśl zasady, że może nie będzie tak źle. Teraz przechodzimy do fazy danych realnych. Dane kwietniowe powinny pokazać skalę problemów gospodarki. Spodziewam się, że kiedy te dane zaczną się pokazywać, to wtedy możemy zobaczyć jeszcze istotne spadki na rynku.

Chciałbym jeszcze pomówić o instytucjonalnej części waszego biznesu. Jako jedyni z krajowych brokerów walczycie jak równy z równym z zagranicznymi podmiotami. Czy jesteście w stanie powalczyć o pozycję lidera, czy obecne drugie miejsce i tak uważa pan za sukces?

To, że jesteśmy w czołówce, już jest sukcesem. Jeszcze kilka miesięcy temu nasza pozycja była zdecydowanie słabsza. Na pewno teraz chcemy się utrzymać na podium. To, co mnie bardzo cieszy, to fakt, że w ostatnim czasie nasz udział rynkowy jest przede wszystkim pochodną aktywności klientów, a nie działalności na rachunek własny. Pomogła w tym w dużej mierze większa aktywność inwestorów indywidualnych, ale także i zagranicznych. Mogę zdradzić, że w porównaniu z końcówką ubiegłego roku nasz poziom aktywności na rachunek własny jest istotnie mniejszy.

Po chudych latach dla branży maklerskiej w końcu nastały lepsze czasy. Jak długo będzie trwała ta sielanka?

Przestrzegałbym przed nadmiernym optymizmem. Mamy w ostatnim czasie ponadprzeciętną zmienność na rynku, dzięki czemu zarabiamy wyraźnie więcej na rynku wtórnym. Problem jednak w tym, że rynek pierwotny jest daleki od optymistycznych poziomów. Nie wiadomo także, czy wrócą pieniądze do TFI, jak rozwinie się program PPK, jak będzie przebiegać reforma OFE. Czynniki strukturalne wciąż wiszą nad rynkiem, dlatego trzeba ostrożnie podchodzić do prognozowania kondycji branży maklerskiej jedynie na podstawie dobrych ostatnich tygodni na rynku wtórnym. Większym optymizmem napawałaby mnie poprawa wyników biur maklerskich, która wynikałaby z większej liczby nowych spółek na giełdzie i poprawy gospodarczej, a nie odbicia z niskich poziomów.

Grzegorz Zawada od wielu lat związany jest z rynkiem kapitałowym. W 2000 r. rozpoczął pracę w grupie Erste. W latach 2007–2011 pracował w londyńskim City, m.in. dla Nomury, RBS i HSBC. W 2011 r. po raz pierwszy został szefem domu maklerskiego w grupie PKO BP, a w 2014 r. zajął fotel wiceprezesa GPW. W kolejnych latach związany był m.in. z PFR i Noble Securities. Pracował też na giełdzie w Arabii Saudyjskiej. Od 1 września 2019 r. ponownie jest dyrektorem BM PKO BP.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych