Kilka miesięcy temu Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego ostrzegały przed kryptowalutami. W wydanym wówczas oświadczeniu zwracano uwagę, że waluty cyfrowe nie są ani emitowane, ani gwarantowane przez bank centralny i nie są prawnym środkiem płatniczym. Uczulano m. in. na ryzyka związane ze zmiennością kursu i atakami hakerskimi na giełdy. Na jednej z ostatnich konferencji prezes NBP Adam Glapiński powiedział nawet, że "bitcoin to jazda bez trzymanki". Nadzorca nie próżnuje w temacie ostrzeżeń i teraz wziął się za emisję cyfrowych tokenów, tzw. ICO (Initial Coin Offering), czyli odpowiednik IPO w świecie cyfrowym. W środę na stronie KNF pojawił się czterostronnicowy dokument opisujący krótko, czym w ogóle jest emisja tokenów oraz precyzujący cztery obszary ryzyk, z którymi powinni liczyć się potencjalni nabywcy tokenów (link:https://www.knf.gov.pl/o_nas/komunikaty?articleId=60178&p_id=18 ).
Pierwszy to, podobnie jak w przypadku bitcoina, brak regulacji prawnych, który sprawia, że w razie roszczeń nabywcy tokenów mogą być po prostu pozbawieni odpowiedniej ochrony. Technologia ta rozwija się tak szybko, że tradycyjne prawo nie nadąża nawet z nazwaniem i zakwalifikowaniem pewnych zjawisk, a więc w sensie prawnym część z nich najzwyczajniej nie istnieje.
Drugi obszar odnosi się do ryzyka niepowodzenia przedsięwzięcia, na które zbierane są pieniądze w ICO. Jest to tożsame z ostrzeżeniami przed inwestowaniem w startupy, które są na wczesnym etapie rozwoju (statystyki pokazują, że 90 proc. kończy działalność właśnie na tym etapie). Pieniądze w ICO często zbierane są na rozwój fintechów, korzystających z technologii blockchain. Są to młode projekty, często w fazie koncepcyjnej. Trzeba więc zdawać sobie sprawę, że często inwestujemy bardziej w ideę, która może, ale nie musi się zmaterializować. - Należy mieć świadomość, że nie ma gwarancji, iż produkt ten lub usługa w ogóle powstanie. Może się również zdarzyć, że pomimo sukcesu projektu, otrzymana korzyść będzie bardzo małej wartości, w porównaniu do zainwestowanego kapitału i ryzyka, na które był on wystawiony – czytamy w dokumencie.
KNF ostrzega także, że tzw. white papers, czyli dokument informujący o głównych zasadach emisji tokenów (odpowiednik giełdowego prospektu emisyjnego), nie podlega audytowi i może zawierać nieprawdziwe informacje. Często informacje tam zawarte dotyczą zaawansowanych technologii, więc należy posiadać odpowiednią wiedzę, by zweryfikować samodzielnie ich prawdziwość. Warto przy takiej okazji zwrócić uwagę, czy nie ma tam zbyt nachalnych obietnic pewnego zysku, co może wskazywać na możliwe oszustwo czy próbę tworzenia piramidy finansowej. White papers powinny też zawierać szczegółowe, możliwe do sprawdzenia, informacje na temat twórców projektu. Im mniej szczegółowy dokument, mniej możliwy do weryfikacji, a bardziej nastawiony na reklamę i obietnicę zysków, tym większe ryzyko, że ICO może być przekrętem.
Nadzorca uczula też inwestorów na kwestie płynności. Nie wszystkie tokeny trafiają na giełdy, nie wszystkie posiadają takie same uprawnienia (dywidenda, udział w usługach, itp.), a poza tym rynki obrotu kryptowalutami są nieregulowane i podatne na manipulacje cenami lub ataki hakerskie. - Oznacza to, że nabywcy tokenów mogą mieć przez dłuższy czas ograniczoną możliwość sprzedaży tokena po godziwej cenie – czytamy w raporcie.