Jakie jest twoje obecne nastawienie do polskiego rynku akcji? Jesteś bardziej bykiem, czy niedźwiedziem?
To nastawienie jest trochę dualistyczne. Bo z jednej strony mamy WIG20, który od marca zyskał 40 proc., ale w ujęciu YTD (od początku roku, red.) wciąż jest pod kreską, choć jego zagraniczne odpowiedniki są na plusach. Z drugiej strony, mamy mniejsze spółki, te z sWIG80 czy NewConnect, na których trwa krótkoterminowa hossa. Jeśli chodzi o WIG20 to spodziewam się ruchu konsolidacyjnego, bo uważam, że rynki zachodnie przejdą w dłuższy trend boczny. Dlaczego? Bo ta relacja zysku do ryzyka, która obowiązywała od początku marca zaczyna trochę wygasać. Wydaje mi się, że większość tematów została rozegrana i czekamy teraz na to, czy te zwyżki będą miały poparcie ze strony makro i powrotu koniunktury.
A co z tymi mniejszymi podmiotami? Myślisz, że ta minihossa może przerodzić się w dłuższe wzrosty, chociaż rok albo dwa? Czy to jednak tylko chwilowa moda i spekulacja?
Wrócę jeszcze do WIG20, bo to, że oczekuję konsolidacji to nie znaczy, że to dotyczy wszystkich podmiotów. Przecież na KGHM, czy spółkach energetycznych bardzo dużo się teraz dzieje i sam indeks tego nie odzwierciedla. Dlatego trzeba patrzeć bardziej szczegółowo. To samo dotyczy tej drugiej i trzeciej linii spółek. Wydaje mi się, że w tej chwili przez klienta detalicznego są tam grane trzy segmenty: podmioty związane z koronawirusem, fotowoltaika i gaming. Wśród tych pierwszych wyróżniłbym dwie grupy. Pierwsza to spółki, których trzon biznesowy skorzystał bardzo mocno na pandemii. Tu przykładem Mercator, który ostatnio pokazał dobre wyniki i inwestorzy mocno pod to grali. Druga grupa to rzesza spółek mniejszych, które z uwagi na sytuację pandemiczną wykonały jakiś pivot operacyjny i podłączyły się pod trwające trendy, próbując coś na tym zyskać. Inwestorzy grają tu pod to, że baza przychodowa jest niska, a dzięki koronawirusowi uda się te wyniki podbić.