Największą niewiadomą jest inflacja

Monika Kurtek_główna ekonomistka Banku Pocztowego

Publikacja: 24.12.2018 14:18

Polska gospodarka nie funkcjonuje w oderwaniu od tego, co się dzieje na świecie. Strefa euro już doś

Polska gospodarka nie funkcjonuje w oderwaniu od tego, co się dzieje na świecie. Strefa euro już doświadcza spowolnienia wzrostu, a w USA widać pierwsze tego zwiastuny.

Foto: Archiwum

Mijający rok miał przynieść osłabienie wzrostu polskiej gospodarki po bardzo udanym 2017 r. Okazało się, że w 2018 r. wzrost PKB jeszcze przyspieszył. Spodziewane spowolnienie przesunęło się więc na 2019 r.

Tzw. miękkie wskaźniki koniunktury (bazujące na badaniach ankietowych wśród przedsiębiorców i konsumentów – red.) zwiastują spowolnienie wzrostu gospodarczego już od kilku miesięcy. W przeszłości systematyczny spadek takich wskaźników jak PMI zwykle był wiarygodnym sygnałem hamowania wzrostu PKB. Nie możemy też ignorować tego, co się dzieje w otoczeniu polskiej gospodarki. Strefa euro już doświadcza spowolnienia wzrostu gospodarczego, a w USA widać pierwsze tego zwiastuny. Na domiar złego wojna handlowa między USA a Chinami, której skutki odczuwa głównie druga z tych gospodarek, będzie miała coraz większe przełożenie na resztę świata.

Jakiego spowolnienia wzrostu PKB Polski można oczekiwać?

Zakładam, że średnio w 2018 r. wzrost PKB wyniesie 4 proc. To oznacza, że na tle innych gospodarek UE Polska będzie się nadal rozwijała szybko. Będzie to zasługa silnego popytu wewnętrznego. W solidnym tempie będzie ciągle rosła konsumpcja. Nawet jeśli koniunktura na rynku pracy przestanie się poprawiać (wzrost stopy bezrobocia w listopadzie sugeruje, że tak już się dzieje), to pozostanie bardzo dobra. Transfery społeczne, takie jak 500+, zwiększają dodatkowo poczucie bezpieczeństwa finansowego Polaków, co sprzyja wydatkom konsumpcyjnym. Rząd zapowiada kolejne takie programy. Mówi np. o przygotowywanych wypłatach dodatkowych świadczeń dla seniorów. Popyt wewnętrzny będą też napędzały inwestycje, zwłaszcza te współfinansowane z funduszy UE. Wątpię, aby rosły one w tempie bliskim 10 proc. (rok do roku) tak jak w trzecim kwartale 2018 r., ale dynamika inwestycji pozostanie przyzwoita.

Co musiałoby się wydarzyć, aby znów, wbrew oczekiwaniom, tempo wzrostu gospodarczego utrzymało się w pobliżu 5 proc.?

To jest według mnie mało prawdopodobne. Polska gospodarka nie funkcjonuje w oderwaniu od tego, co się dzieje w całej Europie czy wręcz na świecie. A niemiecka gospodarka już wyraźnie straciła impet. Na horyzoncie mamy brexit, którego przebieg wciąż jest niejasny. Pogorszenie koniunktury w otoczeniu zewnętrznym naszej gospodarki już przekłada się na polski eksport, sytuację w przemyśle, a pośrednio także na rynek pracy.

Na ile spowolnienie gospodarcze będzie odczuwalne dla statystycznego Polaka? Czy dojdzie do wzrostu stopy bezrobocia albo wyhamowania wzrostu płac?

Wzrost płac może zwolnić, ale tylko w niektórych branżach. Mamy ograniczenia podażowe na rynku pracy, firmom brakuje pracowników, zwłaszcza wykwalifikowanych. Tak jest np. w branży IT, ale także w budownictwie. Tu wzrost płac będzie nadal solidny, może nawet przyspieszyć. W całej gospodarce spodziewałabym się raczej stabilizacji dynamiki wynagrodzeń niż jej spadku. Nie zapominajmy, że gospodarka będzie nadal rosła bardzo szybko, choć wolniej niż w 2018 r.

Wzrost PKB w mijającym roku stale przewyższał oczekiwania, natomiast inflacja była raczej poniżej oczekiwań. Jak będzie w przyszłym roku?

To jest największa niewiadoma. Pewne jest, że będą podwyżki cen prądu i prawdopodobnie gazu, ale wciąż nie znamy ich skali. Nie wiemy również, jak GUS – przy liczeniu inflacji – będzie uwzględniał rekompensaty z tytułu wzrostu cen prądu. Ale nawet jeśli ostatecznie gospodarstwa domowe nie zobaczą w rachunkach wzrostu cen energii, to odczują go firmy. W efekcie w górę pójdą ceny produkowanych towarów i usług. Chociażby z tego tytułu inflacja wzrośnie. Z drugiej strony, jej spadek do 1,2 proc. w listopadzie obniża ścieżkę inflacji na przyszły rok. Mocno zmalały też w ostatnich dniach ceny ropy naftowej na świecie. Dlatego spodziewam się, że średnio w 2019 r. inflacja będzie w okolicach 2,3–2,5 proc., raczej nie sięgnie 3 proc., jak się jeszcze niedawno wydawało.

Zatem o podwyżkach stóp procentowych możemy zapomnieć?

Raczej tak. Nawet gdyby inflacja mocno podskoczyła pod wpływem wzrostu cen energii, to Rada Polityki Pieniężnej będzie argumentowała, że jest to czynnik poza jej kontrolą. Tylko istotny wzrost inflacji bazowej, nieobejmującej cen energii i żywności, mógłby skłonić RPP do podwyżek stóp w 2019 r. Ale na to się nie zanosi.

Polskę cechuje ostatnio bezprecedensowa stabilność makroekonomiczna, co stale podkreśla prezes NBP Adam Glapiński. Inflacja jest niska, deficyt budżetowy i dług publiczny maleją, a saldo obrotów bieżących jest w równowadze. To się może zmienić?

Nie sądzę, aby doszło do istotnych zmian w przyszłym roku. Inflacja pozostanie relatywnie niska, prawdopodobnie poniżej lub w okolicach środka celu NBP. Trudno też spodziewać się istotnego pogorszenia stanu finansów publicznych. Saldo obrotów handlowych (główny składnik rachunku obrotów bieżących – red.) może się pogorszyć, bo wzrost eksportu zwolni, a import będzie nadal rósł dość szybko w związku z solidnym popytem wewnętrznym. Mówimy jednak o niewielkich zmianach: deficyt na rachunku obrotów bieżących może wzrosnąć z około 0,2 proc. PKB w tym roku do 0,4–0,5 proc. PKB w 2019 r. ¶

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28