Lira turecka nadal gwałtownie traci na wartości. W poniedziałek zniżkowała nawet o 9 proc. wobec dolara. A za 1 USD płacono ponad 7 lir. W ciągu tygodnia osłabła wobec amerykańskiej waluty ponad 20 proc. Turecki bank centralny rozpoczął działania interwencyjne (obiecał bankom dostęp do nieograniczonej płynności), ale niewiele to pomogło. Sytuację podgrzewają bowiem słowa tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. – Turcja musi przygotować się na dalsze ataki na swoją gospodarkę – stwierdził Erdogan podczas konferencji prasowej. Jego zdaniem nie ma żadnej fundamentalnej przyczyny, by lira gwałtownie słabła. Turecki prezydent wskazuje więc na Amerykę jako głównego winowajcę deprecjacji tej waluty. Zapewnia przy tym, że lira ustabilizuje się wkrótce na „rozsądnym poziomie".
Kryzys turecki silnie uderza w inne rynki wschodzące. Rupia indyjska osłabła do rekordowego poziomu wobec dolara. Silnie traci też rand południowoafrykański. Inwestorzy porzucają te rynki wschodzące, które uznają za „słabe ogniwa".
W poniedziałek notowania głównych indeksów na GPW lekko odbiły po mocnym piątkowym spadku. Co dalej? – Turcja ze swoim 1,2-proc. udziałem w koszyku emerging markets nie powinna spowodować rozlania się kryzysu na inne rynki wschodzące, a inwestorzy zdają sobie sprawę, że przyczyny kryzysu nad Bosforem wynikają ze specyficznych dla Turcji czynników. Stąd w długim horyzoncie turecki kryzys nie powinien negatywnie oddziaływać na aktywa krajów koszyka emerging markets – mówi Dariusz Świniarski, zarządzający DM TMS Brokers.
W krótkim terminie może jednak „bujać", szczególnie że od paru miesięcy więcej pieniędzy przepływa do USA z rynków wschodzących. – Jeśli sytuacja nie zostanie w najbliższych dniach opanowana przez tureckie władze, nie można wykluczyć dalszego pogłębienia awersji do ryzyka na rynkach wschodzących. Wtedy polska giełda również ucierpi, ale raczej ze względu na ograniczanie ryzyka i sprzedaż akcji przez zagranicznych inwestorów w segmencie dużych spółek niż realne dyskontowanie pogorszenia wyników krajowych firm, których ekspozycja na rynek turecki jest nieistotna – uważa Michał Rabiej, członek zarządu Baltic Capital TFI.