- Rosnące na świecie stopy procentowe sprawiają, że pojawia się pytanie, czy Argentyna jest specyficznym przypadkiem czy też zapowiedzią zdarzeń, które mają nadejść. Obawiamy się, że możemy mieć do czynienia z tym drugim scenariuszem – powiedział Robin Brooks, główny ekonomista IIF w rozmowie z brytyjskim dziennikiem „Daily Telegraph". Źródłem niepokoju IIF jest przede wszystkim umacniający się dolar i zacieśnianie polityki pieniężnej przez Fed. Od połowy lutego indeks dolara, mierzący siłę amerykańskiej waluty wobec szeregu innych walut, wzrósł o 5,5 proc. To, wraz z rosnącymi stopami w USA, może tworzyć presję wewnątrz światowego systemu finansowego. Według wyliczeń bazylejskiego Banku Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) dolarowy dług na rynkach offshore sięga 10,7 bln USD a dodatkowe 14 bln USD zobowiązań może być ukryte na rynku derywatów. IIF wskazuje, że obecne napięcia na rynkach wschodzących mogą być groźniejsze niż w 2013 r. w czasie tzw. „taper tantrum", czyli w okresie gdy inwestorzy pozbywali się aktywów z bardziej ryzykownych rynków oczekując zacieśniania polityki pieniężnej przez Fed.

(Wówczas szczególnie mocno zostało dotkniętych pięć rynków: Brazylia, Indie, Indonezja, RPA i Turcja.) – Choć obecnie szok jest mniejszy, wzrost długoterminowych rynkowych stóp procentowych wynosi połowę tego z 2013 r., to wiele walut z rynków wschodzących osłabło bardziej niż w 2013 r. – przypomina Brooks.

Spektakularnym przykładem takiego szoku jest Argentyna. W ciągu miesiąca peso argentyńskiego osłabło o 17 proc. wobec dolara (a o 36 proc. przez ostatnie 12 miesięcy). W środę rano jego kurs był historycznie słaby – sięgał 25 peso za 1 dolara. Do załamania waluty doszło, choć na początku maja argentyński bank centralny dokonał aż trzech podwyżek stóp procentowych, z czego ostatnia podniosła je do poziomu 40 proc. Nie pomogło również to, że rząd Argentyny rozpoczął negocjacje z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie elastycznej linii kredytowej wartej 30 mld USD.