Jako szef fińskiego banku centralnego zasiadał wtedy w radzie zarządzającej EBC. Uchodził za znawcę finansów w całej Skandynawii i po kilku telefonach z Frankfurtu w niedzielny poranek prosto z linii startowej pojechał na lotnisko. – To był jedyny maraton, jaki opuściłem – wspomina.

Dziesięć lat później fiński maratończyk w lipcu odejdzie z banku centralnego po zakończeniu kadencji. Ale na emeryturę 67-letni finansista chyba nie pójdzie, bo uchodzi za kompromisowego kandydata do objęcia stanowiska szefa EBC. Przez 14 lat obecności w radzie zarządzającej EBC Liikanen trzymał się z dala od jastrzębi i zajmował centrową pozycję, która ostatecznie przesądziła o zastosowaniu wyjątkowo luźnej polityki w walce z kryzysem w strefie euro. Do wyboru szefa EBC jest jeszcze trochę czasu, bo Mario Draghi kończy kadencję w listopadzie 2019 r.