Rynek ropy naftowej zmierza w stronę kruchej równowagi

Prognozy analityków są dość ostrożne. Wielu spodziewa się wyhamowania zwyżek.

Publikacja: 28.01.2018 11:35

Producenci ropy zaczęli 2018 r. uskrzydleni optymizmem. Cena baryłki surowca gatunku WTI przekroczyła 65 USD, osiągając poziom ostatni raz widziany jesienią 2014 r. Ropa gatunku Brent doszła do 70 USD za baryłkę. Przez ostatnie 12 mies. surowiec obu gatunków zdrożał o ponad 20 proc., a od dołka z początku 2016 r. odbił się aż o 152 proc.

W pełni uprawnione jest więc mówienie o naftowej hossie. Silny impuls wzrostowy dało rynkowi globalne ożywienie gospodarcze. Solidnego wzrostu PKB doświadczają USA, strefa euro i wiele gospodarek wschodzących. Chiny znów się zaczęły rozpędzać. A to oznacza większy popyt na ropę i inne surowce niezbędne dla rosnących gospodarek. Swoje zrobiły też ograniczenia w produkcji ropy przez państwa OPEC i Rosję (choć nie miały one decydującego znaczenia dla rynku). Od czasu do czasu pojawiają się ponadto zaburzenia podaży, będące skutkiem kataklizmów naturalnych czy wstrząsów geopolitycznych. Te czynniki dają nadzieję producentom, że w 2018 r. notowania ropy pozostaną wysokie. Czy tak się jednak rzeczywiście stanie?

Siła amerykańskiej produkcji

Kluczowym czynnikiem będzie to, jak bardzo wzrośnie podaż ropy ze złóż amerykańskich. To bowiem gwałtowny wzrost wydobycia surowca ze złóż łupkowych za oceanem walnie przyczynił się do załamania cen na rynku w 2014 r., a w latach późniejszych właśnie łupkowa ropa przeciwdziałała silniejszemu wybiciu cen.

Jak na razie prognozy wskazują, że wydobycie w USA będzie się w tym roku zwiększało. Np. analitycy Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) nie wykluczają, że wydobycie ropy w USA będzie w 2018 r. większe niż w Rosji czy Arabii Saudyjskiej. Podwyższyli niedawno prognozę wzrostu produkcji ropy w Stanach na 2018 r. o 260 tys. baryłek, do 10,4 mln baryłek dziennie. Byłby to najlepszy wynik dla USA od co najmniej 1970 r. „Gwałtowny wzrost w USA i poważne zwyżki w Kanadzie oraz Brazylii będą mocno przeważały nad potencjalnym spadkami produkcji w Wenezueli oraz Meksyku" – głosi raport IEA.

Podobne prognozy przedstawili wcześniej analitycy Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC). Spodziewają się, że produkcja ropy poza OPEC zwiększy się w 2018 r. o 1,15 mln baryłek dziennie. Dlaczego? Przede wszystkim odpowiedzialne będzie za to ożywienie wydobycia ze złóż łupkowych. Wzrost cen ropy w ostatnich 12 miesiącach dał impuls do ponownego otwierania szybów naftowych w USA, z których wydobycie było wstrzymywane, gdy ceny ropy zniżkowały do 40 USD za baryłkę.

Część analityków wskazuje więc, że sytuacja na rynku surowcowym wciąż będzie bardzo napięta. Nawet drobne zakłócenia popytu lub nieco większy od spodziewanego wzrost podaży mogą zahamować zwyżki cen ropy. Prawdopobobne jest, że inwestorzy grający na zwyżki mocno przeszarżowali. Długie pozycje na rynku kontraktów terminowych na ropę przeważają nad krótkimi o ok. 1 mld baryłek, czyli o tyle, ile mniej więcej wynosi roczne wydobycie surowca w Kuwejcie.

– Przewiduje się, że będzie to kolejny rok globalnego wzrostu popytu na poziomie 1,5 mln baryłek dziennie przy równoczesnym wzroście podaży spoza OPEC na poziomie 1,4 mln baryłek dziennie. Ewentualny niedobór popytu na poziomie zaledwie 0,1 mln baryłek dziennie oznacza ryzyko zahamowania lub wręcz odwrócenia procesu przywracania równowagi na rynku. Co może pójść nie tak? Poza wszelkimi problemami natury geopolitycznej rekordowa długa pozycja funduszy wynosząca miliard baryłek ropy na początku 2018 r. może stanowić potencjalne wyzwanie dla obecnego impetu wzrostowego. Sezonowe osłabienie popytu kierowców i rafinerii może spowodować wzrost stanu zapasów w I kwartale. Nieco niepokoi nas również stan chińskiej gospodarki w 2018 r., który może wpłynąć na obniżenie tempa wzrostu popytu poniżej oczekiwanego poziomu. Biorąc pod uwagę wpływ zmian popytu lub podaży na poziomie kilkuset tysięcy baryłek dziennie na ceny ropy, dostrzegamy ryzyko spadku cen, w szczególności w najbliższych miesiącach, w ramach którego cena ropy Brent może powrócić do poziomu 60 USD za baryłkę – twierdzi Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych Saxo Banku.

O podażową niespodziankę jest na rynku stosunkowo łatwo, jeśli weźmiemy pod uwagę siłę amerykańskiego sektora wydobywczego.

– Produkcja w USA nieprzerwanie rośnie – tym szybciej, im szybciej na nowe maksima pnie się cena surowca. Ostatnie dane potwierdzają dynamiczny skok aktywności wydobywczej w Stanach. Liczba czynnych wież wiertniczych wynosi obecnie ponad 750 i od wiosny 2016 r. wzrosła już o ponad 120 proc. To bez wątpienia zwiastun nowych rekordów produkcji. Lada moment przekroczy ona 10 mln baryłek na dzień, a już w przyszłym roku wydobycie ma sięgnąć 11 mln baryłek. W rezultacie amerykańska ropa zaspokoi z nawiązką każdy wzrost globalnego popytu i przyczyni się do zrównoważenia rynku przy niższych cenach – przekonuje Bartosz Sawicki, kierownik departamentu analiz w TMS Brokers. Zwraca również uwagę na przyrastanie zapasów benzyny i destylatów w rafineriach. To wskazuje, że rafinerie pracują pełną parą, ale nie nadąża za tym popyt na ich produkty. Może to oznaczać, że produkcja tam będzie zwalniać, a zapasy ropy przyrastać. Wraz z danymi o rosnących zapasach wyhamuje apetyt inwestorów na grę na zwyżkę cen ropy.

Mediana prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga wskazuje, że na koniec IV kwartału 2018 r. za baryłkę ropy gatunku WTI będzie się płaciło 59,92 USD. Najbardziej bycze prognozy mówią o poziomach 74 USD (Incrementum) i o 70 USD za baryłkę (Ryamond James & Associates). Czyli nawet największe byki na rynku nie spodziewają się zbyt dużych zwyżek w tym roku. Najbardziej niedźwiedzie prognozy przewidują zaś spadki do zaledwie 48 USD (Citigroup) i 49,53 USD za baryłkę (Westpac Banking Corp.). W prognozach analityków dla rynku ropy na 2018 r. dominuje więc ostrożność.

– Zgodnie z moimi prognozami baryłka ropy WTI pod koniec 2018 r. może kosztować 58,40 USD. Baryłka ropy Brent natomiast 64,40 USD. – mówi Sawicki. – Przewidujemy, że do końca roku cena ropy Brent osiągnie 60 USD za baryłkę, natomiast cena ropy WTI będzie o trzy dolary niższa na poziomie 57 USD za baryłkę – twierdzi Hansen.

Optymalny poziom?

Ceny ropy na globalnych rynkach osiągnęły już poziom, który nie jest bolesny dla sporej części producentów surowca, a jednocześnie mocno nie bije po kieszeni konsumentów z państw importujących surowiec.

– Jeśli ceny ropy pozostaną na poziomach zbliżonych do obecnych, to globalne skutki ekonomiczne powinny być dość umiarkowane, gdyż ich wpływ na inflację będzie niewielki. Jeśli cena ropy gatunku Brent utrzymałaby się na aktualnym pułapie, to wzrost cen energii w szczytowym momencie przełożyłby się w gospodarkach rozwiniętych na dodatkowy mniej więcej 1 pkt proc. inflacji konsumenckiej. W USA doprowadziłoby to do przyspieszenia inflacji konsumenckiej w tym roku o ok. 0,3 pkt proc. To zmniejszyłoby dochody realne, ale w bardzo niewielkim stopniu – wskazuje Andrew Kenningham, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

Gdyby ceny ropy utrzymały się w tym roku na dotychczasowych poziomach, byłoby to wsparciem dla części rynków wschodzących. Przede wszystkim dla krajów znad Zatoki Perskiej, Rosji oraz Brazylii. Rosyjski indeks giełdowy Micex zyskał od początku roku już blisko 10 proc. i niedawno pobił historyczny rekord. Brazylijski indeks Bovespa wzrósł w tym roku o ponad 9 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy skoczył o 27 proc. Inwestorzy z zainteresowaniem przyglądają się też szykowanemu na ten rok wielkiemu IPO saudyjskiego państwowego koncernu Aramco. Utrzymanie się cen ropy na poziomie zbliżonym do obecnego z pewnością pomogłoby tej ofercie.

Pamiętajmy jednak, że ropa naftowa wciąż jest o ponad 30 proc. tańsza niż wiosną 2014 r. Ceny przekraczające 100 USD za baryłkę nadal wydają się nieosiągalne, a tym bardziej przedkryzysowe rekordy, gdy cena ropy dochodziła do 150 USD za baryłkę. Naftowa prosperity z zeszłej dekady, która podniosła gospodarczo Rosję oraz finansowała wenezuelski socjalizm, raczej już się nie powtórzy.

[email protected]

Limity produkcyjne, czyli zadziwiająca dyscyplina wewnątrz OPEC

Kraje OPEC zgodziły się pod koniec 2016 r. na wprowadzenie limitów produkcyjnych ropy i od tego momentu wykazały się zadziwiającą dyscypliną w utrzymywaniu tych limitów. Co prawda pojawiały się wątpliwości co do tego, czy np. Irak nie oszukuje przy podawaniu swoich danych o wydobyciu (zwłaszcza że część jego złóż była kontrolowana przez Kurdyjski Rząd Regionalny, który nie słuchał władz centralnych w Bagdadzie), ale ogólnie uznawano dane podawane przez kraje OPEC za wiarygodne. Niektórym państwom stosunkowo łatwo było utrzymać limity produkcyjne. Wszak Libia jest pogrążona w wojnie domowej, a Wenezuela w ciężkim kryzysie gospodarczym, który ogranicza wydobycie. Limity produkcyjne są desperacką próbą pokazania przez OPEC, że ta organizacja wciąż może coś znaczyć na rynku, w którym traciła udział na rzecz innych producentów – np. USA, Kanady i Brazylii.

Gospodarka światowa
Netflix ukryje liczbę subskrybentów. Wall Street się to nie podoba
Gospodarka światowa
Iran nie ma jeszcze potencjału na prawdziwą wojnę
Gospodarka światowa
Izraelski atak odwetowy zamieszał na rynkach
Gospodarka światowa
Kiedy Indie awansują do pierwszej trójki gospodarek? Premier rozbudza apetyty
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Gospodarka światowa
Biden stawia na protekcjonizm. Chce potroić cła na chińską stal
Gospodarka światowa
Rosja/Chiny. Chińskie firmy i banki obawiają się sankcji?