Dużo niepewności wokół najmniejszej płacy

Publikacja: 27.09.2018 05:00

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu #PROSTOzPARKIETU był Rafał Trzeciakowski, ekonomis

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu #PROSTOzPARKIETU był Rafał Trzeciakowski, ekonomista z Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Foto: Lamus Antykwariaty Warszawskie

W przyszłym roku płaca minimalna w Polsce wyniesie 2250 zł, o 150 zł więcej niż w tym roku. W niedawnym raporcie krytycznie ocenił pan tę podwyżkę. Dlaczego?

Już kolejny rok z rzędu płaca minimalna rośnie o okrągłą sumę, co świadczy o tym, że jej podwyżki nie opierają się na wzorze matematycznym, na obiektywnych wskaźnikach, tylko są wynikiem przetargu politycznego rządu z pracodawcami i związkowcami.

Wzrost płacy minimalnej jest zbliżony do tempa wzrostu przeciętnej płacy. Nie jest więc zupełnie oderwany od realiów gospodarczych.

Zgodnie z zapisami ustawy (o minimalnym wynagrodzeniu za pracę – red.) płaca minimalna powinna wzrosnąć w 2019 r. do 2217 zł. Faktycznie zostanie podniesiona bardziej. Poza tym już dziś mamy dość wysoki poziom minimalnego wynagrodzenia w stosunku do wynagrodzenia przeciętnego. Ten stosunek należałoby raczej obniżać.

Dlaczego? Czy płaca minimalna na obecnym poziomie ma jakieś negatywne konsekwencje dla polskiej gospodarki?

Tak naprawdę nikt tego nie wie. Nie ma dobrych danych, które pozwoliłyby to ocenić, a więc nie ma też analiz. Przykładowo: liczba osób otrzymujących wynagrodzenie minimalne była ostatnio publikowana przed wprowadzeniem minimalnej stawki godzinowej na umowach-zleceniach. A to mogło mocno wpłynąć na efekty zmian płacy minimalnej, bo utrudniło jej omijanie przez pracodawców.

Abstrahując od niedostatków polskiej statystyki, jak można ustalić, czy płaca minimalna jest za wysoka?

Zwykle ekonomiści analizują efekty zmian płacy minimalnej przez pryzmat dochodów całej grupy osób, które otrzymują zbliżone do niej wynagrodzenie. Część osób z tej grupy może nie być w stanie wytworzyć dóbr i usług o takiej wartości, żeby opłacało się je zatrudniać. Jeśli wpływ wzrostu płacy minimalnej na wynagrodzenia tych, którzy pracują, przewyższa spadek dochodów tych, którzy stracili pracę, to można powiedzieć, że podwyżka była korzystna. Ale w polskich warunkach najważniejsze jest to, żeby wciągać jak najwięcej osób na legalny rynek pracy, nie wypychać najsłabszych uczestników rynku pracy do szarej strefy lub w ogóle w stan nieaktywności. Zbyt wysoka płaca minimalna ma zwykle odwrotne skutki.

Polska zmaga się z niedoborem rąk do pracy. Może w takich warunkach zwiększanie płacy minimalnej będzie zachęcało do powrotu na rynek pracy część osób nieaktywnych zawodowo?

Nie mam przekonania, że płaca minimalna tak działa. Większość badań pokazujących, że wynagrodzenie minimalne nie wywiera negatywnego wpływu na poziom zatrudnienia, dotyczy krajów, w których jest ono na umiarkowanym poziomie. W Polsce zaś tak nie jest, minimalna płaca według OECD wynosi 54 proc. mediany płac. Poza tym trzeba pamiętać, że jesteśmy na szczycie cyklu koniunkturalnego. Negatywne konsekwencje wzrostu płacy minimalnej mogą się ujawnić dopiero w trakcie spowolnienia.

A co z imigrantami? Przypuszczalnie duża część z nich otrzymuje wynagrodzenie na poziomie krajowego minimum. Podwyższanie tej płacy powinno więc być magnesem dla imigrantów.

Wcale nie wiadomo, czy cudzoziemcy w Polsce zarabiają w większości płacę minimalną. Wielu pracuje zapewne w szarej strefie, a wysoka płaca minimalna jest bodźcem do takiego zatrudniania.

Co pan sądzi o teorii, wedle której szybki wzrost kosztów pracy – związany także z podwyżkami płacy minimalnej – może skłonić firmy do zwiększenia inwestycji, aby podwyższać wydajność pracowników?

Obawiam się, że wzrost płacy minimalnej szybszy niż inwestycji pobudzi inne metody optymalizacji kosztów pracy. Firmy mogą na przykład chętniej stosować umowy o dzieło albo samozatrudnienie.

Rozmawiamy o gospodarczych konsekwencjach podwyżki płacy minimalnej, a to jest przecież instrument polityki społecznej. Chodzi w nim o wspieranie najsłabszych uczestników rynku pracy.

Wiele osób, które otrzymują wynagrodzenie minimalne, nie należy wcale do najbiedniejszych. Często najbiedniejsi są ci, którzy utrzymują się głównie ze świadczeń społecznych, pracują w szarej strefie albo są członkami gospodarstw domowych, w których pracuje tylko jedna osoba. Z drugiej strony część osób, które pobierają płacę minimalną, jest dobrze sytuowana. To są na przykład młodzi ludzie, którzy tylko dorabiają. W efekcie wzrost dochodów związany z podwyżką płacy minimalnej nie trafia tylko do najbiedniejszych, ale jednocześnie – jak pokazują badania z USA – najbiedniejsi najbardziej odczuwają konsekwencje wzrostu cen dóbr i usług spowodowanego wzrostem płacy minimalnej.

Z perspektywy polityki społecznej lepsze byłoby zapewne obniżenie klina podatkowego, który w przypadku otrzymujących minimalne wynagrodzenie wynosi ponad 40 proc., ale to byłoby komplikowanie systemu podatkowego...

Jestem przeciwnikiem progresji podatkowej i wszelkich ulg komplikujących system podatkowy. W tym przypadku komplikacja byłaby jednak uzasadniona. Klin podatkowy dla osób o niskich zarobkach jest w Polsce wysoki na tle innych państw. A, jak już mówiłem, priorytetem powinna być aktywizacja jak największej części społeczeństwa, wciąganie ludzi na legalny rynek pracy. Temu służyć mogłoby też lepsze zintegrowanie systemu podatkowego i pomocy socjalnej, żeby wyeliminować sytuacje, gdy po podjęciu pracy ktoś traci świadczenia, a jednocześnie musi zapłacić spore podatki. To zniechęca do pracy.

Może warto wrócić do różnicowania płacy minimalnej, np. w zależności od stażu pracy, jak było do 2017 r., albo w przekroju regionalnym?

Kiedyś w FOR opowiadaliśmy się za regionalizacją płacy minimalnej, ale w Polsce dałoby się to zrobić tylko na poziomie województw. A przecież w ramach województw różnice w poziomie płac są często większe niż między województwami. gs

Gospodarka krajowa
Ekonomiści obniżają prognozy PKB
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna niższa od prognoz. GUS podał nowe dane
Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów
Gospodarka krajowa
Polska w piątce krajów UE o najwyższym deficycie. Będzie reakcja Brukseli