Jakub Sawulski. Nie wolno ignorować luki CIT

#PROSTOzPARKIETU. Jakub Sawulski: podatek obrotowy to nie najlepsze rozwiązanie, ale możemy nie mieć wyboru

Publikacja: 24.09.2019 16:43

Gościem Grzegorza Siemionczyka w programie #PROSTOzPARKIETU był we wtorek dr Jakub Sawulski, ekonomi

Gościem Grzegorza Siemionczyka w programie #PROSTOzPARKIETU był we wtorek dr Jakub Sawulski, ekonomista z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Foto: parkiet.com

Gabriel Zucman z Uniwersytetu Kalifornijskiego i jego współpracownicy udostępnili w poniedziałek pionierską bazę danych na temat rozliczeń podatkowych transnarodowych korporacji. Wynika z niej, że Polska traci około 11 proc. potencjalnych wpływów z CIT na rzecz rajów podatkowych, zwykle europejskich. To są wiarygodne dane?

To na pewno jest jeden z lepszych szacunków, jakimi dysponujemy. Jego autorzy zauważyli, że w tych krajach, w których podatki są niskie, firmy zagraniczne osiągają przeciętnie wyższe dochody niż firmy lokalne. Z kolei tam, gdzie podatki są relatywnie wysokie, zyski firm zagranicznych są dużo niższe niż firm lokalnych. To sugeruje, że firmy zagraniczne przenoszą swoje dochody z państw o wysokich podatkach do krajów o niskich podatkach.

Chodzi o firmy takie jak np. Google, których zyski trudno jest przypisać do konkretnego rynku i które w związku z tym mają pewną swobodę co do tego, gdzie się rozliczają?

Szacunki dotyczą wszystkich międzynarodowych korporacji. Większość z nich stosuje rozmaite zabiegi służące przenoszeniu dochodów. Jednym z najczęściej spotykanych mechanizmów jest płacenie przez spółkę-córkę za korzystanie ze znaku towarowego spółce-matce, która ma siedzibę w kraju o niższych podatkach. Ponieważ korzyści z tytułu używania tego znaku trudno jest wycenić, można ustalić niemal dowolnie wysoką opłatę. Drugi mechanizm polega na tym, że spółka-matka udziela spółce-córce kredytu, który jest oprocentowany wyżej niż zwykłe pożyczki.

Czy te zabiegi są legalne?

Najczęściej są zgodne z literą prawa, ale niezgodne z jego duchem, tzn. polegają na naciąganiu przepisów tak, aby zminimalizować zobowiązania podatkowe. Pobieranie przez spółkę-matkę opłaty licencyjnej za znak towarowy jest uprawnione, ale jej wysokość powinna odzwierciedlać to, ile spółka-córka na tym zyskuje. Często jednak te kwoty są zawyżone.

Z bazy danych Zucmana wynika, że Polska traci relatywnie małą część dochodów z CIT. W Niemczech wpływy z CIT są o 29 proc. mniejsze od potencjalnych, na Węgrzech o 24 proc., a w USA o 17 proc. Z czego wynikają te różnice?

Nawet tych 11 proc. potencjalnych wpływów z CIT to jest spora kwota, mówimy o około 4 mld zł rocznie. Faktycznie jednak skala zjawiska jest w Polsce mniejsza niż w wielu innych krajach, szczególnie zaś w Niemczech. Może to wynikać z tego, że w Niemczech firmy płacą wyższe podatki, więc mają większą motywację do wyprowadzania zysków. Poza tym działa tam bardzo dużo międzynarodowych firm, które potencjalnie mogą to robić.

Dzięki temu, że Niemcy są najbardziej poszkodowane transferowaniem zysków, Polska może mieć silnego sojusznika w walce o utracone wpływy podatkowe. Tylko czy jest o co walczyć, skoro międzynarodowe korporacje nie łamią prawa?

Zaskakującym wnioskiem z danych, o których mówimy, może być to, że zyski z Polski nie wypływają na jakieś egzotyczne wyspy, tradycyjnie utożsamiane z rajami podatkowymi. W 70 proc. trafiają do innych państw UE, takich jak Irlandia czy Holandia. To pokazuje, że problem należy rozwiązać na szczeblu UE. Chodzi o przerwanie tzw. wyścigu na dno, czyli stałego obniżania stawek CIT po to, aby przyciągać kapitał do kraju. Wskutek tego wyścigu w Europie ciężar utrzymywania państw w coraz mniejszym stopniu spoczywa na firmach, a w coraz większym na konsumentach.

Wyprowadzanie zysków za granicę to tylko jeden z aspektów tzw. luki CIT, którą niedawno próbował szacować Polski Instytut Ekonomiczny. Firmy, które działają tylko na polskim rynku, również próbują na różne sposoby minimalizować zobowiązania podatkowe. Jaka jest skala tego zjawiska?

Lukę CIT w 2017 r. można było szacować na 0,5–1 proc. PKB, czyli 10–20 mld zł (dla porównania według szacunków CASE w 2017 r. luka VAT wynosiła około 30 mld zł – red.). Jest to więc zjawisko, którego nie można ignorować. Na szczęście widać pewien pozytywny trend. Ministerstwo Finansów przewiduje, że dochody z CIT wzrosną w tym roku o około 15 proc. Tego nie da się wytłumaczyć tylko tempem wzrostu gospodarki, mamy więc też jakiś efekt uszczelnienia podatku CIT.

To zaskakujące, bo takie działania jak np. ulga na badania i rozwój raczej zwiększają możliwości zaniżania dochodów.

Każda luka podatkowa jest w pewnym stopniu zależna od koniunktury. Gdy koniunktura jest dobra, firmy są mniej skłonne do kombinowania. Ale też MF podejmowało w ostatnich latach wiele drobnych działań zwiększających ściągalność CIT, np. utrudniło firmom wyprowadzanie zysków za granicę poprzez ograniczenie możliwości odliczania kosztów usług niematerialnych, czyli np. opłat licencyjnych za znaki towarowe, do 3 mln zł.

Zabieganie o wzrost wpływów podatkowych rodzi pewne koszty. Firmy skarżą się na niepewność, na większą restrykcyjność aparatu skarbowego. Czy w przypadku luki CIT koszty jej zasypania byłyby współmierne do korzyści?

Rzeczywiście jest tak, że w Polsce w związku z trwającym od kilku lat uszczelnianiem systemu podatkowego wydłuża się czas, którego firmy potrzebują na rozliczenie podatków. Ale jeśli spojrzymy na to, o ile wzrosły dochody z VAT i CIT, to nie ma wątpliwości, że uszczelnianie się opłaca. Z tych dodatkowych wpływów są finansowane nie tylko programy społeczne, ale też budowa dróg, edukacja. Na dłuższą metę skorzystają na tym wszyscy, także firmy.

A może zamiast walczyć z luką CIT, należałoby tę daninę zastąpić dużo prostszym w poborze podatkiem obrotowym?

Podatek obrotowy nie jest dobrze dopasowany do realiów współczesnej gospodarki, z jej długimi łańcuchami dostaw. Podatek dochodowy firma płaci tylko od tego, co faktycznie dodała w ramach tego łańcucha. Podatek przychodowy byłby płacony także od tego, co zostało dodane już wcześniej. To stwarzałoby presję na skracanie łańcuchów dostaw, wbrew tendencjom we współczesnej gospodarce.

Z drugiej strony na forach międzynarodowych często mówi się o tym, że międzynarodowe firmy powinny płacić podatki obrotowe, bo indywidualne rządy nie radzą sobie z egzekwowaniem podatków dochodowych. To jest jeden z pomysłów na tzw. podatek cyfrowy, który miałyby płacić takie firmy jak Google czy Facebook. Być może więc ostatecznie podatek obrotowy zastąpi podatek dochodowy nie dlatego, że jest lepszy, ale dlatego, że da się go egzekwować.

Obok luki VAT i luki CIT w Polsce coraz poważniejszym problemem zdaje się być luka PIT, związana z nadużywaniem instytucji samozatrudnienia...

Bez wątpienia. To zjawisko powoduje nie tylko lukę PIT, ale też lukę w składkach na ubezpieczenia społeczne. W naszym systemie podatkowym ludzie o wysokich zarobkach mogą łatwo zmniejszyć swoje zobowiązania podatkowo-składkowe z około 40 proc. dochodów do 25 proc., zakładając fikcyjną działalność gospodarczą. I korzystanie z tej furtki nie jest w ogóle napiętnowane. Na drugim końcu rozkładu dochodów mamy z kolei do czynienia z płaceniem pod stołem, co też zmniejsza wpływy z PIT i składek.

Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów
Gospodarka krajowa
Polska w piątce krajów UE o najwyższym deficycie. Będzie reakcja Brukseli
Gospodarka krajowa
Najnowsze dane z produkcji. Jest gorzej niż marcu
Gospodarka krajowa
GUS: płace wciąż rosną. Z zatrudnieniem nie jest tak dobrze