Wynika to z braku ważnych publikacji makroekonomicznych, na które trzeba trochę poczekać po zakończeniu poprzedniego miesiąca. Niejako w między czasie na spokojnie analizowane są dane z piątku, kiedy podawany jest comiesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy.

Piątkowe dane wywołały pewne zamieszanie i niektórzy mogli liczyć, że dzisiaj zobaczymy tego kontynuację. Tak się jednak nie stało. W zamian obserwowaliśmy spokojną poniedziałkową sesję w wakacyjnej atmosferze. Obroty były więc niewielkie, podobnie jak zmienność. Umacniający się w piątek dolar dzisiaj się konsolidował. Skutecznie ograniczało to apetyty kupujących na Starym Kontynencie, gdzie tylko z samego rana popyt próbował zarysować swoją obecność. Wynikało to z optymistycznych nastrojów, jakie dominowały na azjatyckich parkietach. W Europie o kontynuację nie było łatwo nie tylko z powodu wciąż silnego euro, ale również z uwagi na gorsze dane z Niemiec. Co prawda informacje o produkcji przemysłowej nie są kluczowe dla perspektyw giełdowej koniunktury, ale pierwszy miesięczny spadek po dotychczasowej dłuższej wzrostowej passie dodatkowo studził zapędy kupujących. Na tym tle nasz rynek wyróżniał się lekko pozytywnie. Zwyżki nie były co prawda duże, ale utrzymywały się przez większość sesji. Zdecydowanym liderem wzrostów wśród krajowych blue chipów były akcje LPP, po tym jak spółka pochwaliła się lepszymi od oczekiwań wstępnymi wynikami za II kw. Obroty na całym rynku nie przekroczyły jednak 620 mln zł, co uznać należy za bardzo skromny wynik. Z kolei indeks WIG20, mimo kolejnego wzrostu o 0,3%, nie pokonał psychologicznego oporu na wysokości 2400 pkt. Wciąż pozostaje na to szansa, ale by atak był wiarygodny, powinien był przeprowadzany przez popyt bardziej zdeterminowany do działania, niż mieliśmy to szansę oglądać podczas dzisiejszego rozdania.