Piątkowa sesja na warszawskiej giełdzie raczej nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii naszego rynku. Zmienność na parkiecie była niewielka, co generalnie idealnie wpisuje się to, co teraz dzieje się na rynku.

WIG20 piątkową sesję rozpoczął od spadku. Na starcie stracił 0,4 proc. czym jedynie pogłębił czwartkową przecenę. Upływały kolejne godziny handlu, a zarówno popyt, ani też podaż nie miały pomysłu jak rozegrać ostatnią sesję tygodnia. Do godz. 13.30 na rynku nie działo się nic ekscytującego. Pocieszeniem dla nas było to, że nie tylko GPW nie ma ochoty na bardziej zdecydowane ruchy. Podobnie było na innych europejskich rynkach. Mało tego, nasz WIG20 mimo spadku i tak całkiem nieźle prezentował się na tle innych indeksów.

Emocji przybyło trochę w drugiej części dnia. Im bowiem bliżej końca notowań tym byki wykazywały coraz większą ochotę do tego, aby wyprowadzić indeks największych firm nad kreskę. Udało się to na godzinę przed zamknięciem, jednak jak się później okazało był to szczyt możliwości byków. W efekcie w końcówce dnia inwestorom pozostało ekscytowanie się tym, czy faktycznie WIG20 zakończy dzień na plusie czy też nie.

Ostatecznie zakończyliśmy dzień po "zielonej stronie mocy". Wskaźnik największych spółek zyskał 0,4 proc. co raczej nie jest oszałamiającym wynikiem. Nie mamy jednak co narzekać. O ile warszawska giełda w drugiej połowie dnia odrabiała wcześniejsze straty, tak inne europejskie parkiety zostały na minusie do końca dnia. Jakby tego było mało w wielu przypadkach przecena przekroczyła 1 proc.

Wydarzenia piątkowej sesji doskonale obrazują jakie nastroje panują teraz na rynku. Znów mówimy o konsolidacji i na razie nie bardzo są podstawy by wierzyć, że niedługo dobiegnie ona końca.