Inwestorzy którzy liczyli na ponadprzeciętne emocje na rynku we wtorek mogą czuć się rozczarowani. Przez długą część dnia byliśmy świadkami przeciągania liny między popytem i podażą. Dopiero na ostatniej prostej na parkiecie zaczęło się dziać dużo więcej. Nieco wyższa zmienność to jednak jedyny powód do zadowolenia. W końcówce notowań do głosu doszły niedźwiedzie i to one wyszły z wtorkowej sesji zwycięsko.

Już sam start notowań mógł być wskazówką dotyczącą tego, jak będzie przebiegała sesja. Niby podaż miała przewagę w pierwszych minutach, ale nie potrafiła wyprowadzić mocniejszego ciosu. WIG20 tracił bowiem około 0,3 proc. Inwestorzy nie za bardzo wiedzieli jak rozegrać tę sesję. Nie pomagało w tym otoczenie. Na innych europejskich rynkach również panowało niezdecydowanie. Niemiecki DAX w połowie sesji zyskiwał 0,3 proc., a francuski CAC40 był 0,1 proc. na plusie. U nas linę w swoją stronę zaczęły także przeciągać byki, ale symboliczne wzrosty trudno uznać za jakieś wielkie osiągnięcie.

W drugiej części dnia i z tych symbolicznych wzrostów nic nie zostało. Kiedy do gry wszedł kapitał amerykański na naszym rynku kolor czerwony zaczął świecić coraz mocniej. Co ciekawe działo się to wszystko przy wzrostowym otwarciu notowań na Wall Street. Nasz rynek we wtorek żył jednak własnym życiem i właściwie na godzinę przed końcem notowań stało się jasne, że byki nie zaliczą tego dnia do udanych. WIG20 ostatecznie zamknął notowania na poziomie 1758 pkt co oznacza spadek o 0,6 proc.

Głównymi hamulcowymi w gronie największych spółek były: mBank, Cyfrowy Polsat oraz Santander. Akcje tych firm potaniały odpowiednio o 3,5 proc., 3 proc. i 2,6 proc. Na drugim biegunie znalazły się m.in. walory Lotosu czy też Dino. Zyskały one 1,7 proc. i 1,3 proc. Analizując wtorkową sesję warto zwrócić uwagę na słabość średnich i małych firm. mWIG40 stracił 1,6 proc. natomiast sWIG80 spadł 1,2 proc.. Szczególnie ciekawym przypadkiem jest indeks maluchów. W ciągu dnia zyskiwał on bowiem na wartości. Słabość z końcówki może świadczyć o tym, że inwestorzy postanowili zrealizować zyski z ostatnich tygodni. Także w końcówce sesji zobaczyliśmy większe obroty na naszym rynku. Ostatecznie przebiły one poziom 1 mld zł, chociaż w połowie sesji nie przekraczały one nawet 400 mln zł.

Za nami I półrocze. Może ostatnia sesja tego okresu rozczarowała, ale patrząc całościowo można powiedzieć, że mieliśmy do czynienia z bardzo ciekawym czasem. Najpierw doszło do spektakularnej przeceny, a następnie do równie imponującego odbicia. Wszystko to oczywiście przez koronawirusa. Pandemia z jednej strony spustoszyła portfele inwestorów, ale też była okazją do zarobku. Czy tak samo będzie w drugiej połowie roku?