CDM Pekao. Analiza techniczna WIG

Obraz techniczny indeksu WIG zaprezentowany w układzie świec tygodniowych nie uległ zasadniczej zmianie. Doszło do niewielkiego schłodzenia, przy jednoczesnej próbie przewyższenia zeszłotygodniowych maksimów. Opór w postaci EMA50 (61 220 pkt.) spełnił zatem swoją rolę, przy czym zakres ruchu i umiejscowienie nakreślonej świecy nie mają aktualnie znaczenia sygnalnego. Obroty spadły, plasując się na poziomie niższym od średniej 5. tygodniowej. Pierwszym wsparciem pozostaje poziom 59 336 pkt., a kolejnym i zarazem głównym są ostatnie minima trendu spadkowego, czyli 57 948 pkt. Sytuacja na wskaźnikach generalnie jest dobra, choć nieco spolaryzowana. Wrażliwsze mierniki (Stochastic, RSI, Ultimate Oscillator) utrzymują sygnały kupna, a „wolniejsze" (MACD) wciąż wykazują sygnały sprzedaży. Jest to układ typowy dla pierwszej fazy zmiany trendu.

Piotr Neidek, DM mBank

Sytuacja techniczna na Wall Street ponownie się skomplikowała i wskutek czwartkowo-piątkowej przeceny kluczowych jankeskich indeksów, outlook na amerykański rynek akcji znacząco się pogorszył. Lokalnie można doszukać się przerwania kwietniowej linii trendu wzrostowego oraz powrót poniżej dziennych EMA, jednakże najbardziej podażowym czynnikiem ostatnich dni jest formacja doji powstała na tygodniowym wykresie indeksu S&P500. Długi cień oraz nisko położony pułap open-close sprawia, że wydźwięk tej świeczki jest negatywny i o ile można na dniach spodziewać się próby zanegowania tej formacji, to jednak bez wybicia 2717 kreski są negatywne. Nieciekawy układ SP500 sprawia, że także i europejskie indeksy stawiane są w niekorzystnym świetle. Patrząc na DAX można zauważyć układ typu FAKE tuż poniżej zniesienia 50% tegorocznej zniżki oraz odpadnięcie indeksu od dziennej dwusetki. Niemiecka Xetra już ponad 10 tygodni przebywa poniżej MA200_d, co z technicznego punktu świadczy o dominacji niedźwiedzi rzutując na przyszłe wydarzenia. W podobnej sytuacji znajduje się londyński FT-SE100, który w piątek wprawdzie wykonał ładną zwyżkę, to jednak bykom zabrakło sił na wyłamanie dwustusesyjnej średniej ruchomej. Na uwagę zasługuje także fakt, że benchmark ten ma już aktywny sygnał SELL by EMA_w co ze średnioterminowego punktu widzenia jest podażowym prognostykiem na kolejne miesiące 2018.r. W piątek pojawiła się czerwień także na wykresie MSCI EM, który po nieudanej próbie wydostania się z konsolidacji, zawrócił na południe i jest bliski przerwania lokalnego wsparcia. Długoterminowy podwójny szczyt z układem typu FAKE nadal nie został zanegowany, przez co z każdym tygodniem rośnie obawa o to, czy aby na rynkach rozwijających się nie doszło do zakończenia długoterminowej hossy. Gdyby taki scenariusz miał się ziścić (jak na razie granica 20% od ostatniego szczytu pozostaje utrzymana przez MSCI EM) wówczas warszawskie WIGi straciłyby pretekst do dalszej zwyżki, przez co zadyszka popytu, obserwowana od trzeciej dekady stycznia, przerodziłaby się w pełną wydolność oddechową ursusów. Obecnie WIG20 utrzymuje się nad MA200_h i po piątkowej deprecjacji należałoby zakładać test okolic 2270 - 2285, jednakże dopóki benchmark zamyka się powyżej tej strefy, dopóty istnieje realna szansa wybronienia się ww. indeksu przed ponownym testem tegorocznej podłogi.

Marek Jurzec, DM BDM

Niezdecydowanie byków podczas wybicia z kilkudniowej konsolidacji zostało natychmiast wykorzystane przez stronę podażową. Po dość nudnej sesji w piątek końcówka notowań przebiegała pod wyraźne dyktando niedźwiedzi. W zasadzie przez cały dzień WIG20 utrzymywał się tuż nad kreską, jednak w ostatniej godzinie handlu indeks grupujący największe spółki na GPW stracił ponad 1%. Jest to dość poważne ostrzeżenie dla kupujących. Po nieudanym wybiciu WIG20 bardzo szybko znalazł się w okolicach wsparć na poziomie 2290 pkt. Gdyby ono pękło, to przynajmniej na razie inwestorzy powinni odłożyć na bok plany dotyczące wyprowadzanie jakiegoś większego ruchu wzrostowego. Trzeba też pamiętać, że spory wpływ na nastroje na GPW miała też zagranica. Dziś o poranku sentyment do giełd jest znacznie lepszy i kontrakty na indeksy w USA i w Niemczech wyraźnie zyskują. To daje nadzieje na pozytywny początek na GPW. W kalendarzu makro będziemy mieli dzisiaj porcję danych na temat PMI w przemyśle i usługach ze strefy euro oraz USA. Przed południem poznamy także marcowe odczyty na temat dynamiki sprzedaży detalicznej w Polsce. Warto też przypomnieć, że zaczęliśmy właśnie ostatni tydzień przed przerwą majową. W Polsce potrwa ona w tym roku tydzień, więc z upływem czasu coraz trudniej będzie oczekiwać rozstrzygnięć.

Piotr Kuczyński, DI Xelion

Na Wall Street kończyliśmy tydzień bez publikacji raportów makro. Na nastroje najmocniej mogły wpływać publikowane przed sesją w USA raporty kwartalne General Electric, Honeywell i Procter & Gamble oraz zachowanie rynku obligacji. Pojawił się też kolejny tweet prezydenta Trumpa, który oskarżył OPEC o sztuczne zawyżania ceny ropy, które nie będzie akceptowane (przez USA jak rozumiem). To doprowadziło do chwilowego spadku ceny baryłki, ale szybko wszystko wróciło do poprzedniego stanu, a dzień zakończył się niewielkim wzrostem ceny. Warto wspomnieć o tym, że po spotkaniu ministrów monitorujących rynek ropy w Jeddah w Arabii Saudyjskiej przedstawicie OPEC utrzymywali, że cena ropy nie jest ich celem – ich celem jest podobno zapewnienie stabilizacji na rynkach. Kto chce niech w to wierzy. General Electric opublikował wyniki lepsze od oczekiwań, podobnie zresztą jak Honeywell. Akcje obu tych spółek drożały. Nadal jednak spadały akcje w sektorze producentów półprzewodników. Traciły też akcje Apple. Mocny dolar i kolejny, duży wzrost rentowności obligacji nadal pomagały obozowi niedźwiedzi. Indeksy od początku sesji traciły niewiele, ale po półtorej godzinie zanurkowały. W połowie sesji S&P 500 tracił około jeden, a NASDAQ ponad jeden procent. Wtedy do gry wszedł mocniejszy popyt. Ten atak okazał się być jednak porażką. Indeksy ustanawiały nowe sesyjne minima. W końcówce nieco się podniosły, ale i tak S&P 500 stracił 0,85%, a NASDAQ 1,27%. GPW rozpoczęła piątkową sesję od niewielkiego spadku indeksów, ale znowu (tak jak w czwartek) nagłe uderzenie przeniosło WIG20 nad kreskę. Potem indeks zaczął się osuwać, ale po dotknięciu poziomu neutralnego zawrócił, w czym pomogły mu rosnące indeksy na innych giełdach. To też nie był koniec zmienności. Indeks znowu uderzył w poziom neutralny i znowu zaczął odbijać. I to był już łabędzie śpiew obozu byków. Końcówka była wręcz fatalna. Indeks WIG20 spadał jak kamień tracąc w końcu 1,14%. Honor rynku ratował MWIG40 tracąc jedynie 0,14%. Jak widać GPW nadal jest jednym z gorszych rynków na świecie. Do pełnej katastrofy brakuje tylko kontynuacji korekty na rynkach globalnych. To wcale nie jest wykluczone, jeśli patrzy się na to, co dzieje się na wykresie rentowności 10. letnich obligacji USA. Podczas weekendu dowiedzieliśmy się, że Steven Mnuchin, sekretarz skarbu USA, leci do Chin, żeby przeprowadzić rozmowy, które docelowo mogą dać porozumienie na linii Chiny – USA, co pozwolić z kolei ma na uniknięcie wojny handlowej. To powinno dzisiaj nieco pomagać rynkom finansowym.