Opis piątkowych wydarzeń na GPW zamiast zacząć od tego co działo się od godz. 9 również dobrze można byłoby zacząć od godz. 16. Przez cały dzień byliśmy bowiem świadkami symbolicznych zmian, którym towarzyszyły niewielkie obroty (dość powiedzieć, że do połowy sesji nie przekroczyły one 300 mln zł). Rynek nie poszedł więc za ciosem i nie wykorzystał czwartkowego ruchu, aby wspiąć się na wyższe poziomy. Inna sprawa, że nie sprzyjało temu również otoczenie. Brak istotnych publikacji makroekonomicznych czy też marazm panujący na zachodzie Europy skutecznie zniechęcał do podejmowania jakichkolwiek działań. WIG20 praktycznie cały czas oscylował przy poziomie zamknięcia z czwartku. Szczytem możliwości był wzrost rzędu 0,3 proc.

Więcej na rynku zaczęło się dziać pod koniec notowań. Oczywiście miało to związek z początkiem dnia na Wall Street. Tam kierunek od startu notowań był jasny. Wyraźną przewagę osiągnęły niedźwiedzie i w momencie zamknięcia handlu w Warszawie, amerykańskie indeksy traciły około 0,6 proc.

Okazało się to doskonałym pretekstem do sprzedaży akcji przez inwestorów również na GPW. Na ostatniej prostej również i u nas więc zagościł kolor czerwony. Można nawet mówić o brawurowej szarży niedźwiedzi. WIG20 pół godziny przed zamknięciem notowań tracił 0,6 proc., a jak się okazało, końcówka dnia wypadła jeszcze gorzej. Ostatecznie wskaźnik ten stracił 1,1 proc. i tym samym zamknął notowania poniżej poziomu 2298 pkt.

Na szerokim rynku znowu mocno taniały akcje Quercus TFI, czy też Idea Banku. Ma to oczywiście związek z zamieszaniem wokół firmy GetBack. Same notowania windykatora są zawieszone i na razie nie wiadomo, kiedy to się zmieni.

Spadki w piątek sprawiły, że bilans całego tygodnia na GPW jest negatywny. WIG20 stracił w ciągu niego około 0,5 proc.