Piotr Neidek, DM mBank

Jak właściwie zinterpretować wczorajszą sesję nad Wisłą? Należała ona do udanych czy może jednak ponownie okazało się, że rynek nie ma sił na aprecjację i przygotowuje się do wykonania kolejnej spadkowej fali? Patrząc na wykres WIGu można doszukać się luki hossy, która wraz z piątkową luką bessy tworzy tzw. wyspę odwrotu. Wprawdzie formacja ta jest kiepskiej jakości i odbiega od podręcznikowych przypadków punktów zwrotnych, to jednak pojawienie się takowej struktury zniechęca do stawiania spadkowych prognoz. Nie zachwyca także dzienna stopa zwrotu, która na poziomie +1% nie stanowi oznaki siły rynku, niemniej jednak wzrostowy poniedziałek mobilizuje byki do kontynuacji wzrostów w najbliższych dniach. Ciekawie prezentuje się układ na wykresie WIG20, gdzie wczoraj doszło do zaatakowania dziennej dwusetki i chociaż w końcówce dnia indeks osunął się na południe, to jednak dzienne high powyżej 2428 uświadamia, iż temat obrony MA200_d wciąż jest aktualny. Najlepszym rozwiązaniem dla akcjonariuszy byłoby odklejenie się benchmarku blue chips od ww. średniej i powrót do zeszłotygodniowej luki bessy określanej mianem wyczerpania. Interesująco przedstawia się sytuacja na rynku walutowym, gdzie pojawia się ponowna presja na umocnienie złotego. Cross EURPLN odnotował drugą z rzędu mocną sesję i po piątkowym układzie typu FAKE pojawił się tzw. overlap zachęcający do zaatakowania tegorocznych ekstremów przebiegających na wysokości 4.13. Ciekawie prezentuje się sytuacja techniczna na wykresie MSCI EM, gdzie można zaobserwować obronę strefy wsparcia a po wczorajszej zwyżce rośnie presja na to, aby i WIG20 zaczął odrabiać ostatnie straty. Wzrosty pojawiły się także na Wall Street i chociaż S&P500 nie wykazało się szczególną siłą, to jednak poniedziałkowa świeca wespół z piątkowym cieniem sprawia, że z wykresu ww. indeksu wciąż płyną popytowe sygnały. Czy to zachęci do tego, aby dzisiaj na GPW ponownie pojawiła się zieleń trudno wyrokować, jednakże patrząc na kluczowe wykresy światowych indeksów należałoby powstrzymać się od stawiania spadkowych prognoz. Rynek się broni a to powinno zachęcić graczy znad Wisły do kupna akcji...

Krystian Brymora, DM BDM

Po ubiegłotygodniowej wyprzedaży obóz byków próbuje złapać trochę oddechu. W piątek FW20/WIG20 atakował grudniowe minima w okolicy 2370-2380 pkt. Wczoraj udało się podejść do 2410-2420 pkt. Z technicznego punktu widzenia, aby zatrzeć złe wrażenie, potrzeba szybkiego przysłonięcia luki bessy na 2450-2480 pkt. Zaledwie 3 tygodnie temu cieszyliśmy się z 2650 pkt na WIG20 i historycznych rekordów WIG. Ponad 10% przecena Wall Street z przełomu stycznia/lutego przypomniała nam, że „ekstrema są niestabilne", a „skrajność rodzi skrajność". Cyklu nie da się oszukać, a prawidłowe określenie w jakiej jego fazie jesteśmy, pozwoli nam wykorzystać zasoby w odpowiednim momencie. To filozofia Wschodu kontrastująca z zachodnim „tu i teraz". Gdzie więc jesteśmy? Wielokrotnie podkreślałem, że globalne rynki (od ponad roku) wydają się grać pod scenariusz inflacyjnego ożywienia gospodarczego. Potwierdzają to dane makro, dobre zachowanie surowców/akcji i wyprzedaż obligacji. Od początku 2018 roku niewiele się zmieniło jeśli pominiemy nagłą wyprzedaż na Wall Street. Surowce są relatywnie stabilne, z tym że zamiast energetyki prym wiodą tzw. softy czyli surowce rolne, a także metale szlachetne. Trwa wyprzedaż obligacji. Rentowność Bundów wzrosła z 0,3/0,4% na 0,8%, popularne T-Note w USA dobijają do 3% (przy rentowności 10-latek w PL 3,5% !), a yield tamtejszych 2-latek już dawno przegonił oprocentowanie... greckich papierów. Wszystko to dzieje się w obliczu rekordowego i ciągle rosnącego zadłużenia publicznego. „Cash is king" mówi kolejny etap wspomnianego cyklu inwestycyjnego. Teoria jednak zazwyczaj napotyka na drodze jeden zasadniczy problem: timing.

CDM Pekao

Piątkowe wzrosty na rynkach akcji USA okazały się być wydarzeniem zwrotnym dla rynków w ujęciu globalnym, w poniedziałek we wszystkich regionach dominowały wzrosty, a najmocniej, po raz kolejny wypadły rynki amerykańskie. Wczoraj zmiany głównych indeksów giełdowych na świecie były mieszane, jednak grono rynków zniżkujących było bardzo wąskie, a skala spadków była mała. Natomiast wzrosty w Europie i za oceanem były wyraźne, najmocniejsze indeksy: DJIA i Nasdaq 100 zyskiwały w trakcie dnia nawet ponad 2%. Na rynku walutowym nastąpiło osłabienie głównych walut rezerwowych z USD i JPY na czele, co było sygnałem spadku awersji do ryzyka. Pomimo osłabienia USD na rynku surowców towarów wczoraj zmiany cen były mieszane, zyskiwały metale i większość soft commodities, natomiast taniały surowce energetyczne oraz produkty ropopochodne. Na rynku rządowego długu zmiany również były mieszane, przeważały spadki cen, rentowność 10 letnich obligacji skarbowych USA testowała tegoroczne i zarazem ponad czteroletnie maksima, drożały za to obligacje skarbowe europejskich krajów o mniejszej wiarygodności: Turcji, Rosji, Polski, ale także Włoch i Portugalii. Z perspektywy minionych dni wydaje się, ze kluczowe dla rynków było rozstrzygnięcie dotyczące zapewnienia finansowania wydatków federalnych w USA na najbliższe dwa lata i zwiększenie limitu zadłużenia federalnego. Nastroje inwestorów poprawiała weekendowa wypowiedź szefowej MFW Christine Lagarde o braku powodów do obaw w związku z ostatnimi spadkami na giełdach, które w jej ocenie są zdrową korektą, ponieważ wzrost gospodarczy na świecie jest wyraźny. Christine Lagarde uznała, że ostatnia zmienność na rynkach jest sygnałem, że regulacje dotyczące aktywności inwestorów na rynkach powinny być modyfikowane. Zakończenie dnia na rynkach amerykańskich było jednoocznie pozytywne, dziś w Azji początek handlu przynosi wyraźna przewagę wzrostów, zniżkuje giełda tokijska indeks NIKKEI225 spadł o 0,65%.

Piotr Kuczyński, DI Xelion

W USA w poniedziałek kalendarium, podobnie jak w Europie było puste. Pozostawało wpatrywanie się w rynek obligacji i oceniania bieżących nastrojów inwestorów. Na rynku obligacji sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, ale rentowności naprawdę rosły przed wejściem Amerykanów do gry. Po rozpoczęciu handlu w USA rentowności co prawda rosły, ale tak nieznacznie, że nie mogły zaszkodzić rynkowi akcji. Można wręcz powiedzieć, że mu pomagały wracając ze szczytów. Wall Street rozpoczęła sesję tak jak można było oczekiwać, że ją rozpocznie, czyli zwyżkami indeksów. Dziwić mogło tylko to, że było to wręcz euforyczne rozpoczęcie handlu – indeksy natychmiast zyskały jeden procent. Błyskawicznie skontrowała ten ruch podaż, dzięki czemu indeksy wróciły w okolice poziomu neutralnego. Potem już nieco spokojniej rosły zyskując w końcu około dwa procent. W końcu sesji popyt nieco spuścił z tonu, ale i tak S&P 500 zyskał 1,39%. Pomagały bykom spokojne rynki obligacji, osłabienie dolara, wzrost cen surowców i ogólne przeświadczenie, że korekta została już odbębniona i teraz indeksy będą już tylko rosły. I właśnie ten powrót do błogiego uspokojenia jest najbardziej niepokojący. Rzadko kiedy korekty kończą się wtedy, kiedy oczekuje tego olbrzymia większość graczy. Widać było, że olbrzymia większość graczy uważa, iż obronienie średniej 200. sesyjnej i dobicie po przekroczeniu 10. procentowego spadku kończy korektę. Takie ogólne przekonanie powinno się niedługo zakończyć smutno, bo powrót do małej zamienności nie powinien być taki prosty. GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję podobnie jak rozpoczęły ją inne giełdy europejskie – WIG20 zyskał ponad jeden procent i szybko zwiększał skalę zwyżki. Słabsze były indeksy mniejszych spółek, ale też się zieleniły. Właściwie od początku na rynku zapanowało wyczekiwanie (na pobudkę w USA). Przed rozpoczęciem sesji w Stanach nastroje zaczęły się powoli psuć, ale euforyczne rozpoczęcie sesji w Stanach znowu pomogło bykom. Udało się zakończyć sesję zwyżką WIG20 o 1,33%, ale MWIG 40 zyskał jedynie 0.4%. Wczorajsze zakończenie sesji w USA powinno dzisiaj zwiększyć siły byków, więc najpewniej indeksy rozpoczną sesję od zwyżki. Potem jednak znowu będziemy czekali na USA i każda wątpliwość będzie owocowała osunięciem indeksów. Nie da się przewidzieć jak sesja się zakończy.