Inwestorzy nie skupiają się jednak na problemach Waszyngtonu, które w dominującej opinii nie będą miały większego wpływu na koniunkturę.

Początek tygodnia z punktu widzenia kalendarium makroekonomicznego jest bardzo spokojny. Nie pojawiły się bowiem żadne ważne dane czy raporty wynikowe spółek. Tym samym uwagę inwestorów skraść mogły wydarzenia polityczne, a te były mieszane. Z jednej strony w piątek nie udało się uchwalić w Waszyngtonie prowizorium budżetowego, co wstrzymało finansowanie federalnego rządu. Nie jest to rzadki przypadek, gdyż ostatni raz miał miejsce w 2013 roku. Wpływ tego wydarzenia zależeć będzie od czasu jego trwania, ale nie powinien się on w sposób istotny odbić na koniunkturze bądź nastrojach. Zresztą krótko po otwarciu Wall Street wyznaczyła nowe historyczne maksima, co klarownie pokazywało, że politycznym klinczem na chwilę obecną mało kto się przejmuje.

Kolejną wiadomością, ale o potencjalnie pozytywnym zabarwieniu, było głosowanie w ramach partii SPD, zgodnie z którym uda się formalnie rozpocząć rokowania koalicyjne z Angelą Merkel. Oznacza to, że kończyć się może polityczna niepewność za naszą zachodnią granicą, choć zwycięscy nie mieli wyraźnej przewagi w głosowaniu, co może wskazywać na potencjalne problemy w przyszłości. Być może właśnie dlatego niemiecki DAX niespecjalnie dzisiaj kontynuował piątkowe wzrosty. Lepiej na tym tle wypadł krajowy parkiet, dla którego wsparciem było dobre zachowanie spółek paliwowych oraz Pekao i jego głównego akcjonariusza PZU. Ostatecznie dzień udało się zamknąć zwyżką o 0,7%, co oznacza nowe lokalne maksima indeksu WIG20. W tym samym czasie indeks WIG pokonał poziom 67 000 pkt. i jest coraz bliżej swojego historycznego maksimum z 2007 roku. Warto zresztą zwrócić uwagę, że bardzo dobrze radził sobie dzisiaj cały region Środkowej i Wschodniej Europy. Rynek węgierski zsyłał ponad 2%, a rosyjski i turecki ponad 1%. Na tym tle Warszawa wypadała wręcz słabo, choć nadal korzystała na napływach kapitału na rynki wschodzące.

Łukasz Bugaj, CFA