Inwestując dziś w obligacje, mamy szansę z inflacją

Początek roku powinien przynieść zmianę trendu na rynku obligacji i zarazem odreagowanie notowań funduszy dłużnych.

Publikacja: 24.11.2021 05:30

Inwestując dziś w obligacje, mamy szansę z inflacją

Foto: AdobeStock

Szczyt zainteresowania funduszami obligacji miał miejsce na początku tego roku. Dziś nastawienie klientów jest bardzo negatywne. Czy to oznacza, że warto pomyśleć o zakupie?

Nawet dwucyfrowe straty

We wtorek rentowności polskich papierów skarbowych znów rosły, tym razem aż do około 3,41 proc. Co ciekawe, jeszcze wyżej, na poziomie 3,5 proc., plasowało się oprocentowanie papierów pięcioletnich. Z kolei rentowność obligacji dwuletnich jest już powyżej 3 proc. Indeks polskich obligacji – Treasury BondSpot Poland Index – od początku roku spadł już o ponad 8,2 proc.

Rosnące rentowności papierów skarbowych (spadek cen) to oczywiście kiepska wiadomość dla uczestników funduszy dłużnych. Listopad się co prawda jeszcze nie zakończył, jednak wygląda na to, że będzie to zapewne trzeci miesiąc z kolei, w którym większość funduszy dłużnych znajdzie się pod kreską.

W gronie portfeli opartych na papierach skarbowych o dłuższym terminie zapadalności przeciętna stopa zwrotu w tym miesiącu to jak dotąd około 1,5 proc. na minusie. To oczywiście wynik nie tak zły, jak w październiku, gdy grupa notowała ponad 3 proc. przeceny. Wynik portfeli skarbowych długoterminowych od początku roku to średnio około 7,8 proc. straty, co oczywiście oznacza, że coraz szersze grono produktów notuje już ponad 10-proc. spadki od początku roku. Pamiętajmy, że według szacunków NBP inflacja w tym roku sięgnie 4,9 proc., zatem realna strata inwestorów w wielu przypadkach będzie już dwucyfrowa. Jeszcze w tym roku należy się jednak spodziewać odczytów przekraczających 7 proc. Początek roku może przynieść dynamikę wzrostu cen na poziomie 8 proc., jednak zdaniem ekonomistów powinien to być już szczyt inflacji w Polsce.

– Wcześniejsze zapewnienia, że podwyższona inflacja jest zjawiskiem przejściowym, wynikającym z szoków podażowych – m.in. zerwanych łańcuchów dostaw – są już przeszłością. Coraz wyraźniej widać, że przyczyny inflacji nie leżą jedynie po stronie podażowej, ale także popytowej. Jednym z powodów jest to, że w ostatnich latach do gospodarki zostało wprowadzonych bardzo dużo dodatkowych pieniędzy – w postaci programów pomocowych, tarcz covidowych, zasiłków etc. – komentuje Aleksander Szymerski, zarządzający, Generali Investments TFI.

– Ogromne luzowania fiskalne – tak w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie – w połączeniu z zerowymi stopami procentowymi zaczęły się przekładać na dodatkowy popyt ze strony konsumentów. Z drugiej strony czynniki podażowe nadal występują, a dodatkowo nie pomaga wzrost cen energii. Na to wszystko nakłada się odroczony przez kilka kwartałów pandemii skumulowany popyt – zauważa Szymerski.

Problem z komunikacją

Przypomnijmy, że obecnie stopa referencyjna w Polsce sięga 1,25 proc., czyli niewiele poniżej poziomu sprzed pandemii (1,5 proc.). Z kolei WIBOR jest już nawet nieco wyżej niż wówczas. – Można więc powiedzieć, że bank centralny powrócił z polityką pieniężną do stanu z początku 2020 r. Analitycy spodziewają się dalszych kroków – prezes Adam Glapiński mówi, że bardziej prawdopodobne są dalsze podwyżki niż ich brak. Rynek spodziewa się kolejnej podwyżki przed końcem roku o 50–75 pkt baz. Natomiast kwotowania rynkowe kontraktów na stopy procentowe pokazują, że oczekiwana jest podwyżka o około 1,5 pkt proc. w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Oznaczałoby to, że mniej więcej w marcu stopa powinna być w okolicach 3 proc., a w perspektywie 12 miesięcy – około 3,25–3,5 proc. – analizuje zarządzający Generali Investments TFI. Wygląda więc na to, że rynek nieco przereagował, jednak ma do tego powody.

– Problem z prognozowaniem jest jednak taki, że nie ma w zasadzie żadnej spójnej komunikacji ze strony RPP – dodaje Szymerski.

Szansa na pobicie inflacji

Czy jesteśmy już bliżej momentu, w którym warto zainteresować się funduszami obligacji? Duża część zarządzających twierdzi, że tak, choć wciąż wynik lepszy od inflacji będzie trudny do osiągnięcia.

Opinia

Fryderyk Krawczyk, dyrektor inwestycyjny, VIG/C-Quadrat TFI

Jeszcze na początku obecnego roku, po historycznie dobrych wynikach z 2020 r., mieliśmy ogromny napływ nowych środków do rozwiązań obligacyjnych. Klienci przyciągani wysokimi stopami zwrotu wpłacali masowo środki do produktów dłużnych. Pamiętam, że w tamtym okresie pojawiały się prognozy stóp zwrotu z funduszy obligacji na poziomie 2–3 proc. netto, o inflacji nikt wtedy nie myślał, mało komu przeszkadzał argument, że dochodowość pięcioletnich obligacji skarbowych kształtuje się na poziomie 0,4 proc., a rentowności funduszy nie są w stanie pokryć ich kosztów własnych. Skutki kupna historycznych wyników, które były całkowicie oderwane od bieżących realiów, obserwujemy obecnie na własne oczy. Fundusze dłużne tracą w tym roku po kilka procent, a niektóre rozwiązania prezentują dwucyfrowe straty w tym roku. Dla klientów rozwiązań dłużnych te liczby są szokujące. Gwałtowność tej korekty wynika z jednej strony z zaburzeń, które wywołała pandemia i niespotykanej do tej pory interwencji władz monetarnych i fiskalnych w próbę stabilizacji rynku, czego konsekwencją było oderwanie się wycen obligacji od fundamentów i zejście rentowności do poziomów, których świat nie widział w swojej historii. Z drugiej strony, kiedy wahadło wychyla się tak silnie w jedną stronę, to zgodnie z prawami fizyki, powrót tegoż również będzie bardzo spektakularny. Dokładając do tego jeszcze zerowe rentowności obligacji, które w przypadku jakiejkolwiek korekty nie były w stanie amortyzować strat na cenach obligacji, mamy mieszankę wybuchową.

Fundusze obligacji doświadczają obecnie ogromnych odpływów i to pomimo tego, że bieżące rentowności pozwalają już na stabilnym rynku generować dodatnie stopy zwrotu netto. Jednak jak zawsze w przypadku działań stadnych i psychologii tłumu nikt nie patrzy w przyszłość czy też na fundamenty, tylko każdy podejmuje decyzje na bazie historycznych wyników i emocji. Ostatnio postawiłem tezę, że istnieje pewne prawdopodobieństwo, że w 2022 r. fundusze dłużne wbrew powszechnym opiniom pomogą chronić zainwestowany kapitał od erozji jego realnej wartości. Oczywiście taka teza ma pewne założenia, które muszą się spełnić. Jednak bazują one na mocnych podstawach. Z dużym prawdopodobieństwem inflacja w najbliższym czasie przebije poziom 7 proc. i na przełomie roku osiągnie swój szczyt w okolicach 7,5–8 proc., co zresztą zostało już zdyskontowane przez rynek. Musimy mieć na uwadze, że wskaźnik ten ma charakter historyczny i odnosi się do wzrostu cen w minionych 12 miesiącach, a nie mówi nam nic o poziomie zmian cen za kolejne 12 miesięcy. To ponownie będzie pieśń przeszłości, a żeby dokonać estymacji wyników na 2022 r., musimy spojrzeć w przyszłość. Analizując ostatnią projekcję inflacji przedstawioną przez NBP, widzimy, że inflacja powinna się stabilizować w I kwartale, a następnie opadać, co powinno być szczególnie widoczne w II półroczu przyszłego roku w wyniku efektów bazowych. Zgodnie z szacunkami projekcji w perspektywie do końca przyszłego roku inflacja rok do roku powinna oscylować poniżej 4 proc. Obecna projekcja nie uwzględnia w swoich założeniach ostatnich i prawdopodobnych kolejnych podwyżek stóp procentowych. Konsekwencją ostatnich działań RPP będzie niższy, niż oczekuje rynek, wzrost gospodarczy, który będzie wygaszał procesy inflacyjne. W środowisku hamowania wzrostu gospodarczego i spadającej inflacji obligacje ponownie powinny być pożądaną klasą aktywów. Przy obecnej rentowności obligacji skarbowych powyżej 3 proc. nawet niewielkie odreagowanie ostatnich spadków cen wraz z pracującą dochodowością portfela może przynieść stopy zwrotu w przyszłym roku na poziomie 3–4 proc. Powyższa analiza dotyczy funduszy, które w głównej mierze inwestują w instrumenty o stałym dochodzie. Jednak jeśli przewidywania rynkowe się sprawdzą i RPP w szybkim cyklu (już w I kwartale przyszłego roku) podniesie stopy do 3 proc., to również perspektywy rozwiązań konserwatywnych czy też opartych o obligacje korporacyjne nie malują się w szarych barwach. PAAN

– Inflacja będzie w okolicach 5,5–6 proc. na koniec przyszłego roku. Najbliższe miesiące przyniosą jeszcze sporą nerwowość i dużą zmienność na rynkach dłużnych, ale początek 2022 r. powinien sprzyjać odrabianiu strat – komentuje Mariusz Zaród, zarządzający Quercusa TFI. – Wszystkie fundusze dłużne na pewno nie pobiją inflacji, ale te najlepiej zarządzane mogą się do niej zbliżyć – dodaje Zaród.

Wielu klientów TFI obecnie pewnie ma inne zdanie, bo – jak przyznają zarządzający – listopad będzie kolejnym miesiącem, w którym saldo wpłat do tego typu funduszy będzie ujemne. Wcale nie jest to jednak dobra wskazówka dla perspektyw poszczególnych grup funduszy. Często bywa, że klienci masowo inwestują właśnie na górce. Przypomnijmy, że szczyt zainteresowania funduszami obligacji wypadł na przełomie lat 2020 i 2021 i – jak się później okazało – był to najgorszy moment do inwestycji w obligacje.

Fundusze inwestycyjne
Bardzo blisko przesilenia na rynku obligacji skarbowych
Fundusze inwestycyjne
Zryw kupujących złoto nie potrwał długo
Fundusze inwestycyjne
Debiut funduszu nieruchomości
Fundusze inwestycyjne
Fundusze na dużych zakupach
Fundusze inwestycyjne
Fundusz globalnych nieruchomości od dziś na GPW
Fundusze inwestycyjne
Była moda na zagranicę, będzie moda na Polskę