W poniedziałek rano chętnych do sprzedaży akcji British Automotive Holding było tak wielu, że handel nie mógł ruszyć, a teoretyczny kurs otwarcia wskazywał na ponad 50-proc. spadek. Kiedy wreszcie notowania się otworzyły, sytuacja wcale nie wyglądała lepiej. Po południu akcje taniały aż o 59 proc. przy wysokim obrocie. Tylko w pierwszej połowie sesji jego wartość przekroczyła 3 mln zł.
Biznes na dwóch nogach
Z treści wypowiedzenia wynika, że umowa, na mocy której BAH pełni rolę generalnego importera marek Jaguar i Land Rover w Polsce, przestanie obowiązywać 1 sierpnia 2020 r. Zarząd BAH jest zszokowany rozwojem sytuacji. Deklaruje, że chce kontynuować współpracę. Mariusz Książek, prezes BAH, podkreśla, że współpraca z koncernem układała się bardzo dobrze. – Oczekiwaliśmy, że nasza relacja biznesowa będzie kontynuowana w niezmiennym kształcie przez kolejne lata – mówi.
W ocenie zarządu nie ma merytorycznych przesłanek do wypowiedzenia umowy. Przypuszcza on, że decyzja jest elementem szerszych zmian w europejskiej polityce sprzedażowej Jaguar Land Rover.
Skontaktowaliśmy się w poniedziałek z zagranicznym koncernem. Informacje, które tam uzyskaliśmy, zdają się potwierdzać przypuszczenia zarządu BAH.
– Rynek i franczyzobiorcy będą zarządzani bezpośrednio przez Jaguara Land Rovera w ramach nowej firmy dystrybucyjnej. Ta nowa organizacja będzie spółką całkowicie zależną od Jaguar Land Rover Limited – poinformowała nas Joan Chesney z biura prasowego Jaguar Land Rover. Z jej komentarza wynika też, że koncern wypowiedział umowę dotyczącą segmentu importowego, ale zamierza w przyszłości współpracować z BAH w segmencie dilerskim.