O godz. 12.00 przecena sięgała ponad 10 proc. Stoi za nim publikacja wyników za I półrocze. Te okazały się wyraźnie słabsze od tych z ubiegłego roku. Masterlease (Prime Car Management jest jednostką dominującą tej firmy) miał w I półroczu 8,4 mln zł zysku netto. W analogicznym okresie rok wcześniej było to 21,8 mln zł. Warto dodać, że firma odnotowała wzrost przychodów. Wyniosły one 342,5 mln zł wobec 299,7 mln zł rok wcześniej. Jednocześnie jednak dość wyraźnie wzrosły koszty z 271,8 mln zł do 331,3 mln zł. Wzrost kosztów to efekt m.in. rosnących kosztów napraw i serwisów, większe koszty odsetkowe czy też kosztów zbycia przedmiotów poleasingowych.

Sam II kwartał w spółce również okazał się wyraźnie słabszy niż ten z 2017 r. Zysk netto spółki wyniósł niecałe 2 mln zł wobec 9,6 mln zł zysku w II kwartale 2017 r. - Wyniki finansowe r./r. są zdecydowanie niższe. Wpływ na wyniki półrocza ma zdecydowania słabszy drugi kwartał 2018, w którym spółka odnotowała 2,0 mln zł zysku netto w porównaniu 9,6 mln zł zysku netto rok wcześniej. Spadek wyników wynika głównie z ujemnych marży na amortyzacji i remarketingu. Są one konsekwencją spadku cen na rynku samochodów używanych w tym roku. Historycznie realizowaliśmy stabilne wyniki na sprzedaży samochodów pokontraktowych. W ostatnich 2-3 kwartałach odnotowaliśmy wzrost importu samochodów używanych z zagranicy (głównie z silnikiem Diesel) oraz większą podaż samochodów pokontraktowych z naszego rynku. Te dwa czynniki istotnie wpłynęły na ceny i w efekcie na realizowane przez spółkę marże. Zakładamy, że taka sytuacja może się utrzymać w ciągu kilku kwartałów, jednakże nie wpływa ona na pozostałe działania sprzedażowe – wyjaśnia Jakub Kizielewicz, szef Masterlease.

Warto dodać, że dzisiejsza mocna przecena jest już kolejną w ostatnich dniach. Nie tak dawno inwestorzy również masowo pozbywali się akcji spółki w związku z możliwym naruszeniem kowenantów. W związku z tym na 17 września zwołano zgromadzenie obligatariuszy spółki. - Biorąc pod uwagę ograniczenia w finansowaniu naszej działalności zdefiniowane w warunkach emisji obligacji, zdecydowaliśmy się zwołać zgromadzenie obligatariuszy i zaproponować obligatariuszom modyfikacje tych warunków. Chcielibyśmy, aby kowenanty w długu obligacyjnym zostały ujednolicone z tymi w kredytach bankowych. Zakładamy, że takie rozwiązanie jest optymalne z punktu widzenia spółki i dalszego finansowania rozwoju jej działalności. Nasze bieżące umowy z bankami pozwalają nam na utrzymanie tempa dalszego rozwoju i finansowania naszej działalności w przeciągu najbliższych 12 miesięcy – tłumaczy Kizielewicz.