Ani poniedziałkowe dane o podaży pieniądza, która wyraźnie zwiększa się pod wpływem programu skupu obligacji skarbowych przez NBP, ani informacje o szybko pogłębiającym się deficycie sektora finansów publicznych, które sugerują, że NBP będzie ten program prowadził jeszcze długo, nie zahamowały aprecjacji złotego. To sugeruje, że polska waluta zyskuje na wartości pod wpływem czynników globalnych. We wtorek trend ten się wyraźnie nasilił. Złoty umacniał się wobec dolara nawet o ponad 2 proc., a w relacji do euro zyskiwał około 1,5 proc. Tym samym wyceny zagranicznych walut sięgnęły poziomów z połowy marca. Dolar kosztował po południu 4,03 zł, a euro 4,43 zł.

Również warszawska giełda dała się ponieść nastrojom. W połowie notowań WIG20 zyskiwał ponad 2 proc., ale warszawskie byki ani myślały się zatrzymać. Chciały powalczyć o prymat na europejskiej arenie. Trzeba przyznać, że wyszło im to wyśmienicie. Kiedy bowiem od wyraźnych zwyżek zaczęła się również sesja na Wall Street, zwyżki na GPW zmieniły się w szał zakupów. WIG20 zyskał prawie 4 proc. i zamknął dzień na poziomie 1709 pkt, wybijając się tym samym z konsolidacji. Obroty przekroczyły 1,3 mld zł.

GG Parkiet

W ocenie specjalistów motorem zwyżek jest właśnie powrót optymizmu na globalne rynki. I nawet jeśli oczekiwania inwestorów na V-kształtne ożywienie gospodarcze okażą się nieuzasadnione, to kurs euro w złotym nie powinien już wrócić powyżej 4,50 zł. Udana wtorkowa sesja na GPW jest też zaproszeniem do zakupów akcji.

Stabilizacji lub dalszego umocnienia złotego spodziewa się Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers. Podkreśla jednak, że program skupu obligacji przez NBP, określany powszechnie jako QE, choć do tej pory złotemu nie szkodził, z czasem może mieć na jego notowania negatywny wpływ. – Program QE w Polsce ma dużą skalę, szczególnie jeśli porównamy go do działań innych banków centralnych z rynków wschodzących, ale też jest nieprzejrzysty. Dotąd inwestorzy przymykali na to oko, bo sytuacja w polskiej i światowej gospodarce była bez precedensu. Z czasem jednak zaczną się pojawiać pytania o to, jak długo i jak dużo obligacji zamierza kupować NBP – tłumaczy Kwiecień.